Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bartuś jest już u mnie. Trochę jest widać przejęty tym co się ostatnio dzieje. I ten pobyt u handlarza, i transport, i tu to nowe miejsce.
Ale jak spędzi trochę czasu z innymi końmi na pastwiskach to mu się na pewno poprawi.
Do Bartusia bardziej by pasowało imię Bartek, bo jest duży. A zresztą już tu mamy jednego Bartusia.
Jeszcze raz dziękujemy razem z Bartusiem za uratowanie życia i pozdrawiamy
Lubelska mała wieś, tu handlarz prowadzi swój tragiczny biznes. Znam te rejony, bywam tam często, widuje rolników wracających z pola.
Widuję drobnych pijaczków pod przydrożnym Lewiatanem, dzieci ganiające za obdartą piłką i pojedyncze konie, którym przyszło pracować dla swoich gospodarzy. Jeden z tych pijących panów jest tu dobrze znany. To on przyprowadza kolejne konie pod bramę handlarza. Dobrze się zna z innymi rolnikami i pośredniczy przy takich transakcjach od wielu, wielu lat.
Bartuś to jego kolejna ofiara. Nawet tu nie przyjechał, on tu przyszedł na własnych nogach, Widziałem jak zataczający się człowiek, wchodził na podwórko z kulejącym koniem, krzycząc pod nosem, że ma kolejnego starucha na mięso. Wraz z nim i Bartusiem przywlókł ze sobą fetor wódki i kwaśnego potu. Uwiązał Bartusia do maszyny i odszedł z rzeźnikiem za róg, zapewne się rozliczyć. Spojrzałem na posiwiałe skronie, nogi wygięte zbyt ciężką pracą. Na opuchnięte stawy, na zarwane plecy. Na to, jak bardzo nieporadnie staruszek kręci się wkoło zaskoczony miejscem, w którym jest. Jakby zdziwiony, że to już. Koniec. Że nie będzie ani emerytury, ani odpoczynku po tylu latach pracy.
Handlarz wrócił, popatrzył na starego konia i na mnie. Powiedział, że „takiego trupa trzymać nie będzie, bo nie wiadomo czy nie zdechnie”. Że mogę go wziąć, ale jak padnie to i tak mam zapłacić. Dodał, że Bartuś ma 23 lata. Pracował jako służący w gospodarstwie, nabawił się kontuzji, nikt go nie leczył, więc już do niczego się nie nada. A na wsi wiadomo, darmozjada nie chce nikt trzymać.
Porobiłem kilka zdjęć, już przy handlarzu. Bartuś spoglądał mi w aparat, jakby wiedział, że to moment, w którym ważą się jego losy. Za jego życie i za to, że handlarz poczeka na spłatę, trzeba zapłacić 6000 zł. Warunkiem jest, że do 6 grudnia wpłacę minimum 1000 zł. Potem reszta.
Wiem drodzy Państwo, że Bartuś powinien mieć już emeryturę. Całe życie pracował na to, ale nikogo jego los nie interesuje. Po latach służby znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Gdyby tego dnia mnie tu nie było, już dawno pojechałby do ubojni tak jak wiele jego poprzedników, którzy tyle szczęścia nie mieli. Oferta handlarza jest nie do negocjacji, czasem uda się mi go przekonać, by zszedł z ceny, ale kiedy rzeźnia może dać mu tyle samo bez czekania, nie da się z nim rozmawiać.
Z całego serca proszę o pomoc dla Bartusia, ten kulawy staruszek może jeszcze doświadczyć spokoju i wolności wśród innych zwierząt, które wspólnie już ocaliliśmy. Ale trzeba go uratować.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, opłaty za weterynarza i kowala, pierwsze miesiące utrzymania oraz specjalistyczną paszę. Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387
Ładuję...