Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy z Wsze wsparcie.
To dzięki Wam możemy pomagać i odmieniać los naszych podopiecznych.
Dziękujemy w imieniu wszystkich naszych zwierzaków a w szczególności maleńkiej Nudinki, która cieszy się swoim nowym domkiem. Nudinka zamieszkała z Anią i Darkiem którzy 3 lata temu adoptowali od nas staruszkę Inkę, którą uratowaliśmy przed eutanazją.
Podziękowania składa też Piękna czyli ta która żyła w lesie.
To był chodzący psi szkielet. Zobaczcie jaką metamorfozę przeszła Piękna.
Raz jeszcze bardzo dziękujemy.
Nie ma nas bez was!
Ta mała słodziara dziękuje Wam z całego swojego malutkiego serducha za całe wsparcie, które od Was płynie! Jesteście najlepsi!
Kochani, styczeń okazał się kolejnym czarnym miesiącem! Podjęliśmy kilka interwencji, które przyniosły nam kolejnych nowych podopiecznych, a co za ty idzie - kolejne koszty. Koszty, na które po prostu już nas nie stać, a przecież nie mogliśmy odmówić im pomocy!
Sami zobaczcie kilku z nich:
Pracownicy magazynów zbożowych przy starej gorzelni podczas nocnego obchodu usłyszeli skowyt zwierząt, który dobiegał z oddalonych nieczynnych już obór po byłym PGR.
Początkowo podejrzewali, że może to być głos rannego lisa, który ugrzązł gdzieś pośród ruin. Natychmiast ruszyli w stronę zabudowań, gdy weszli do obory, szybko zorientowali się, że odgłosy pochodzą z głębi wewnętrznego kanału ściekowego.
Gdy dotarli do studzienki, ich serca zamarły, nie wierzyli własnym oczom. Na dnie kanału ujrzeli przeraźliwie płaczące dwa szczeniaki, które ktoś po prostu tam wyrzucił! Po szybkim wydobyciu ich na zewnątrz okazało się że to psie rodzeństwo brat i siostra.
Wychłodzone i bardzo odwodnione psiaki natychmiast zostały przeniesione w ciepłe miejsce, gdzie mogły się ogrzać i zaspokoić pragnienie. Poproszeni o pomoc pojechaliśmy na miejsce, gdzie zastaliśmy bardzo poruszonych pracowników, którzy troskliwie opiekowali się maluchami.
Pieski natychmiast zawieźliśmy do Gabinet Weterynaryjny SABA, gdzie przyjął nas lekarz weterynarii.
Badania kliniczne potwierdziły że są mocno odwodnione, i niedożywiona. Niedobór witamin i kwasów powodował początkowe zmiany w układzie kostnym i mięśniowym. Stan zawłaszcza maleńkiej suni wskazywał, że pieski od dłuższego czasu pozostawały bez dostępu do jedzenia i picia. W tych warunkach ich śmierć była kwestią paru dni.
Piękna z lasu, czyli skóra i kości = żywy "psi szkielet"...
Dotarło do nas kolejne zgłoszenie z miejscowości Kramarzyny, tym razem mieszkaniec powiadomił nas, że od trzech dni do jego zabudowań próbuje podchodzić bardzo wychudzony pies mieszkający w pobliskim lesie. Natychmiast pojechaliśmy na miejsce, aby sprawdzić sytuację, po wysłuchaniu relacji zgłaszających zabezpieczyliśmy sunię i udaliśmy się z nią wprost do Gabinet Weterynaryjny SABA, gdzie udzielono jej pierwszej niezbędnej pomocy.
Stan psiny jest ciężki, była odwodniona i potężnie wychudzona waży 18 kg, a powinna przynajmniej 30 kg. Nastąpił powolny zanik mięśni oraz doszło do zmian w układzie kostnym. Natomiast skórę suni zaatakowała grzybica, powodując rany gnilne.
Jeszcze tego samego dnia sunia przeszła pierwsze specjalistyczne kąpiele w Cztery Łapy salon groomerski Miastko, który mimo późnej pory, nie odmówił nam pomocy. W chwili obecnej sunia już odpoczywa pod naszą troskliwą opieką i wspólnie będziemy walczyć o jej bezpieczny powrót do pełnego zdrowia, co będzie niestety długotrwałym procesem...
Na ratunek Królowej Leśnych Dróg, która wśród ludzi szukała pomocy.
W niedzielę wieczorem (10 stycznia) mieszkańcy Miastka zaalarmowali nas, że na łące u zbiegu ulic Koszalińskiej i Ogrodowej leży łania, która nie reaguje na obecność człowieka. Gdy przybyliśmy na miejsce łania leżała w bezruchu z dumnie uniesioną ku górze głową. Nie reagowała na nasze gesty i okrzyki.
Po krótkiej telefonicznej konsultacji z lekarzem weterynarii postanowiliśmy zbliżyć się do zwierzęcia. Nie mając pewności co się wydarzyło musieliśmy działać bardzo ostrożnie. Przyczyn takiego nienaturalnego zachowania mogło być kilka, jedną z nich np. choroba zakaźna (wścieklizna). Gdy zbliżyliśmy się na odległość około 1 metra, łania zerwała się do ucieczki. Niestety okazało się, że nie jest w stanie poderwać do góry zadu i tylnych kończyn. Wstępnie podejrzewaliśmy, że uległa wypadkowi i została potrącona przez samochód. W tej sytuacji o pomoc i asystę poprosiliśmy Straż Miejską w Miastku, która pomimo niedzieli natychmiast przybyła z pomocą.
Wspólnie niełatwą próbę zabezpieczenia łani. Sytuacja była bardzo trudna i momentami dramatyczna. Poskromienie dzikiej i płochej zwierzyny to bardzo trudne zadanie. Łania pomimo częściowego niedowładu stawiała silny opór, a to przecież duże ważące około 80 kg zwierzę, które w sytuacji zagrożenia do obrony używa kopyt. Po około półtoragodzinnej "walce" udało nam się nawiązać bezpośredni kontakt ze zwierzęciem, które uległo i pozwoliło sobie pomóc.
Po wstępnych oględzinach okazało się, że z okolic ogona łani wystaje duża ukrwiona część ciała. O pomoc poprosiliśmy dostępną weterynarz p. Paulinę z Przychodnia dla Zwierząt s.c. Miastko, która również nie odmówiła pomocy. Wstępne oględziny i diagnoza wykazała, że jest to zmiana nowotworowa, która z niewiadomych przyczyn uwypukliła się na zewnątrz. Sytuacja stała się patowa, czas uciekał, była już późna noc, a my musieliśmy podjąć decyzję - czy walczyć o życie łani, czy w humanitarny sposób pozwolić jej odejść.
Rozpoczęliśmy kolejne telefoniczne konsultacje weterynaryjne. Ostatecznie po analizie wszystkich za i przeciw postanowiliśmy dać jej szansę i zawalczyć o jej życie. Do takiej decyzji skłoniły nas dwa koronne czynniki. Pierwszy to ten, że po podaniu leków przeciwbólowych zwierzę nie będzie cierpiało, drugim czynnikiem był fakt, że łania ostatkiem sił zbliżyła się do zabudowań ludzkich i niemal w centrum miasta zdawała się czekać na pomoc.
Zobaczcie, jaką nawiązaliśmy z nią relację zaledwie w ciągu kilku dni ...
Pierwszy kontakt
Apetyt
Zaufanie
Rechabilitacja
NUDI - kilka miesięcy walki i pożegnanie...
Po kilku miesiącach walki Nudi przegrał walkę z nowotworem. Na jego leczenie wydaliśmy kilka tysięcy złotych. Finansowaliśmy to z własnych środków stowarzyszenia i nigdy nie organizowaliśmy zbiórki na jego leczenie.
Kochani, sytuacja jest dramatyczna, serce i zaangażowanie nie wystarczą. Bez Waszego wsparcia nie jesteśmy już w stanie pomagać, a nasze stado wciąż rośnie. Przybywa podopiecznych a koszty rosną... Bardzo prosimy o pomoc i wsparcie!
Ładuję...