Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Boluś dzięki Waszej pomocy mógł jeszcze nacieszyć się leżeniem w słońcu, noszeniem na rączkach i przytulaniem do kotków. Mógł pospać jeszcze w łóżeczku. W końcu, po kilku miesiącach, niewydolność nerek wygrała i nasz skarb odszedł.
Daliście Bolusiowi wiele radości, zanim jego czas dobiegł końca.
Tak już chyba jest, że nie wszystkie kotki mają w życiu szczęście. Urodziłem się pięć lat temu i przez pierwsze dwa lata miałem domek. Ja - Boluś - wraz z moim mieszkałem z naszą ukochaną opiekunką. Pewnego dnia jednak nasza Pani do nas nie przyszła, a po wielu dniach przyszedł ktoś inny i nas wyrzucił przed blok…
Nigdy wcześniej nie byłem na dworze i bardzo, bardzo się bałem. Siedzieliśmy przytuleni do siebie i baliśmy się ruszyć. Okazało się, że to, co widzieliśmy z okna nie jest takie fajne, że jest zimno, że nie ma jedzonka, że nie ma fotela i naszej opiekunki też nie ma. Nie wiem czemu nie przychodziła. Przyszły ciocie i nas zabrały. Ja się wtedy przeziębiłem i bardzo, długo chorowałem, ale mi przeszło. Kiedy ja leżałem chory, mój braciszek i moja siostrzyczka znaleźli nowe domki. Tęskniłem za nimi, ale wiem, że są zdrowi i szczęśliwi.
Ciocie mówiły, że ja taki piękny jestem, że domek dla mnie, Bolusia, się znajdzie. Wtedy zachorowałem znowu, bolało mnie uszko i ciocie mnie znowu długo leczyły. Od tamtej pory mam troszkę krzywą główkę i już chyba nie jestem taki mądry jak kiedyś. Nikt już nie chciał kotka z krzywą główką, który dużo miauczy, zabrać do domku. Wiecie dlaczego ja tak dużo miauczę? Bo chcę na rączki. Jak tylko jestem na rączkach, przestaję płakać. Mogę być na rączkach cały dzień!
Z czasem polubiłem azyl, kocham ciocie, kocham kotki i pieski, wiecie jak to jest, może taki mądry już nie jestem, za to mam bardzo dużo miłości do wszystkich. Tylko znowu zachorowałem, tym razem już tak bardzo. Przesłałem jeść i ciocie mi zbadały krew. Okazało się że moje nereczki bardzo źle pracują i dlatego nie chcę jeść. Teraz jest ze mną bardzo źle, muszę iść do szpitala i ciocie mówią, że mi trzeba dolać krwi, bo moja jest nie taka, jak powinna być.
Proszę Was o pomoc. Wiem, że nie będę długo żył, nawet taki głupiutki kocurek jak ja to rozumie, ale tak bym bardzo chciał jeszcze troszkę pobawić się z kotkami i z pieskami i żeby mnie jeszcze trochę ciocie na rączkach ponosiły…
Bolusia i jego rodzeństwo po śmierci opiekunki zwyczajnie wyrzucono na dwór. Bolek bardzo to odchorował, jest słabiutkiego zdrowia i niedługo później leczyliśmy jego potworne zapalenie ucha. Do tej pory ma lekko przechyloną główkę z powodu uszkodzenia błędnika. Płaczek się też z niego zrobił po chorobie, domaga się noszenia, głaskania, przytulania i koniecznie musi spać w łóżeczku. Jest wulkanem miłości. Niestety, okazało się, że Boluś ma też słabe nerki, 5-letni kocurek z wynikami nastoletniego. Doszła też anemia, Boluś nie chce jeść i przez stężenie mocznika we krwi, i przez anemię.
Lekarze polecają przetoczenie krwi, bo leki na anemię w jego przypadku działają zbyt wolno... Kocurek ma też zarezerwowaną wizytę u nefrologa, mamy nadzieję, że właściwe leczenie pomoże mu cieszyć się życiem przez ten czas, jaki mu pozostał. Bardzo prosimy Was o pomoc dla tej kociej kupki nieszczęścia…
Ładuję...