Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Balbinka pojechała bezpośrednio do adopcji.
Jest w sprawdzonych rękach u mojego znajomego Wojtka, który ma stajnię niedaleko nas. Jest tam już uratowany dzięki Waszej pomocy Kubuś z Klaudią.
Będzie miała tam na pewno dobrze. Wojtek jest kowalem, więc od razu zajmie się jej kopytami. Tak na pierwszy rzut oka Balbinka jest w dobrej formie, ale i tak obejrzy ją weterynarz.
Jeszcze raz dziękuję Wam wszystkim za pomoc w jej ratowaniu. Zbiórka na Balbinkę jakoś powoli szła, też z powodu ceny Balbinki, bo jest ona bardzo dorodną klaczą. Całą brakującą kwotę wpłacił pewien dobry pan z Poznania i Balbinka już przed weekendem była bezpieczna i przyjechała do adopcji.
Balbinka jest wiejskim koniem i całe życie upływało jej podobnie. Co rok rodziła źrebaka i co rok gospodarz odbierał jej go na tyle wcześnie, że za każdym razem cierpiała z tęsknoty.
I mimo że działo się to rok po roku, Balbinka nie umiała się przyzwyczaić i dopiero urodzenie się kolejnego dziecka dawało ulgę jej cierpieniu. A co działo się z jej dziećmi? To, co zwykle na wsi – klaczki zwykle idą na sprzedaż, a potem zwykle wiodą życie rodząc kolejne źrebaki, tak jak Balbinka. A ogierków nie potrzeba na wsi aż tyle. Ogierki nie rodzą więc nie przynoszą dochodu. Zatem jeśli źrebaczek miał pecha i urodził się jako ogierek, najczęściej trafiał do ubojni jeszcze jako dziecko.
Dopóki Balbinka mogła rodzić, była potrzebna. Jej życie było może i smutne, ale dostawała zawsze siano i owies, czasem była wypuszczana na dwór. Ale przy ostatnim źrebaczku pojawiły się komplikacje. Poród był trudny i maluch nie przeżył. Balbinka tak, ale weterynarze zgodnie orzekli, że rodzić to ona już nie będzie.
W ten sposób Balbinka stała się zbędna i należało wymienić ją na nową, młodszą i zdolną do rodzenia. A Balbinkę bez zbędnych sentymentów gospodarz sprzedał handlarzowi koni rzeźnych.
Balbinka jest zdziwiona. Do tej pory nie opuszczała gospodarstwa. Teraz zmuszono ją do wejścia na ciężarówkę, a potem zamknięto tu, w niskim, cuchnącym, pozbawionym okien pomieszczeniu chlewni.
Kiedy wchodzę do środka, żeby zobaczyć Balbinkę, muszę zapalić latarkę, bo wewnątrz nie ma nawet elektrycznego światła. Klacz spogląda na mnie z niemym pytaniem w oczach. Dlaczego ona tu jest? Co będzie dalej? Może to dobrze, że konie nie rozumieją ludzkiej mowy. Inaczej musiałbym jej powiedzieć, że jest tu, bo nie jest już potrzebna. I że dalej będzie tylko jeszcze jedna ciężarówka, a potem strach, ból i śmierć.
Na szczęście mogę udawać, że nie rozumiem, o co Balbinka pyta. Więc tylko głaszczę ją po szyi i wychodzę. Żeby zmienić przyszłość Balbinki, potrzebujemy 12.600 złotych. Tak wycenił ją handlarz. To duża kwota, ale wierzę, że mamy szansę wspólnie ją zebrać, jeśli się postaramy.
Drodzy Państwo, do wczoraj był termin na wpłatę kolejnej transzy za Balbinkę. Jeszcze późnym popołudniem brakowało nadal bardzo dużo i już niemal straciłem nadzieję, że się uda. Ale zdarzył się cud – wieczorem pewna osoba o wielkim sercu wpłaciła całą brakującą do transzy kwotę! Dziękuję z całego serca!
Teraz została nam już do spłaty tylko ostatnia transza. Wierzę, że razem nam się uda. Mamy czas do kolejnego czwartku, czyli 23 marca.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, opłaty za weterynarza i kowala, pierwsze miesiące utrzymania oraz specjalistyczną paszę. Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387
Ładuję...