Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bmbaryła dożył swoich dni u opiekunki która karmiła go na działkach przez kilka lat.
Dziękujemy za pomoc.
Bambaryła dzielnie walczy o każdy dzień. Wyniki utrzymają się na stałym poziomie ale kreatynina w granicach 4 zmusza nas to ciągłego podawania mu leków i co jakiś czas wymaga przepłukania organizmu.
Leczenie i karma dla takiego kota sa bardzo drogie.
Dlatego odnawiamy akcję po raz kolejny i prosimy o wsparcie.
Bambaryła jest pod stałą opieką weterynarzy i tak już pewnie zostanie do końca jego dni. Kotek jest codziennie nawadniany, przyjmuje cały czas leki, ale jego wyniki nadal nie wróciły do normy.
Wsparcie dla niego jest wciąż bardzo potrzebne.
Czy kot wolnożyjący jest samowystarczalny? Czy jeśli zwierzę nie ufa człowiekowi to naprawdę znaczy, że go nie potrzebuje? A co się stanie, gdy pewnego dnia zmieni zdanie i zapragnie skończyć z kocią włóczęga? Historia, którą dziś opowiemy, nie jest jedną z tych dobrze już znanych.
Wszystko zaczęło się w czasach, kiedy nie istniała jeszcze Fundacja Felineus. Grupa osób, dziś zwana „karmicielami i wolontariuszami”, a wtedy co najwyżej „dziwakami”, postanowiła odmienić los działkowych wolnobytujących kotów. Oprócz dbania o ich dobrostan poprzez regularne dokarmianie i zapewnianie schronienia w robionych własnoręcznie budach, postanowili zająć się także problemem kastracji. Udało im się zdobyć klatkę-pułapkę, znaleźć kompetentnego weterynarza, zrzucić po kilka groszy, aby zrealizować założone cele. Jednym z kotów wyłapanych 10 lat temu, w ramach tej samozwańczej akcji ludzi dobrego serca był Bambaryła. Już wtedy został oceniony na ok. 8-letniego kocura. Mimo wieku, był w pełni sił, na dodatek syczał i prychał , domagając się wypuszczenia tam, skąd go zabrali. Tak też się stało, Bambaryła wrócił na działki, gdzie przez 10 lat zawsze mógł liczyć na pełną miskę i „dach” nad głową.
Bambaryła nie narzekał na swój koci los. Z czasem oswoił się nieco i zaufał swoim karmicielom. Zdarzało się nawet, że pozwalał się pogłaskać. Nigdy jednak nie szedł za nimi i do głowy mu nie przyszło, aby wpraszać się na „salony” mieszkań wielkopłytowego budownictwa. W gruncie rzeczy lubił przecież swoje działki i budę, z której przeganiał każdego innego kota, który choć próbował do niej wejść. Oj tak, Bambaryła zdecydowanie był kocim królem ogródków działkowych.
Pewnego dnia jednak wszystko się zmieniło. Bambaryła, jak zawsze czekał na wizytę karmicieli. Kiedy przyszli nie witał ich radośnie jak zawsze, jego mina była bardzo poważna, jakby chciał im przekazać coś ważnego. Widok pełnej miski smakołyków także nie zrobił na nim wrażenia, w zasadzie Bambaryła tego wieczoru wcale nie chciał jeść. Jedna z karmicielek zmartwiona podeszła do niego i przykucnęła patrząc mu w oczy. I wtedy właśnie jego wzrok wyraził więcej niż słowo.
„Od wielu lat dostaję od was więcej niż mi trzeba, nigdy o nic nie prosiłem, a dziś chcę poprosić ten pierwszy raz. Jestem już zmęczony, mam 18 kocich lat, wzrok już nie ten i coraz chłodniej mi w mroźne dni. Nie czuję się najlepiej i chyba nie mam już sił rządzić na działkach. Czy możecie mi pomóc? Czy mogę dziś pójść z wami, do waszych domów i nie wracać tu więcej?”
Kobieta bezbłędnie odczytała kocią prośbę i zabrała Bambaryłę ze sobą. Skontaktowała się także z Fundacją Felineus, by poprosić o pomoc w leczeniu i diagnostyce kocura. Zgodziliśmy się pomóc i tak Bambaryła trafił do lecznicy. Wykonane badania wykazały anemię i problemy z nerkami. Z paczką leków i zaleceń żywieniowych Bambaryła pojechał do domu swojej karmicielki. I chociaż nigdy nie bywał „na salonach”, w mieszkaniu odnalazł się bardzo szybko, nie robiąc przy tym zbędnego zamieszania. Niestety, na drugi dzień kocur znów poczuł się gorzej. Tym razem po wizycie w lecznicy, lekarze postanowili pozostawić go w szpitalu. Bambaryła przyjmuje kroplówki i leki wspomagające pracę nerek, a my trzymamy mocno kciuki, aby było lepiej.
Nie wiem jak długo Bambaryła będzie wśród nas. 18 kocich lat i chore nerki to, niestety, nie jest dobra wróżba. Dla nas nie ma jednak znaczenia czy podarujemy mu 2 miesiące czy 2 lata życia, każdy kolejny dzień życia jest bezcenny. Ile tylko będzie się dało, chcemy mu pomóc żyć bez bólu (od teraz już w ciepłym mieszkaniu), a kiedy nadejdzie kres jego dni pozwolić mu odejść w spokoju i bez cierpienia.
I choć może niektórzy z was pomyślą „po co płacić na starego kota skoro zaraz umrze” to dla nas każde życie ma taką samą wartość. Dlatego prosimy o finansowe wsparcie, które pomoże nam pokryć koszty leczenia i opieki nad Bambaryłą do końca jego kocich dni.
Ładuję...