Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bezogonek czeka na adopcję w lecznicy weterynaryjnej. Odzyskał zdrowie i przytył kilka kilogramów.
Wielki, piękny, zdrowy kocur.
Wolontariusze mają pod czasową lub dożywotnią opieką podopiecznych, którzy mają za sobą często skomplikowane historie. W nasze ręce trafiają bardzo rozmaite przypadki i wymagają od nas niełatwych wyborów.
Trudne są decyzje, gdzie już nie ma nadziei i trzeba zwierzęciu pozwolić odejść. Jednak najtrudniejsze są te sytuacje, gdzie zwierzę jest poszkodowane tak, że grozi mu trwała niepełnosprawność i potrzebna jest skomplikowana opieka. Wówczas każdy z nas boryka się z dylematami etycznymi: ratować czy uśpić. Każdy wolontariusz podejmuje indywidualne decyzje, oblicza szanse zwierzęcia na godne życie i swoje możliwości zapewnienia mu odpowiednich warunków lub znalezienia ich u innych osób.
Kot, o którym tu chcemy napisać i którego Wam pokażemy na fotografiach, to właśnie taki trudny przypadek. Zwierzak przyszedł do domu jednorodzinnego na wsi: chudy, wynędzniały z urazem ogona. Ludzie, do których przyszedł, nie wygonili go - odkarmili i postanowili poszukać pomocy. Jedna z naszych wolontariuszek została zawiadomiona o cierpiącym zwierzaku i pojechała po niego.
Kot był ufny i miły, został zapakowany do transportera i odwieziony do lecznicy. Uraz wyglądał fatalnie! Lekarze weterynarii określają takie przypadki jako syndrom "końskiego ogona". Kot miał wyrwany ogon przy nasadzie, tj. przy odbycie. Ogon zwisał mu bezwładnie i był ubrudzony odchodami.
Była to jedna z tych sytuacji, gdzie konsekwencją urazu mogło być trwałe kalectwo. Wyglądało na to, że przy złamaniu mogły zostać uszkodzone nerwy zwieraczy i zwierzę do końca życia nie będzie kontrolowało swoich potrzeb. Przy pozostawieniu kota przy życiu trzeba wówczas dużej determinacji, stałej opieki i kontrolowania zdrowia zwierzęcia, a szczególnie stanu pęcherza. Kot jednak zostaje zwierzęciem pieluchowym.
Cóż wolontariuszka, która zajęła sie kotem postanowiła, że jeśli będzie to przypadek nie rokujący zostanie poddany eutanazji lub jeśli przyjmie go schronisko - oddany do schroniska. Obie decyzje były fatalne i obciążające psychicznie. Niestety wolontariuszka, do której trafiło zgłoszenie o poszkodowanym kocie, ma już pod opieka ponad 20 innych zwierząt, wiec tak wymagającemu przypadkowi dom tymczasowy nie mógłby sprostać.
Kot trafił do zaprzyjaźnionej lecznicy, gdzie po burzliwej wymianie zdań, lekarze uznali, że trzeba dać zwierzakowi szanse. Kocur przeszedł tego samego dnia amputację ogona i wszyscy z dusza na ramieniu oczekiwali tego co przyniosą kolejne doby po operacji. Wbrew obawom, okazało się, że kocie potrzeby trafiają dokładnie do kuwety i kot kontroluje fizjologię. To zaledwie pierwsze dni po operacji kota, ale wydaje się, że zwierzak miał ogromne szczęście i jedyna pamiątka po przykrym wypadku będzie brak ogona. Kot przebywa w lecznicy, jest troskliwie opatrywany i leczony (podziękowania dla całego zespołu Przychodni Weterynaryjnej Vet Care z Pogórza, k. Gdyni).
Bardzo prosimy Was o wsparcie dla tego biedaka i ciepłe myśli. Dziękujemy z góry za każdy grosz. Kot po rekonwalescencji będzie gotowy do adopcji! Już zatem apelujemy o dom dla tego przemiłego chłopaka!
Ładuję...