Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Ślicznie dziękujęmy za wsparcie. Dzięki Wam kochani Zwierzolubni udało się uratować Bonę. Leczenie było wyczerpujące dla Bony i kosztowne. Dzięki Wam się udało. Dziękujemy.
Bona trafiła pod naszą opiekę jako 10-tygodniowe szczenię. Niesamowicie wychudzona, z potwornymi biegunkami.
Mieliśmy nadzieję, że to stres. Niestety. Była maleńka, dlatego lekarz weterynarii zalecił zmianę diety na gotowany ryż z piersią z kurczaka i marchewką. Dieta pomogła. Sunia nabrała na wadze, a po jej zachowaniu widać było, że jest szczęśliwa. Radości było co niemiara, bo wydawało nam się, że mała już zupełnie doszła do siebie. Miała apetyt, biegunki ustały; przeszła cały cykl szczepień.
Zauważyliśmy, jednak że malutka źle stawia łapki. Zrobiliśmy badania krwi, z których wynikało, że mała ma leukocytozę i podwyższony fosfor. Pojechaliśmy do znanego, łódzkiego ortopedy.
Dr Sieradzki potwierdził bardzo zły stan przednich łapek. Diagnoza: przetrwały rdzeń chrzęstny - mała już do końca życia będzie kaleką. Lekarz zalecił radykalną zmianę diety na suchą karmę i gotowane kurze pazury. Sunia z trudnościami zaakceptowała zmianę pożywienia.
Sunia dostała też leki przeciwbólowe i przeciwzapalne oraz nadzieję, że po tym leczeniu łapki zaczną się prostować. Niestety, tak nie było - kolejna wizyta oraz kolejny stres. Leczenie kości trwa długo.
Odbywały się regularnie wizyty u doktora Sieradzkiego, który z czasem coraz bardziej ukierunkowywał się, niestety, ku zabiegowi małej, ponieważ poza młodzieńczym zapaleniem kości, co zdarza się często u młodych psów dużych ras. Bona zaczęła wykazywać bolesność łapek przy zmianie pozycji lub zabawie piszczała. Miewała gorsze dni, nie potrafiła się podnieść z bólu.
Na domiar wszystkiego 12.02.2018 r. około godziny 19.00 Bona zwymiotowała 4 razy, po czym dostała biegunkę. Sunia wykazywała dużą bolesność brzucha, odmawiała przyjmowania pokarmu. Około godziny 20 po niecałej godzinie byliśmy z małą u weterynarza. Dostała pierwsze kroplówki, zostało zrobione badanie USG brzucha, które nic nie wykazało. Dostała antybiotyk i rano miałyśmy wrócić do weterynarza. Poranna wizyta okazała się tragedią. Mimo, że mała przestała wymiotować, biegunka była i zaczęła być coraz gorsza.
Test na parwowirozę wyszedł pozytywny. Zaczęliśmy szukać surowicy. Bona już tylko leżała. Wirus postępował i niszczył organizm bardzo szybko. Gdy podaliśmy jej osocze z nadzieją, że teraz już będzie tylko dobrze, nastąpił wstrząs. Lekarz natychmiast przystąpił do reanimacji, wspierając się adrenaliną. Małą na szczęście udało się przywrócić do życia. Każdy kolejny dzień przynosił dobre wieści. Stan suni się poprawiał i dziś jest już po parwowirozie nie ma śladu.
Pozostał jednak problem łapek, które nadal wykazywały bolesność. Ze względu na wiek Suni zrezygnowaliśmy z zabiegu. Obecnie leczona jest lekami przeciwzapalnymi i przeciwbólowymi. Teraz, już po dłuższym okresie leczenia, wydaje nam się, że jej krzywe łapki się prostują. Nie wykazuje już takiej bolesności, jest radosnym wesołym pieskiem. Zdecydowaliśmy też, że Bona już na zawsze pozostanie pod opieką domu tymczasowego.
Byłoby cudownie, gdyby nie fakt, że Bona ma ogromne długi, a druga sprawa to koniecznośc utrzymania ciągłości leczenia. Myślę, że wszyscy wiecie, jakie są koszty weterynaryjne.
Tutaj nasza ogromna prośba o pomoc w spłaceniu tych długów i wsparcie dalszego leczenia. Jeszcze się na Was nie zawiedliśmy, więc mamy nadzieję, że i tym razem wesprzecie to cudowne stworzenie, choćby małym datkiem lub udostępnieniem. Za co ogromnie dziękujemy w imieniu tej przepieknej suni.
Ładuję...