Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie naszych działań.
Zawsze, kiedy liczba kotów objętych opieką przekracza magiczną liczbę 100, wstrzymuję przyjęcia kolejnych. Dzieje się to najczęściej latem. Tworzymy wtedy kolejkę oczekujących do zabrania. Wyjątek oczywiście stanowią niesamodzielne kocięta, koty chore, powypadkowe, klasyfikujące się do operacji ratujących życie. Zawsze zostawiam sobie margines, który pomoże mi w awaryjnych sytuacjach.
Kociakami z Zofijówki nie zainteresowała się lokalna Fundacja. Byłam jedyną osobą, która odpowiedziała na wiadomość kobiety, która spotkała je przypadkiem, w czasie spaceru. Dowiedziałam się od niej, że kociaki sobie nie poradzą bez pomocy lekarza, mają w fatalnym stanie oczy. Opiekuje się nimi starsza osoba, która karmi je kartoflami i zsiadłym mlekiem, przychodzą do niej z drugiego końca wsi.
Nie mogłam odmówić. Poprosiłam o przewiezienie kociąt do zaprzyjaźnionej lecznicy. We wtorek pod wieczór zadzwonił mój telefon. Bez powitania, dramatycznym szeptem, Małgorzata ze Zwierzętarni zapytała:
- Iza, czy Ty widziałaś te koty z Zofijówki? Właśnie Pan je przywiózł! Iza, one nie mają oczu! Kociaki są w takim stanie, że nie wiem, czy przeżyją… Perforacje rogówki, przepukliny, wrzody wewnętrzne, one nie widzą! Do tego pchły, świerzbowiec, brzuchy rozdęte, więc pewnie mają robale… Skąd Ty, na Boga Ojca, wygrzebałaś, aż takie bidy?! Bardzo się chyba starałaś, pierwszy raz mam taki przypadek.
Stan kociąt jest fatalny i źle rokują. Długo pracuję z Małgorzatą, znam jej zachowania i reakcje. To opanowana lekarka, setki kotów żyje i cieszy się dobrym zdrowiem, dzięki jej pomocy. Kiedy wieczorem przysłała mi zdjęcia, zaniemówiłam. Pół nocy nie spałam. Rozmyślałam nad losem tych malców.
Nie zgodziłam się na eutanazję. Mam świadomość skali problemu, choć chyba pierwszy raz mamy pod opieką miot, gdzie 4 kocięta będą miały razem troje oczu. Minie pierwszy szok, zaczniemy walkę. Są bezpieczne, otoczone wyjątkowo troskliwą opieką. Lekarze uspokoją emocje, zaczną myśleć nad strategią leczenia. Tu nakłada się kilka problemów i każdy niestety jest równie ważny.
Maluchy są zbyt słabe, dlatego leki i środki wprowadzać trzeba niezwykle ostrożnie. W tym momencie należy wyeliminować ból, z jakim dotąd żyły, ustabilizować słabiutkie organizmy, wzmocnić, pozbyć się niechcianych mieszkańców z futerek i jelit, a kiedy maluchy nabiorą sił, pomyślimy o zabiegu. Pośpiechu nie ma. Są ustawione lekowo, nie cierpią, bawią się, są aktywne, korzystają z kuwety, więc pytam raz jeszcze: czy ich ślepota jest wskazaniem do eutanazji?
Problemem nie jest ślepota kota, tylko fakt, że w jednym miocie koci katar w tak drastycznym stopniu zaatakował wszystkie kocięta. Ja jednak zrobię dla nich wszystko, co najlepsze. Obiecuję. Po operacji są już dwa kocurki, Faraon kompletnie ślepy i jego brat - Pulpecik. Na zabieg czeka Księżniczka i Cztery - najmniejszy kocurek. Matka maluchów na szczęście jest już po zabiegu, wizja jeszcze jednego ślepego miotu skutecznie wymusiła na opiekunach aktywność. O co Fundacja może prosić ludzi, którzy nas wspierają? O pomoc w zebraniu środków na opiekę dla tych maluchów. Bardzo prosimy!
Ładuję...