Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie naszych działań.
W sobotę byłam w lecznicy z jednym z fundacyjnych kotów, okazało się, że w lecznicy jest małe kocie dziecko i nie wiadomo, co z nim zrobić.
Przyniosła ją pani po wypadku, twierdzi, że ją znalazła, ale moim zdaniem to jej kocię, była wychodząca, życia ciekawa, kiedy potrąciło ją auto... Wiesz, jaką mamy tu dzielnicę, nikomu się nie przelewa... Wojtek nie miał sumienia uśpić, ponad 5 godzin operował, miała zmiażdżony kręgosłup, jeden krąg - ten najbliżej ogona - musiał usunąć, resztę udało się poskładać. Tydzień leżała, potrzeby załatwiała obok siebie, dziś zaczęła wstawać, wymaga stałej rehabilitacji. Jest szansa, bo mocz trzyma... Jest bura, taka papuśna i ciągle domaga się pieszczot, ma jeszcze mleczne zęby...
Kicia pojechała do Ani, tymczasowej opiekunki i rehabilitantki, dostała na imię Ala. Po kilku dniach zapytałam:
- No i jak dziewczyny?
- Spokojnie, masujemy się prawie non stop, czasu potrzeba, trzeba ruszyć te nerwy.
- Ania, czasu to my akurat pod dostatkiem mamy. Jak od strony toalety?
- Siku przykładnie do kuwety, tu głowa pięknie działa, a nad resztą pracujemy, raz jest obok kuwety, a raz z powodzeniem.
Może ktoś inny, w innej lecznicy, z innym doświadczeniem, inną empatią, mając kontakt z inną organizacją, zdecydowałby się na eutanazję kotki. My jednak uważamy, że uśpić zwierzaka zawsze zdążymy, jeśli jest szansa i nadzieja, trzeba walczyć. Przestrzegamy jej wszyscy, kiedy jest nawet pomysł na ratunek, chwytamy się go, nie działamy tak dla eksperymentu, ale mając świadomość, przekonanie i pewność, że na tym świecie jednak czasem zdarzają się cuda. By góry przenosić, trzeba mieć odwagę.
Zawsze, kiedy trafia pod skrzydła Fundacji kocię wymagające wyjątkowo kosztownej operacji, prosimy na portalu siepomaga o wsparcie, zakładając cel, by sympatycy mruczków mogli odrobinę nam pomóc. Tym razem mimo niezwykle skomplikowanego zabiegu i spektakularnej akcji ratującej życie, moje ustalenia są inne:
Za operację nie płaciłam, to prezent dla kotki od cudownych weterynarzy. Moja opieka zaczyna się od pobytu u Ani w Filemonie - na rehabilitację, jedzenie, witaminy, leki. Potrzebny jest czas, systematyka i dużo, dużo szczęścia! Na razie potrzebujemy wsparcia, by kicia mogła być rehabilitowana, jest bardzo mała - dajmy jej szansę na normalne życie!
Ładuję...