Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Azazel ma się zdedydowanie lepiej! ❤️ Dzięki pomocy weterynaryjnej jego noga niemal całkowicie się wygoila, na msc jeszcze jest skazany na ubranka, by całość zarosła mu sierścią, dodatkowo trzeba bahawioralnie przepracować z nim jego odruch nadmiernego lizania tego miejsca, by zapobiec nawrotowi problemu - to zadanie, które wyznaczyliśmy sobie z behawiorystka na luty, od momentu przeprowadzki na nowe, spokojniejsze mieszkanie. Czeka nas jeszcze trochę pracy nad jego zachowaniem i problemami psychicznymi, ale ważne, że na ten moment wszystko gra somatycznie, za co jestesmy ogromnie wdzięczni ❤"
Azazel to kot przygarnięty na szybko, ale który z samego początku, mimo mojego braku doświadczenia, był kotem marzenie. Zero problemów, jak chodząca przytulanka, ale jednocześnie turbo inteligentny, a przynajmniej na tyle, na ile jego kilkumiesięczny umysł pozwalał.
Czarny kot, niby pechowo, a jednak okazał się największym szczęściem, jakie mogłam sobie wtedy wyobrazić. Stopniowo douczałam się i edukowałam, żeby jemu, a później także przygarniętemu kilka miesięcy po Azazelu, Lucyferowi, zapewnić jak najlepsze warunki życia i jak spędzać z nimi możliwie jak najwięcej czasu. Kociaki dogadują się świetnie po dziś dzień, co mnie niebywale cieszy, ale też sielanka kiedyś musiała dobiegnąć końca. Po przeprowadzce na nowe miejsce z kociakami, mimo pod nich dobranej lokalizacji i standardu mieszkania, które było przystosowane do czworonożnych mieszkańców, Azazel zaczął mieć problemy z pęcherzem. Początkowo z weterynarzem myśleliśmy, że to pojedyncza akcja, kwestia zmiany terytorium i otoczenia, albo zwykły zbieg okoliczności i nie jest to związane z miejscem, ale sytuacja się powtórzyła po kilku miesiącach kilkakrotnie.
W sumie, by pomóc Azazelowi z opróżnianiem pęcherza, był wtedy w ciągu kilka miesięcy cewnikowany czterokrotnie (o ile dobrze pamiętam), z czego za ostatnim razem, w styczniu, tuż przed moją kolejną przeprowadzką, podczas ostatniego cewnikowania, Azazel wylizał, mimo kołnierza (albo właśnie wyrzucał kołnierzem podczas prób wylizania) sporo sierści na biodrze. Po ogoleniu nogi rana okazała się nieco większa niż przypuszczaliśmy, więc poza cewnikowaniem priorytetem stało się teraz też wygojenie nogi oraz ustabilizowanie nerwowych zapędów autodestrukcyjnych czarnej kluski. Wtedy już od jakiegoś czasu przyjmował Amitryptyline, ale by zadziałać bardziej doraźnie i szybciej, weterynarz zdecydował się na przepisanie Xanaxu na jakiś czas, by dodatkowo wspomóc moment przeprowadzki na nowe miejsce. Podczas przenoszenia na nowe mieszkanie stosowałam dyfuzory Feliwaya oraz obróżki feromonowe wg zaleceń, wszystko przeszło bez zarzutów.
Nadszedł lock down, siedziałam z nową współlokatorką w mieszkaniu z kociakami, rana na nodze powoli, ale ładnie się goiła, po czym w pewnym momencie jakby przestała - na biodrze pozostał mały skrawek nie do końca wygojonej skóry bez sierści, który najprawdopodobniej Azazel wylizywał, gdy nie był pilnowany. Ale problemy z pęcherzem nie wracały, do czasu. We wrześniu, czyli po pół roku przerwy, koszmar powrócił bez zapowiedzi.
Nie potrafiłam znaleźć przyczyny, mimo że po perypetiach nasunął nam się wniosek, ze jego przewlekle problemy z pęcherzem wynikają ze stresu, nie potrafiłam znaleźć czynnika stresogennego, który mógł wpłynąć na nawrot choroby. Ale lecimy, znowu cewnik. Niestety, problem pojawił się z niewygojona noga - w obawie, że może wdać się zakażenie, weterynarz zdecydował się odświeżyć ranę i ją zszyć, zabezpieczając przed ewentualnym dostaniem się moczu.
Cewnik ściągnięty po kilku dniach, bez komplikacji, ja też w pełni przełożyłam oba kociami na tylko mokra karmę, totalnie rezygnując z suchej, nawet jako dodatek, żeby nie ryzykować zmniejszonej podaży wody w organizmie. Po 12 dniach ściągamy szwy z nogi, niby wygląda dobrze - i kolejny dramat. Po 3 godzinach wróciłam do domu do kota z otwarta jamą w nodze, od razu zawiozłam go zakrwawionego do weterynarza, kolejnego dnia miał szytą nogę po raz kolejny.
Nie wiemy czemu się nie wygoiło, skoro noga i cały proces gojenia wyglądał prawidłowo. Tym razem Azi został wpakowany w urocze ubranko, by całkowicie zakryć mu dostęp do nogi, by futrzasty gimnastyk nie dotarł do strefy lizania w żaden sposób oraz by nie stresować go kołnierzem, którego ewidentnie nie toleruje.
Tydzień po zabiegu powtórnego zszywania girki trafiłam do weta powtórnie, bo podejrzewałam u Azazela anemię. Nie myliłam się i niestety szukamy przyczyny tej anemii do dziś, co jakiś czas powtarzając morfologie krwi w ramach kontroli. Co prawda Azazel wygląda nieco lepiej, w czwartek trzeba spojrzeć, czy nie musi mieć ściąganych szwów, by mu nie wrosły, ale nadal wisi nad nami anemia, ryzyko nawrotu problemów z sikaniem choćby przez ciągły stres jeżdżenia co kilka dni do weterynarza... A nie chce tracić mojego kochanego przyjaciela, tylko dlatego, że ma problemy ze stresem. To ciągła walka, i dalej tak będzie, zdaje sobie z tego w pełni sprawę. Ale jestem też zdecydowana, by walczyć tak długo, jak to będzie konieczne i dobre. "
Bardzo prosimy o wsparcie, bez Waszej pomocy nie uda się.
Ładuję...