Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kocie siostrzyczki przepięknie dziękują Wam za pomoc :) Wsyztskie maluszki znalazły swoje domki, prócz śliocznej Sky.
Mama to przesadza na pewno, świat wcale nie jest niebezpieczny. Świeci słoneczko, jest ciepło, można pobaraszkować, poganiać motylki, mama przynosi jedzenie, ludzie też jedzenie dają, to my nie rozumiemy, w czym problem. I tylko ciągle – tu nie idź, tam nie wychodź, uważaj na psy, uważaj na samochody, nie baw się z obcymi kotkami…
Jesteśmy wielkimi kotami, no co mam taki pies czy samochód może zrobić, a żeby się nie bawić z innymi kotkami, to już naprawdę jest przesada. Nie wiem, czy Wy pamiętacie, jak to jest być dzieckiem, wszystko jest ciekawe, a zupełnie nie umiecie ocenić, co jest niebezpieczne, a co nie. Pierwszy raz nas dało nam do myślenia, jak spadł taki deszcz, że na podwórku stała woda i wiał taki wiatr, że pospadały kawałki gałęzi. Schowaliśmy się w szopie i trzęśliśmy i zimna i ze strachu, bo do tego wiatru i deszczu to jeszcze się błyskało i huczało strasznie.
To może tak nie do końca mama przesadzała, jak mówiła, że na świecie nie jest bezpiecznie, że musimy bardzo uważać, bo z całego jej rodzeństwa została tylko ona. Nie posłuchaliśmy jednak mamusi jeśli chodzi o zabawę z obcymi kotkami. Przyszedł do nas taki fajny kotek, chciał się bawić, co prawda trochę mu łzy z oczek leciały i pociągał noskiem, ale kto by się czymś takim przejmował. No mama jak to zobaczyła, to się przejęła, a po kilku dniach zrozumieliśmy dlaczego – nam też zaczęła płynąć woda z oczek i noski się pozatykały. Mamusia nas myła, ale to nie pomagało i tak naprawdę nie wiemy, jak by się to wszystko skończyło, gdyby nie mili ludzie na terenie, których mieszkaliśmy.
Jak tylko zobaczyli, jak my wyglądamy, to zabrali nas i mamę do cioć. Wiecie, no muszę to w imieniu swoim i sióstr powiedzieć - my to już zupełnie, ale to zupełnie nie chcemy mieszkać na zielonej trawce, nie chcemy już spać w szopie i jak możemy wybierać to moknąć i chorować też nie chcemy. Dostałyśmy od lekarza dla kotków jakieś leki i już od razu się lepiej poczułyśmy. Ciocie mówią, że już nigdy nie wrócimy na ulicę, że będziemy szukać fajnych, bezpiecznych domków, które nas będą mocno kochać i o nas dbać. I nasza mamusia jest szczęśliwa, chyba właśnie takiego życia dla nas chciała…
Aida, Alaska, Oli i Sky – cztery malusie kocie kuleczki trafiły do nas z zaropiałymi oczkami i z katarem. Przyjęliśmy je, mimo że naprawdę nie mamy już ani grosza, chyba jak zawsze liczymy tak naprawdę tylko na Was… Kocięta urodziły się koło domku jednorodzinnego, póki nie chorowały, to nawet sobie radziły, ale prawda jest taka, że zaraz zaczęły, by wychodzić poza teren, gdzie nie byłyby już tak bezpieczne.
Musimy koteczki przede wszystkim wyleczyć, zrobić im badania, odrobaczyć i odpchlić, a potem zaszczepić, w lecznicy spędzą koło tygodnia. Maleństwa po pierwszym szoku szybko zaczęły się do nas łasić i zagadywać, są pogodne i przemiłe. Starczyło nam funduszy na opłacenie pierwszego dnia leczenia maluszków i ich pobytu w szpitalu, naprawdę nie mamy już więcej pieniędzy. Błagamy Was o pomoc, sami nie damy rady im pomóc…
Ładuję...