Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie, dalsze losy bocianów można śledzić na naszej stronie fundacjaazyl.eu
"Nasze" bociany z dnia na dzień czują się coraz lepiej i coraz pewniej. W ciągu dnia przebywaja u naszej wolontariuszki w ogrodzie a ostatnio postanowiły trochę "pomieszkać" również w jej domu.
Kiedy Maja i Przemek wrócili po krótkiej nieobecności do domu okazało się, że bociany postanowiły pozwiedzać. I sądząc po śladach, jakie zostawiły były dołaownie wszędzie: w salonie, w łazience a nawet na łóżku w sypialni.
Powoli zaczynają też zwiedzać okolicę. Kiedy pierwszy z bocianów poderwał się pierwszy raz do lotu i przeleciawszy nad budynkami wylądował w polu, w panice pobiegliśmy go szukać.
Był już wieczór, ściemniało się a my już oczami wyobraźni widzieliśmy lisa, który na niego poluje. Okazało sie, ze bocian doskonale wiedział, gdzie ma wrócić i po chwili wrócił na posesję. Ale od tej pierwszej wyprawy każdego dnia
wybierał się na coraz dalsze wycieczki. Zwykle odlatywał wieczorem i wracał rano. Zyskał więc wdzięczne imie Don Juan a my snulismy teorie, że pewnie ma gdzies w okolicy narzeczoną, do której lata wieczorami.
Któregoś dnia, na pierwszą wycieczkę wybrała się też Kropka (ma czarną kropkę na plecach). Nie poleciała daleko - do ogródka sąsiadów kilka domów dalej. Sąsiad, który nie wiedział, ze to "nasz " bocian nieco się zdziwił, jak nagle na jegopodwórku wylądował bocian, który na dodatek stukał mu dziobem w szybę tarasową. Zgadniecie, do kogo zadzwonił? Oczywiście do nas! A my bardzo ucieszyliśmy się, ze Kropka się odnalazła, od tej pory Kropka często odwiedza naszych okolicznych sąsiadów, choć teraz częściej przesiaduje na dachu sąsiedniego budynku. Z jednej strony trochę się martwimy, czy podczas tych wycieczek nic się jej nie przydarzy, z drugiej obawiamy się, że jeśli nie będzie latać, to nie uda jej sie w tym roku odlecieć z innymi bocianami.
Tak czy inaczej nasze bociany codziennie dostają u nas porcję drobiowych serduszek, choć powoli same zaczynają szukać pożywienia.
Bociany, które trafiły do nas po burzy, kiedy wichura zrzuciła ich gniazdo mają się dużo lepiej.
W ciągu dnia, dzięki uprzejmości naszych cudownych sąsiadów Mai i Przemka mają do dyspozycji wolierę, w której mogą się swobodnie przechadzać, zażywać kąpieli w wielkiej misce
i trenować skrzydła. To młode bociany, które jeszcze nie latały a powinny już zacząć ćwiczyć, jeśli miałyby w tym roku wraz z innymi bocianami odlecieć do ciepłych krajów.
Trochę to trudne, kiedy nie ma rodziców, którzy pokażą jak to zrobić. Ale okazało się, ze wystarczy sie po prostu odważyć…. i polecieć. I jeden z maluchów, któregoś dnia poleciał!
Właściwie powinniśmy się cieszyć ale trochę się też martwiliśmy, co dalej zrobi nasz podopieczny. Czy wróci? A jeśli nie wróci, czy sobie sam poradzi?
W panice biegaliśmy po działce naszych sąsiadów a bocian pięknie i majestatycznie latał nad naszymi głowami. W pewnym momencie wylądował na kominie i chyba sam nie wiedział, co zrobić.
Próbowaliśmy zwabić go na dół jedzeniem, ale chyba nie bardzo potrafił sam z tego komina zlecieć na dół – takie bocianie bezradne dziecko, które pozbawione zostało rodziców, którzy dadzą przykład.
Siedział na kominie, klekotał, syczał i nijak nie chciał lub nie umiał zejść. Cóż było robić? Nasz ulubiony sąsiad ustawił drabinę a Piotr po tej drabinie a później po uchwytach na dachu wlazł aż do komina.
Tylko, co dalej? Bocian był głodny, więc wabiony na jedzenie wyrywał je Piotrowi z rąk, tylko, jak go z tego komina zabrać? Trochę za duży, żeby go wziąć pod pachę.
I wtedy z pomocą przyszła nasza sąsiadka Maja, która wdrapała się po drabinie z bardzo przydatną torbą z IKEI. A Piotr już bardzo zgrabnie zgarnął bociana do torby i na szczęście obu udało się szczęśliwie
i bez upadku z dachu dotrzeć na ziemię.
Po całej akcji dostaliśmy, chyba z nerwów takiej głupawki, że śmialiśmy się do wieczora i zgodnie stwierdziliśmy, że tak upojnego wieczoru nie mieliśmy już dawno.
Cóż – każdy ma takich sąsiadów, na jakich zasługuje! My mamy cudownych i bardzo im dziękujemy, za goszczenie naszych bocianków a także za to, że dają się wciągać we wszystkie nasze “zwierzęce” wariactwa.
Prosimy Was o wsparcie dla boćków:
Jeden z bocianów był niestety mocno ranny – jego najbardziej przygniotło spadające gniazdo. Od razu było widać, że ma połamane skrzydła i najprawdopodobniej nogi, bo nie wstawał. Niestety, jego nie udało się uratować.
Pozostałe trzy czują sie super, choć jeden tez ma problemy ze skrzydłem i najprawdopodobniej nie będzie mógł latać. Byliśmy w lecznicy i miał mieć operację, ale lekarz stwierdził, że to wygląda na starą kontuzję i nie bardzo można z tym coś zrobić. Wcinają, jak szalone: serduszka drobiowe i żołądki najchętniej. Aż się biją o nie! Kłócą się o jedzenie, wyrywają sobie z dziobów! Wygląda na to, ze póki co jest ok. Niestety utrzymanie takich trzech bocianów sporo kosztuje. Każdy z nich powinien zjeść dziennie ok. kilograma mięsa, więc koszty nie są niestety małe. Koszt serduszek i żołądków to ok. 7-8 zł/kg.
Bardzo prosimy Was o wsparcie zbiórki dla boćków.
Kolejne nieszczęścia, które trafiły do nas: tym razem 4 bociany. Po ostatnich burzach i nawałnicach niestety wiele osób, ale też i zwierząt zostało bez dachu nad głową. Taki też los spotkał cztery młode bociany, które wraz z gniazdem spadły z ogromnej wysokości, ze słupa, na którym było ich gniazdo.
Dorosłe bociany zdołały jeszcze poderwać się do lotu, ale małe niestety nie potrafią jeszcze latać. I spadły. Na nieszczęście spadło na nie również bardzo ciężkie gniazdo. Zawiadomili nas okoliczni mieszkańcy, którzy nie mogli patrzeć na rozpacz dorosłych bocianów, które krążyły wokół rozbitego gniazda i swoich dzieci leżących w tych resztach ich niedawnego domu. Bez chwili wahania pojechaliśmy na miejsce i mimo naprawdę trudnej sytuacji finansowej przyjęliśmy kolejne zwierzaki. Bo co mieliśmy zrobić? Gdzie szukać pomocy?
Dwa na szczęście nie ucierpiały, trzeci ma najprawdopodobniej złamane skrzydło, ale nogi na szczęście są całe, a to u bociana najważniejsze. Najgorszy jest stan czwartego, który ucierpiał najbardziej: nie wstaje, więc pewnie ma połamane nogi. Wydaje się, że również skrzydło. Obawiamy się, że ciężkie gniazdo, które go przygniotło, mogło też spowodować obrażenia wewnętrzne. Jedziemy do weterynarza z nadzieją, że uda się jednak uratować wszystkie maluchy.
Ładuję...