Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy!
Alibaba przekazuje wyrazy wdzięczności! Jest bezpieczny, u nas.
Jest łagodnym olbrzymem, który cierpi. Przyjechał do nas ze stanem zapalnym puzdra i wyraźną boleścią kończyn. Jest już na antybiotykach oraz lekach przeciwzapalnych i przeciwbólowych. Ufamy, że jego stan będzie się stopniowo poprawiał.
Dalsze losy Alibaby można śledzić na jego stronie. Zapraszamy!
„Ta pustka. Nie da się jej opisać. Tylko jej następstwa. Pragnienie przeszłości. Zacząć wszystko od nowa, uniknąć błędów, jakich błędów? Skazany na pustkę? To jest mi pisane. Przeznaczenie. Najmniejszy ruch jest trudny. Oczy wbite w ziemię. Obojętność na wszystko.” Lolita Pille
Ta pustka, której nie da się opisać. Ta pustka, która go ogarnęła. To pustka, z którą musi się mierzyć. On sam – Alibaba. Bo dzisiaj ważą się jego losy. Bo za kilkadziesiąt godzin może być za późno. Zniknie wszystko. Zniknie on, zniknie pustka, zniknie przeszłość, znikną wspomnienia. Nie będzie Alibaby. I może nikt go już nigdy nie wspomni. Życie będzie toczyć się dalej, prawda? Kolejne końskie życie ma zakończyć się w sposób, w jaki kończą miliony koni. Dla ludzkiej zachcianki, w której zabrakło empatii. I o etykę trudno.
Szara, ciasna komórka. Alibaba stoi sam, z oczami wbitymi w ziemię. Najmniejszy ruch jest dla niego trudny, bo kulawizna robi swoje. Ból i niepewność. Dezorientacja. Obojętność na wszystko. Bo już nic mu nie zostało. Bo droga, która kroczy prowadzi za Tęczowy Most. Ale czy to już? Czy to już ten czas? Chcemy uratować Alibabę.
Usiłujemy zagadać swój strach i rozpacz, czasem udajemy, że nic się nie dzieje. Zabijamy czas, który nas dzieli od dnia, gdy śmierć dla niego nadejdzie. Do dnia, gdzie choroba zrobi swoje. Do dnia, gdzie wszystko inne przestanie mieć znaczenie. Bo Alibabę skazano na śmierć. Handlarz wycenił jego życie na 9 tysięcy złotych. Tyle trzeba, by uratować jego istnienie. I nagle przychodzą nam do głowy rzeczy, których nie wiemy i nigdy nie będziemy mieli okazji się dowiedzieć. Nie wiemy, co go cieszyło. Nie wiemy, jakie miewał koszmary jako źrebak. Nie wiemy, które z gwiazd lubi, jakie kształty widział w chmurach. Nie wiemy czego naprawdę się boi, jakie wspomnienia są dla niego najcenniejsze. I zdajemy sobie sprawę, że nie mamy na to czasu. Że zaraz może go zabraknąć. Że za 72 godziny może być po wszystkim. Że Alibaba może zaraz zniknąć z tego świata, a my nigdy nie dowiemy się, jaki był.
Tym bardziej teraz, kiedy nikt nie ma głowy martwić się o takie konie jak Alibaba, bo świat nie radzi sobie z epidemią, a zwierzęta zeszły na drugi plan. Więc nigdy nie spełnimy jego życzeń, nigdy nie usłyszymy jego radosnego rżenia, nie zobaczymy go w galopie. I nagle zdajemy sobie sprawę, że czas się nie zatrzyma, że życie ucieka. Że kurczy się, a my jakby stoimy w miejscu. Nie możemy nic więcej zrobić.
Handlarz czeka, wskazówki zegara przesuwają się na tarczy, jakby głośniej i szybciej. Każda sekunda, każda minuta przybliża Alibabę do śmierci. I już widzi drzwi ubojni. Już wita się z zimnym, rzeźnickim nożem. Nie ma dla niego nadziei? Nie ma dla niego ratunku, żaden cud się nie wydarzy. Smutna życiowa zabawa w „berka”. Śmierć go dogania, a on biegnie, ucieka. I nawet nie zdaje sobie sprawy, że coraz wolniej. Coraz mniej sił. A świat się dziś zatrzymał. Stoi sparaliżowany. I trudno prosić o pomoc. Trudno błagać o ratunek. Czas ucieka, jak piętra w spadającej windzie. Życie ucieka, a śmierć ma zawsze czas, by się zatrzymać i spojrzeć w oczy. Dzisiaj spogląda w oczy Alibaby. Jest już tak blisko. Nieubłagana i ciemna. Przerażająca i mroczna.
I nagle przychodzi mu do głowy straszna myśl „A jeśli oni zamierzają mnie zabić? Wymażą wszystkie ślady mojego istnienia na ziemi. Śmierć nie poprosi o nic w zamian. Ukłoni się na moim pogrzebie, przyjmie wyrazy uznania za dobrze wykonaną robotę i zniknie… A ja razem z nią.”
Prosimy, pomóż uratować Alibabę przed śmiercią. Niech jego końskie życie nie zakończy się tam, w szarej, brudnej ubojni. Potrzeba 9 tysięcy na wykup go od handlarza. Ale to nie wszystko. Jeśli uda się go nam wykupić, transport do naszego folwarku to kolejne 1300 złotych. A kiedy w końcu do nas trafi, potrzebował będzie specjalistycznej opieki, diagnostyki i leczenia. Mamy 72 godziny. Teraz kiedy to czytasz, nawet już mniej - termin mija w najbliższą niedziele. Bo czas się nie zatrzymał. Wskazówki zegara przesuwają się coraz głośniej. Tik tak… tik tak…
Ładuję...