Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Serdecznie dziękujemy za wszystki wpłaty. Zbiórka zakończona, czas na podsumowanie sytuacji. Cała piątka psów nadal pozostaje pod opieką Ducha. Mały (niewidomy) i Boruś mają częściową opiekę wirtualną, pozostali rozglądają się za wirtualnymi opiekunami, bo w ich kondycji - a zwłaszcza wieku - na realny trudno liczyć. Zachęcamy i zapraszamy do dalszego wspierania życiowych rozbitków.
Jeśli serce Borusia chciałoby się zważyć i wagę przeliczyć na pieniądze - nie musielibyśmy się martwić o byt przez długi, długi czas. To wspaniały pies - wielki, wesoły, opiekuńczy, spokojny, choć też skłonny do zabaw. Można zadawać sobie pytanie dlaczego nieszczęścia dotykają zwykle tych najlepszych, najszlachetniejszych. Ale zamiast pytać, lepiej po prostu wpłacić trochę grosza na utrzymanie Borusia. Apetyt dopisuje mu nie gorzej niż dobry humor (gdy brzuch pełny).
Dobrze jest mieć przyjaciół, zwłaszcza w biedzie. Czasem to biedę zwiększa, bo trzeba zorganizować prowiant dla pięciu zamiast jednego. Ale i tak jest raźniej.
Boruś i jego kompani osieroceni przez swoich państwa cały czas nie mają nowych domów (to nie takie proste, bo kto chciałby na przykład małego niewidomego Gremisia?), pozostają pod opieką fundacji, a jeść muszą - tylko za co? Jeśli ktoś chciałby ich wesprzeć, bardzo to docenią, bo sytuacja jest niewesoła. Kolejne psy oczekują pomocy, a trudno związać koniec z końcem, by znaleźć pieniądze na te, które już są.
Czas mija, a Boruś, Opos, Joni, Nobo i Gremiś są nadal pod opieką Fundacji - obok ponad pięćdziesięciu innych psów. Apetyty im dopisują, dlatego ponawiamy prośbę o ich wspieranie.
Boruś to ośmioletni owczarek środkowoazjatycki w typie wielkiego puchacza. Cztery lata temu był podopiecznym Ducha Leona. Do Fundacji trafił z łańcucha, do którego przywiązany był "uprzężą" ze sznurka i drutu kolczastego, bo "uciekał z podwórka". Ta "uprząż" pomimo gęstej sierści w każdym z węzłów drutu raniła psa do krwi...
Już po krótkim czasie w Duchu okazało się, że Boruś nie chce nigdzie uciekać, że jest cudownym, silnym psychicznie, zrównoważonym, pogodnym psem lubiącym i lubianym przez ludzi i inne psy, koty, kozy. Nic dziwnego, że wkrótce udało mu się znaleźć dom adopcyjny, w którym dołączył do dwóch innych psów (Małego i Buby) i wiódł ze swym państwem, a z czasem czterema psami (gdy dołączyli Opos i Joni) i kilkoma kotami spokojne, szczęśliwe życie. Były swobodne spacery po lasach, kąpiele w jeziorach, tarzania w piachu, zabawy, pyszne posiłki - jednym słowem raj.
I nagle ten raj znikł. Pan, w pełni sił, zachorował i zmarł. Pani została - z psami, kotami, żałobą, rozpaczą i bez środków do życia. W tej sytuacji trudnym, ale jedynym rozwiązaniem jest rozstanie. Ponieważ Boruś, tak jak dwóch jego kompanów - Joni i Opos, pochodzi z Ducha Leona, nie możemy odmówić mu pomocy. To polisa ubezpieczeniowa adoptowanych od nas psów. Boruś i jego przyjaciele zostali zabezpieczeni, mają dach nad głową i opiekę. Ale pięć nowych psów to za dużo na siły Fundacji, nieustannie proszonej o ratowanie tych porzuconych, chorych, starych, uznanych za agresywne. Dlatego zwracamy się z prośbą o wsparcie Borusia - pokrycia kosztów transportu i codziennego utrzymania, w tym przede wszystkim, oprócz wiktu i opierunku, pilnego zabezpieczenia przeciw kleszczom i odrobaczenia.
Przy tak dużym psie duże są także wydatki. W tym przypadku pomagając psu, pomagamy także ludziom. Dziękujemy za każdy gest. Ostatnich kilkanaście tygodni było dla psów bardzo ciężkich, dlatego teraz dochodzą do siebie i jakiś czas będą musiały pozostać w Duchu. Ze względu na delikatny charakter sytuacji, nie chcemy planować natychmiast ich adopcji, a gdy jej czas nadejdzie, najlepiej, by do nowego domu nie musiały udawać się pojedynczo (Boruś, Opos, Joni, Buba i Mały).
Ładuję...