Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani, dzięki Waszej pomocy udało się odchować maluszki :) Cała kocia rodzina znalazła swoje domki :)
Historie wszystkich kotków porzuconych na działkach są takie same, albo prawie takie same – był dom, dom nas już nie chciał i ot tak zostaliśmy na tych działkach jak urlop czy sezon się skończył. Czasem ludzie nie chcą kocurków, bo dojrzały i ich siusiu brzydko pachnie, a czasem, tak jak mnie nie chcą kotek, bo zaszły w ciążę. Nie raz słyszeliście, jak bardzo kotki przeżywają porzucenie, to ja Was zanudzać nie będę, ale powiem tylko, że naprawdę przeżywamy bardzo. Jednak porzucenie kotki i maluszków to coś koszmarnego.
Ja sobie zupełnie nie radziłam, nie potrafiłam znaleźć jedzenia, bo zawsze stało w miseczce, nie wiedziałam gdzie schować dzieci, bo jak się chciałam kiedykolwiek w życiu schować, wciskałam się pod kanapę. Dzikie działkowe kotki mnie biły i przeganiały od jedzenia i gdyby nie dobrzy ludzie moi synowie by nie przeżyli. Zaopiekowali się nami, dali mi jeść i pozwolili nam spać na swoim tarasie, a końcu znaleźli ciocie. Ciocie mówią, że ja skończę karmić dzieci i przejdę zabieg, to będziemy szukać dla mnie domu, że poszukamy dobrych domów dla moich synów, tylko wiem, że ciocie na to wszystko nie mają pieniążków, wiem, że im bardzo trudno i dlatego pomyślałam, że poproszę Was pięknie o pomoc…
Bastet pojawiła się z malusimi kociętami na działkach, dobrzy ludzie zajęli się kocią rodziną, jak mogli najlepiej, a potem zaczęli szukać dla nich pomocy. Zawsze się nad tym zastanawiamy i nigdy nie udało nam się tego zrozumieć – jak można przez wiele miesięcy mieć kotka w domu, głaskać go, karmić, pewnie pozwalać nawet spać ze sobą w łóżku, a potem ot tak wyrzucić… Bastet jest młodziutką, przemiłą, domową kotką, która zwyczajnie przestała dla swoich do niedawna ludzi cokolwiek znaczyć. Jej się udało, ale wolimy się nie zastanawiać, ilu takim jak ona się nie poszczęściło.
Morris, Behemot, Ifryt, Maurycy i ich mama są ogólnie zdrowi i widać, że nie żałowano im jedzonka, na szczęście nie musimy ich leczyć. Nie mamy jednak funduszy nawet na podstawową opiekę weterynaryjną dla kociej rodzinki – mamę, jak skończy karmić, musimy wysterylizować, całą piątkę odrobaczyć, odpchlić, zaszczepić, przy czym malce dwukrotnie i wszystkich przebadać na choroby zakaźne. Błagamy, pomóżcie nam, ten rok jest dla nas koszmarny, sami nie damy rady…
Ładuję...