Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Albin walczył długo.
Niestety jego organizm był zbyt wyniszczony żeby się podnieść. Odszedł w dniu zakończenia akcji :(
Mimo tego że mu sie nie udało dziękujemy że byliście z nami
Stan Albina niestety nadal pozostawia wiele do życzenia.
Kot jest pod stałą opieką lekarzy ale wyniki nie są dobre.
Niewydolność nerek - choroba przewlekła, której nie da się pozbyć w jednej chwili.
Walczymy o zdrowie i dobra kondycję kocurka każdego dnia i prosimy nadal o wsparcie naszych działań
Najnowsze wyniki Albina. Mimo leków nie ma poprawy :(
Musimy przestawić go na karmę typowo nerkową. Będzie ciężko bo w tymczasie nie jest jedynym kotem.
U Albina stwierdzono niewydolnośc nerek. To kolejny podopieczny fundacji wymagający specjalnego trakowania i specjalnej troski.
Niestety nie jest to tanie :(
Prosimy - pomóżcie bo bez Was nie damy rady
Kiedy już wydawało się, że stan Albina się stabilizuje kot nagle przestał jeść. Widać było, że coś go boli, że cierpi.
Trafił do lecznicy na obserwację i kolejne badania.
Oto ich efekty:
Kot wymaga leczenia i odpowiedniej diety.
Dlatego nadal będziemy wdzięczni za wsparcie.
Urodził się w podrzeszowskiej wsi, w stodole. Wtedy było mu dobrze, być może najlepiej. Kocia mama troszczyła się o niego i jego rodzeństwo. Tuliła go do siebie, myła, karmiła. Czasami zostawały same, bo mama musiała zdobywać pożywienie.
Niby w gospodarstwie był człowiek, ale nie troszczył się o nich, raczej przeganiał i wyklinał los, który zesłał mu kotkę, rodzącą kilka razy w roku. Czasami rzucił jakieś resztki z obiadu, kawałek suchego chleba i tyle. I nigdy nie pomyślał, by kotkę wykastrować - nawet słyszał coś o tym, ale szkoda było pieniędzy - „to tylko zwierzę, zapchlone kocisko” - te słowa towarzyszyły mu już od dzieciństwa. A potem kociak został sam - czyjeś ręce wsadziły go do koszyka. Niezbyt długa podróż i zamieszkał w domu z ogrodem na przedmieściach miasta. Taką odmianę losu zawdzięczał swojej urodzie, był biały, taki puchatek i przytulasek. Jeszcze zbyt mały, by odejść od matki, ale kto by się tym przejmował. Wiedział, że utracił ją bezpowrotnie. Miał dom, jedzenie, czasem ktoś go pogłaskał i pozwalano mu spać w domu, ale znowu nikt nie pomyślał o kastracji i kiedy stał się dorosłym kocurkiem i już zaczął brzydko pachnieć - już nie był dla nikogo puchatym, słodkim kociakiem. I wtedy dłonie, które go głaskały, zapakowały do koszyka i znowu znalazł się na wsi, ale już sam.
Nie miał łatwego życia - głodował, chorował, stawał się coraz brzydszy, tzn. jego futerko robiło się szare, skudlone i znowu te słowa: ”to tylko kot, jaki brzydal zapchlony”. Musiał się bardzo pilnować, musiał być czujny, gdyż okoliczni mieszkańcy przeganiali go, rzucali w niego kamieniami, szczuli psami. Najbardziej bolało, gdy to były dzieci i nie zawsze był to ból fizyczny. Bolała go dusza, „bo zwierzęca dusza większa od zwierzęcia… ”. Jedynymi jego towarzyszami były pchły, kleszcze i świerzbowiec…
Czasami marzył o swoim domu i człowieku, i wierzył, że gdzieś na tym świecie musi być ktoś, kto pokocha, przytuli i nakarmi i będzie mu już tylko ciepło. Pewnego dnia spotkał człowieka, który wziął go na ręce, przytulił, a jego głos ukoił go i dał mu nadzieję… I tak oto trafił do Fundacji Felineus. Otrzymał imię Albin.
Kotek przebywa w domu tymczasowym. Ma około dwóch lat i dużo życia jeszcze przed nim. Na pewno mieszkał kiedyś w domu, zna spanie na fotelu, na którym w spokoju odsypia zaległości i korzysta z kuwety.
Jest kotkiem bardzo ufnym, daje się głaskać, łasi się do człowieka, choć trudy krótkiego życia odcisnęły na nim swoje piętno. Został wykastrowany, przetestowany na białaczkę i koci hiv, odpchlony, odrobaczony, czekają go dalsze badania i walka ze świerzbem usznym.
Nie bądź obojętny, spraw razem z nami, by uwierzył znowu w człowieka i był szczęśliwym kotem.
Ładuję...