Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie zbiórki. Za zebrane pieniądze udało nam się opłacić leczenie chorych bezdomniakow.
Ostatnio krążą nad nami czarne chmury, a właściwie nie nad nami, a nad kotami, którymi się opiekujemy. Tym razem padło na dwie wolno żyjące kotki, które dokarmiamy od lat - Zuzankę i Żabkę. Od kilku dni obie kotki coraz słabiej jadły, kryły się w budkach oraz bardzo ciężko oddychały. Trzeba było działać i złapać kotki na przegląd weterynaryjny, badania oraz leczenie. Nie było łatwo, ale udało się. Koteczki są z nami. Jutro czeka nas wizyta u weterynarza, ale co dalej?
Kotki dokarmiamy od 4 lat. Od 4 lat są dzikusami, którym daleko było do nakolankowych miziaków. Wszystko zmieniło się kiedy poczuły, że w szpitaliku, w którym obecnie przebywają, nie ma mrozu, nie pada, jest sucho, ciepło i nie trzeba bać się czyhających z każdej strony niebezpieczeństw. Żabka pcha się na ręce człowieka, Zuzanka choć nieśmiała, tak potrafi mruczeć na całego. Chcielibyśmy, by koteczki tak już czuły się zawsze, chciałybyśmy, by po zakończonym leczeniu zostały z nami i mogły szukać domu. Tylko jak mamy im to zapewnić kiedy ciąży na nas ogromny dług? Nie jesteśmy w stanie spłacić go bez Waszej pomocy, a z długiem nie możemy zająć się kotkami dłużej niż to konieczne, czyli do czasu ich wyleczenia.
Możecie pomóc nam odmienić ich los wpłacając choć złotówkę na naszą zbiórkę Czy pozwolisz im z nami zostać?
Brudny, śmierdzący, zasmarkany... Z ropą cieknącą z pyska. Niewarty uwagi... Niewarty tego, by się zatrzymać, by wyciągnąć do niego rękę. Ile czasu czekał, aż ktoś mu pomoże? Wśród tłumu ludzi nie zatrzymał się nikt. Przestał już wołać o pomoc, przestał prosić. Czekał już tylko aż nadejdzie koniec.
Czy mogliśmy go ominąć? Czy mogliśmy jak wszyscy inni powiedzieć "zostaw go, jeszcze czymś Cię zarazi" albo "matko, jaki brzydal"? Nie. Zatrzymaliśmy się. Wyciągnęliśmy do niego rękę, a on wstał. Wstał i resztkami sił podszedł do naszej wolontariuszki. Otarł się o rękę i nie mając sił, by się opierać, pozwolił wziąć się pod kurtkę. Pomimo smrodu, setek pcheł, brudu, krwi z odmarznietych opuszek nasza wolontariuszka trzymała go pod kurtką ogrzewając wycieńczonego kota sobą, aż dotarła z nim do weterynarza, a następnie do naszego kociego szpitalika. Ratowała życie wiedząc, że nie mamy miejsca, wiedząc, że długi nas po prostu dobijają.
Tak powinien postąpić każdy. Każdy powinien zareagować, by zapobiec przedłużającemu się cierpieniu, a w końcu śmierci. Niestety ponownie ten obowiązek spadł na nas, bo serce nie pozwala nam zostawić umierającego kota na ulicy. Tylko za co mamy mu pomóc? Nie mamy pieniędzy na wykonanie badań, na utrzymanie, a to wszystko przez ciągnące się za nami długi...
Jeśli doczytałeś/-łaś do końca to jesteś z nami.
Jeśli tu jesteś, to wiemy, że los zwierząt nie jest Ci obojętny.
Jeśli nie jest, błagamy pomóż nam walczyć o los bezdomnych zwierząt, o Stasia... bo takie imię otrzymał kolejny bezdomny kot. Nie chcemy, by przez długi Staś był ostatnim uratowanym przez nas kotem.
Ładuję...