Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Diesla przedstawiliśmy Wam na początku grudnia 2020. Kocurek, który zimą chciał się tylko ogrzać i dostał się pod maskę samochodu. Nie wiele brakowało, aby to było jego ostatnie "ciepłe" wspomnienie. Byliśmy pełni obaw, czy uda się go uratować. Trzy złamane łapki, zdarte ogromne połacie skóry, odkryte mięśnie... Wiele miesięcy leczenia, rehabilitacji, trudnej opieki, której podjął się dom tymczasowy, postawiło Dieselka na łapki. I wiecie co?! Teraz już nie ma Diesla. Teraz jest przecudowny Kacperek, który ma swój dom!
Co my tu będziemy dużo pisać Tak napisała Klara
jego opiekunka:
" Miał zostać tylko na tymczas, na okres leczenia, jak to powiedziałam- na święta! Widocznie u nas w domu święta będą już cały rok i całe życie! Mały waleczny kotek tak wszystkich rozkochał, że nie było mowy o szukaniu dla niego innego domu! Teraz z Kacperka Połamańca zrobił się Kacper, całkiem dobrze radzący sobie ze swoim prawie-sprawnym tylnym napędem! Skacze, biega, goni sie z resztą kotów, sypia z nami w łóżku. Pełnia szczęścia.".
Aż sie wzruszyliśmy, czytając to i podziwiając jak pięknie wygląda teraz Kacperek
Ogromnie dziękujemy tym wszystkim, którzy Kacperka wsparli finansowo, i tym którzy o nim pamiętali i trzymali za niego kciuki. Udało się!!!
Tak to się zaczęło:
Historia Diesla cz.1
Historia Diesla cz.2
Warto pomagać i można robić to na wiele sposobów. I jak to wszystko później poskłada się w całość, to już tylko kroczek do happy endu.
Diesel nowy rok spedził pod troskliwym okiem swojej opiekunki tymczasowej - Klary, która zaprosiła go swojego domu. Nowy rok spędził już w swoim domu tymczasowym i tam bedzie kontynuował leczenie i rehabilitację.
Święta to jednak czas cudów Dieselek zrobił nam super niespodziankę...stanął o własnych siłach na łapkach I nawet qpala potrafi już zrobić stojąc i nie wywracając się Taki dzielny chłopak z niego
Przed nim jeszcze daleka droga do odzyskania pełni sił. Nie puszczajcie kciuków Mocno trzymajcie i ślijcie dobre myśli dla tego dzielnego samochodziarza - Diesla. Imię idealne, czyż nie?
Ogromne podziękowania dla dr Jarzębowskiego, który poskładał młodego w jedną całość oraz dla całego personelu, z lecznicy w Zabrzu, który troskliwie i z przejęciem opiekuje się maluchem
Ślicznie dziękujemy również wszystkim tym, którzy zareagowali na nasz apel o wsparcie finansowe dla Diesla
W dalszym ciągu prosimy i serdecznie Was zachęcamy do wsparcia leczenia i rehabilitacji Diesla.
Zima to zły czas dla kotów, które z natury są ciepłolubne. Często widzimy na fb ostrzeżenia, żeby sprawdzać przed odpaleniem auta, czy nie mamy kota pod maską. Kto to robi, nawet jak wie?! Niestety dzisiaj stanęliśmy przed decyzją, czy ratować kota, który chciał się ogrzać. Było mu zimno, a ciepły jeszcze silnik samochodu kusił. Właściciel auta niestety nie sprawdził, czy ma lokatora. Nie chcemy myśleć, jak się dowiedział...
Na szczęście nie wyrzucił znaleziska do rowu, tylko przyniósł do lecznicy. Na leczenie pieniędzy nie miał. I tu zaczęła się nasza rola, bo nie wiedząc jeszcze dokładnie jakie kot ma obrażenia i jakie będą koszty, zgodziliśmy się pomóc. W tym momencie nawet do głowy nam nie przyszło, żeby powiedzieć nie i skazać kota na eutanazję dlatego, że było mu zimno.
Cały dzień byliśmy w kontakcie z weterynarzem. Wspólnie zastanawialiśmy się, czy warto, czy przeżyje. Koszty ogromne, a gwarancji żadnej. Jednak jest w rękach najlepszego chirurga, jakiego znamy. A gdybać, czy wda się infekcja, czy nie, to na tym etapie tylko przypuszczenia. Kot to w sumie jeszcze kociak. Ma 4-5 miesięcy. Całe życie przed nim. Wierzymy, że da radę, ale kciuki bardzo potrzebne.
Obrażenia są duże. Połamane trzy łapy, zdarta skóra, mięśnie bez osłony. To budzi nasze największe zmartwienie, bo mieliśmy już taki przypadek. Leczenie trwało aż 8 miesięcy, ale się udało. Wierzymy, że z Waszą pomocą tym razem też się uda!
Na razie mamy mętlik i modlimy się, żeby kociak się wybudził i doszedł do siebie po znieczuleniu. Operacja trwała długo, a nie było możliwości rozłożyć jej na dwa etapy. Bez względu na efekt koszty już są wysokie. Trzeba było zastosować specjalną płytkę stabilizującą, żeby kot mógł szybko wstać. Leżenie w jego sytuacji jest niekorzystne. Płytka mała, ale cena wielka. Do tego sam koszt operacji to na dzień dobry tysiąc zł. Szpitalik, leki, opatrunki… Nawet nie chcemy tego na razie liczyć.
Kociak będzie też potrzebował domu, gdzie dojdzie do sprawności. Nie widzimy tego przy naszej ilości kotów.
Dużo pytań, a tak naprawdę na razie liczy się tylko to, żeby przeżył, żeby to ciepełko, którego chciał zaznać, nie było jego ostatnim ciepłym wspomnieniem...
Ładuję...