Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Boguś nie zyje. Wygraliśmy walkę z pęcherzem (w jakiś mniej lub lepiej zadowalający sposób), a pokonały nas jelita. Boguś miał problemy z oddawaniem kału, sytuacja stała się tak dramatyczna, ze niestety musieliśmy podjąć ta najgorsza ale w tym wypadku najlepsza dla niego decyzje. Już organizowaliśmy transport do Czech żeby go odebrać, a dzień wcześniej sytuacja uległa tak dramatycznemu pogorszeniu.
Wierzyłyśmy całym sercem, że uda nam się pomóc Bogusiowi, jest to dla nas ogromna strata, ogromny ból, bo nie tak miało byc. Na Bogusia czekał dom tymczasowy u Gosi gdzie miał być rozpieszczany i kochany. Na prawdę z całego serca wierzyłyśmy, że się uda...
18-stego lutego na jednej z facebookowych grup pojawił się błagalny post o kocie, który leży pod drzewem i się nie rusza. Jedna z naszych wolontariuszek podpowiedziała, aby skontaktować się z którymś z okolicznych schronisk, gdyż zwierzak znajdował się poza Poznaniem. Apel przerażonej dziewczyny nie spotkał się z żadną realną pomocą, schroniska odmawiały interwencji, fundacje jak to zazwyczaj bywa, nie miały miejsca na nowego podopiecznego.
3 dni później, kolejny post - okazało się, że kot nadal bez pomocy kona pod choinką. Czwartkowa noc. Chwilę przed zaśnięciem zauważyła go ta sama wolontariuszka. Decyzja była szybka - działamy. Dość już osób zawiodło w tej sprawie. W ciągu nocy staraliśmy się ustalić jak najwięcej szczegółów dotyczących miejsca pobytu i stanu kota, aby w piątek wyruszyć mu na ratunek. Niestety, okazało się, iż przy próbie zabezpieczenia, poprzedniego wieczoru, kot w przerażeniu i bólu uciekł w nieznanym kierunku. Byliśmy załamani, potrzebował znaleźć się na stole weterynaryjnym jak najszybciej tymczasem po kocie ani śladu...
Odezwały się do nas dwie wspaniałe osoby, które bez zawahania wsiadły od rana w auto i pojechały do miejscowości oddalonej przeszło 60 km od Poznania, z nadzieją, że rannego uda się odszukać. Niestety, teren był bardzo rozległy, szanse były praktycznie zerowe. Kiedy już pogodzili się z porażką i wracali do auta, zupełnie przypadkowo zauważyli kota na jednej z posesji i kolejnym cudem - udało się go złapać. Był już tak wykończony, że nie miał siły stawiać oporu.
Od razu okazało się, że do czynienia mają z czymś poważnym... Na złamanie karku wracali do Poznania, gdzie na kota czekała weterynarz. Wiedzieliśmy, że czas działa na naszą niekorzyść, ale takich wieści się nie spodziewaliśmy... Bogumił, Boguś. Około 6-letni kocur. Szereg badań, wyniki krwi, RTG i USG uświadomiły nam, że sytuacja jest bardzo ciężka... Boguś ma mnóstwo pcheł i świerzbowca. Niską temperaturę ciała. Połamane kły. Koci katar. Zdeformowane ucho. Przepuklinę. Złe wyniki krwi, m.in. mocznik 233 i niedokrwistość. Testy fiv/felv na szczęście są ujemne. Na ten moment kocurek nie trzyma moczu i kału. Boguś nie ma czucia w ogonie - ogonek będzie do amputacji. Ma też zwichnięty staw udowy, który zdążył się zagoić sam na tyle, że niezbędna jest resekcja. Musi być cewnikowany, a w moczu jest krew. Odbyt to jedna duża rana, zwieracze są zupełnie luźne. Bardzo możliwe, iż nie uległ wypadkowi komunikacyjnemu, że zgotował mu to człowiek...
Boguś dostaje kroplówki, a przez weekend zostanie w szpitaliku, gdzie będzie miał całodobową opiekę.
A co potem? Przez kilka godzin dał nam się poznać jako cierpliwy i spokojny chłopak. Znosił wszystkie zabiegi z bezsilnym poddaństwem, chyba sam nie wierząc, że cokolwiek można jeszcze dla niego zrobić. Weterynarze rozważają eutanazje, ale dajemy szanse Bogusiowi, byliśmy nie raz świadkami cudów. Takim cudem był przypadek kota George'a, który jest pod naszą opieką, nie trzymał kału, nie chodził, czterech weterynarzy chciało go uśpić, a on dziś jest zdrowy, chodzi, ma kontrolę nad zwieraczami i jest cudownym kotem.
Patrzyliśmy Bogusiowi w oczy, trzymaliśmy go za łapkę, całowaliśmy w czółko i postanowiliśmy dać mu szansę. Ludzie zawiedli, ludzie muszą podjąć trud i chociaż spróbować mu zadośćuczynić. Jeśli po weekendzie i zdjęciu cewnika okaże się, że będzie mógł się wysiusiać sam, jego szansę bardzo wzrosną! Chcemy dać mu opiekę na najwyższym poziomie, nie wiemy, ile czasu mu zostało.
Być może będzie niepełnosprawnym kotem, być może przegramy tę walkę. Ale on zasługuje na to, żebyśmy ją podjęli. Prosimy Was o pomoc, bo będzie ciężko.
Ładuję...