Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Pięknie prosimy, nie zostawiaj nas tutaj… Przecież urodziliśmy się w domku i my się naprawdę dworku boimy. Tyle tu dźwięków, zapachów, wszystkie są obce i naprawdę nas przerażają. Prosimy, weź nas z powrotem do domu, obiecujemy dużo nie jeść…
Siedzieliśmy z siostrą pod drzewem i z przerażaniem patrzyliśmy jak nasz człowiek odchodzi. Szedł szybko, chyba żebyśmy nie mieli szansy go dogonić. Nawet nie próbowaliśmy, byliśmy sparaliżowani strachem. Każdy dźwięk sprawiam, że zamieraliśmy i przytulaliśmy się do siebie mocniej. Był wieczór, a my tak w bezruchu przesiedzieliśmy całą noc. Rano zaczęli chodzić nieopodal ludzie, ale wszystko tak nas przerażało, że nie byliśmy w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
W pewnym momencie poczuliśmy, że ktoś na nas patrzy, odwróciliśmy główki i zobaczyliśmy koło nas panią z jedzeniem dla kotów w rękach. Przyglądała nam się i zakiciała. Na dźwięk jej głosu strach ustąpił rozpaczy, zaczęliśmy rozpaczliwie płakać i wdrapywać się na ręce po nogach. Pani wzięła nas na ręce, zaniosła do domu, tam zapakowała do pudełka dla kotków i zniosła do takiej kliniki gdzie się leczy zwierzątka. Zostaniemy tu przez chwilę na badaniach i jakiś innych rzeczach, a potem byśmy bardzo chcieli znaleźć dom, tym razem taki prawdziwy, który nas nigdy nie wyrzuci.
Kociczkę Alikę i kocurka Kamau znalazła pod drzewem pani, która dokarmia dzikie kotki koło swojego bloku. Zapewne ktoś uznał, że domowe kocięta sobie poradzą w grupie dorosłych, dzikich kotów… Maluszki są czyste, dość pulchne, no jak to domowe koty. Musimy znaleźć im fajne domy, ale najpierw trzeba je odrobaczyć, odpchlić, przebadać na choroby zakaźne i dwa razy zaszczepić.
Muszę też spędzić kilka dni w lecznicy, żeby przynajmniej ewentualnych robaczków się pozbyć. Błagamy o pomoc dla tych porzuconych kruszynek…
Ładuję...