Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Maluchy urosły i znalazły nowe domy. Dziękujemy za wsparcie
Wszystkie maluchy nadal pod naszą opieką
Dwa z nich ciągle też pod opieką lekarzy.
Prosimy - pomóżcie je leczyć i utrzymać
Maluszki podrosły, zostały zaszczepione, nadal jednak uodparniamy.
Prosimy o wsparcie bo faktury za ich leczenie wciąż są nie zapłacone.
Okolice Rzeszowa, place parkingowe i zaplecze pewnej firmy. Wśród samochodów i maszyn wolnożyjąca młodziutka kotka. Kotka w firmie pojawiła się jesienią 2018 roku. Czy ktoś ją tam porzucił, czy się zagubiła? Tego nie wiemy i wiedzieć nie będziemy.
Ludzie zwrócili na nią uwagę, nawet dali jeść - i tak została w firmie. Jakoś przetrwała zimę, a wiosną "odwdzięczyła" się za karmę czwórką malutkich Bączków. Bo choć ludzie karmili, to nie pomyśleli o kastracji. Nie przewidzieli, że mała kicia tak szybko może powić maluszki. Nie przewidzieli też dalszego rozwoju wypadków... Potoczyły się tak szybko, że w zaganianym świecie nikomu nie przyszło do głowy, że nagle z dnia na dzień będzie musiał zmierzyć się z tragedią i bezradnością.
Kiedy zadzwonił fundacyjny telefon, usłyszeliśmy tylko drżący głos mówiący, że kotkę zabił samochód. Zostały cztery kilkudniowe maluszki. I tak właśnie zaczęła się historia maluszków w domu tymczasowym fundacji Felineus.
Kiedy kocięta trafiły do nas, były bardzo maleńkie, wychłodzone i wycieńczone. One już wtedy musiały stoczyć pierwszą walkę o przetrwanie i pewnie gdyby nie to, że krzyczały o pomoc, nie zostałyby nawet znalezione. Ale wola życia sprawiły, że udało się postawić je na nóżki, a dokarmiane szybko rosły. Kiedy miały 2 tygodnie, zaczęły tracić odporność, pojawił się niebezpieczny wysięk z noska. Musieliśmy wprowadzić środki odpornościowe i antybiotyk. Maluchy rozpoczęły kolejną walkę o przeżycie. Pokonaliśmy chorobę, maluszki zostały pierwszy raz odrobaczone. Nagle pojawiły się kolejne problemy. Okazało się, że małe kocięta mogą być tak zarobaczone, że doszło do zatrucia robakami. Jeden z malców trafił nawet na kilka dni do kociego szpitala, a jego życie wisiało na włosku.
Ale Lekarze stanęli na wysokości zadania i uratowali życie małemu szkrabowi.
Kochani, takie historie u nas w fundacji zdarzają się bardzo często. I choć maluszki są cudowne to gdyby nie fakt, że mieliśmy dla nich miejsce, umarłyby z głodu i chłodu. A wystarczyłoby trochę chęci i czasu, żeby wykastrować matkę, zanim zaszła w ciążę.
Maluszki czeka jeszcze długi pobyt w domu tymczasowym. Dlatego potrzebujemy Waszego wsparcia. Potrzebujemy mleka, podkładów, a przede wszystkim pieniędzy, żeby sfinansować dotychczasowe leczenie i to, co ich czeka w przyszłości - między innymi profilaktykę (kolejne odrobaczania oraz szczepienia). Pomożecie?
Ładuję...