Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy wszystkim za wsparcie. Uparcie walczymy z rzeczywistością, raz wygrywa ona, a raz my.
Bo kiedy wracasz z pracy w czwartkowe popołudnie i na poboczu widzisz chowającego się kota, to... twój nos kociarza mówi ci, że trzeba pomóc.
Maluch w ciągu godziny otrzymał najpotrzegniejsze leki, które przyniosły mu ukojenie. Efekt był natychmiastowy. Następnego dnia gałka oczna została usunięta, a maluch poczuł się zdecydowanie lepiej. Został już odrobaczony i odpchlony. On już tylko czeka na dom, a my na kolejne rachunki.
W lecznicy, gdzie kwarantannujemy maluchy pojawiła się panleukopenia. 3 kocięta przegrały walkę, pozostałe walczą, a my - dzięki Wam - staramy się zapewnić im optymalne leczenie. B. prosimy o wsparcie - nie zakładamy nowej zbióki, bo czasy są trudne i nie chcemy mnożyć bytów.
Niedawno pod naszą opiekę trafiła kocia mama z dwoma maleństwami. Cała trójka w bardzo złym stanie, z kocim katarem, zarobaczona. Dziewczyna, która łapała koty, zanim dotarła do umówionego weterynarza, gdzie koty miały zapewnione miejsce w szpitaliku po drodze zatrzymywała się w innej przychodni, żeby ratować bure maleństwo, które słabło z każdą chwilą. Po kroplówce maluszek poprawił się trochę…
W szpitalu kocia rodzina została poddana testom na PP i FIV/FeLV (na szczęście wyniki są negatywne), antybiotykoterapii, odrobaczaniu. Poprawiło się początkowo, ale po kilku dniach nastąpił kryzys. Biało-czarnego kotka niestety nie udało się uratować – mimo kolejnych antybiotyków i tlenoterapii. Zabiło go zapalenie płuc. Trudne warunki, w jakich kociaki przyszły na świat (baraki na placu na Rybitwach), zarobaczenie i koci katar osłabiły je tak bardzo, że mały nie miał większych szans z chorobą.
Obecnie kocia mama i bury maluszek nadal są w szpitaliku. Trwa walka z pasożytami, dolecza się infekcję. Są w stabilnym stanie, ale do dobrej kondycji jeszcze im daleko. Po wyleczeniu mama zostanie wysterylizowana, maluszek trafi do DT i będzie szukać domu.
W tej samej lecznicy z powodu zaawansowanego kociego kataru i zapalenia płuc i silnego odwodnienia przebywał w ostatnich tygodniach 2,5 roczny dziki kocurek. W jego przypadku leczenie przyniosło szybką poprawę, po kastracji wrócił na swój teren. Koszty leczenia kociej rodziny i kocurka, testów PP, fiv/fev, testów na giardie, badań krwi itp. już wyniosły 1766 zł i jeszcze wzrosną, ponieważ mama z córeczką nadal są w szpitaliku.
To faktura tylko z jednej lecznicy za leczenie 4 kotów, a podopiecznych mamy znacznie więcej. Bardzo prosimy Was o pomoc w opłaceniu kosztów leczenia ratowanych przez nas, bezdomnych kotów.
Liczy się każda złotówka!
Ładuję...