Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani pragnę podziękować Wszystkim za każde okazane dla azylowych koni serce. Nie udało się podołać pełnej kwocie, która pozwoliłaby Nam pokryć Nasze zobowiązania. Kwota ze zbiórki zostanie przekazana na pokrycie czerwcowej faktury. O lipcową będziemy walczyć. Mimo cieżkiej sytuacji nie możemy nigdy się poddać.
Nasze Konie mają tylko Was i Nas !!!
To Nasza historia, historia Azylu i Naszych koni. Od kilku miesięcy wisi nad Nami jakaś czarna chmura. Mój tętniak mózgu, poważna operacja i paraliżujący lęk, czy wszystko się uda z moim zdrowiem i życiem. Przeżyłam! Tysiące ludzi modliło się o mnie, a Beata każdego dnia wylewała morze łez nie wyobrażając sobie, że zabraknie mnie w Azylu. No właśnie, bo Azyl ma tylko Nas!
Beta jest w Nim od samego początku. Mimo burz nigdy nie odeszła. Zawsze kochała Nasze zwierzęta bezwarunkowo. Przecież każda walka o końskie życia była „Naszą Walką”. We dwie każdego dnia trwałyśmy w doli i niedoli, w radości i smutku. We dwie dźwigałyśmy odpowiedzialność za byt Naszych zwierząt. Uzupełniając się wzajemnie dawałyśmy koniom miłość, opiekę i szczęście. Gdy żegnałyśmy się przed moim wyjazdem do Szpitala, to tak jakby to wszystko nie działo się naprawdę. Łzy, strach, obawy o jutro i drżący głos Beaty „Ja sama nie dam rady”, „Co będzie z końmi?”. Po udanej operacji zaczęłam powracać do życia w Azylu. Z czasem wszystko wróciło na swoje miejsce. I My i Nasze obowiązki. Wszystko wreszcie było jak kiedyś...
Los jednak sprawił, że do czasu….
Beta podjęła dodatkową pracę. Tak właśnie poprzekręcał się jej scenariusz życia, że w tym właśnie czasie było to konieczne. Ciężka praca do późnych godzin wieczornych coraz bardziej odciągała ją od Azylu skazując mnie tym samym na coraz więcej obowiązków, którym sprostać coraz ciężej. To jednak nie wszystko…. Całokształt pracy Beaty w końcu zaczął odbijać się na jej zdrowiu. Krwotoki z nosa, silna anemia, omdlenia, aż po karetkę wezwaną do marketu, gdy była już zupełnie nieobecna. Do pracy musiała jednak wrócić. Zdawałam sobie już wtedy sprawę, że Beata prędko nie wróci Azylu na pełne obroty. Jej stan zdrowia wymagał ode mnie wsparcia i pomocy podczas gdy ja sama też jej potrzebowałam….
Zdrowie Beaty coraz bardzie podupadało. W końcu otrzymała skierowanie do szpitala. Mimo leków na nadciśnienie organizm wciąż się buntował. Wieczorem podłączono już ją do aparatury stwierdzając zagrożenie udarem, ciśnienie 200 na 100…
Znów łzy, strach i ból, znów jedna z Nas wymaga życiowej pauzy, znów została na polu bitwy tylko jedna z Nas! Jak podołać samemu ze stadem kilkudziesięciu zwierząt? Nie da się!
Codziennie proszę Boga o zdrowie dla niej, codziennie go proszę, by pomógł mi przetrwać ten ciężki dla Nas czas, kiedy ze wszystkim jestem sama i nie idzie nic!
Błagam go także o to stado, by nigdy Nam go nie zabrakło!
Kochani! Nie ma praktycznie nikogo, kto spojrzy na to stado i da z siebie choć kawalątek serca... Czy widzisz te oczy, które proszą o pomoc? Czy widzisz tych, których los ocalił od śmierci na haku? Czy widzisz ich dom i beztroskoie pastwiska?
Okres wakacji zabiera Nam po raz kolejny możliwość uregulowania opłat za utyrzymanie stada. A przecież My odstępstw od płatności w tym czasie nie mamy...
To tak jakby po raz kolejny runęły nasze szanse na normalne, bezpieczne życie. Po raz kolejny dajemy z siebie wszystko, a i tak spadamy w dół. Po raz kolejny czujemy lęk o jutro!
Otrzymaliśmy kolejną fakturę do opłacenia- utrzymanie lipiec 2020... Jesteśmy bez szans!
Błagamy o pomoc!
Pośród codziennej walki o wszelkie niezbędne dla stada kalekich koni aspekty takie jak weterynarz, kowal ortopeda, zakup paszy czy suplementów, zakup leków, aż po ratowanie końskiego życia, przychodzi wreszcie ten aspekt, który wydaje się najbardziej przyziemny…
Tak wydaje się większości, ale tak naprawdę bez fundamentalnego zabezpieczenia utrzymania koni, stado nie ma racji bytu! I choć dzięki Waszej pomocy przychylamy im nieba, ściągamy specjalistów z różnych dziedzin i z różnych miejsc świata, by ulżyć im w chorobie, czy nauczyć żyć z kalectwem, to jednak comiesięczne płatności za ich utrzymanie musimy uiszczać na bieżąco. Dach nad głową, siano, słoma, owies, kilometrowe pastwiska ze świeżą trawą i najlepsza pod słońcem opieka.
To wszystko na co dzień mają nasze azylowe konie. Nie jest to naszą prywatną posiadłością, dlatego najnormalniej na świecie musimy za ich rajskie życie zapłacić. To natomiast nie wzbudza u ludzi już większych emocji popychając nas, a przede wszystkim zwierzęta w ciemny zaułek rzeczywistości.
Działamy społecznie. Wszystko, co osiągamy, jest pracą naszych rąk, a Waszych serc. Nie mamy nic oprócz tego, co zechcecie nam dać. Naszą wolą było poświęcenie i oddanie siebie za życie tych, które zależne są od woli człowieka. Pośród rozprzestrzeniającego się zła i panującej walki o pieniądz, handlarze krzywdzą niewinne końskie życia coraz częściej i coraz okrutniej, następnie skazując je na rzeź. Ratujemy, ile możemy i ile dźwigniemy na swoje barki. Po całej akcji ratowania wracamy znów do tego „przyziemnego” aspektu - MÓC BYĆ!
Minęły już dwa miesiące odkąd wygrałam walkę o życie z tętniakiem głowy. Operacja była ciężka, ale się udało. Powracam do żywych, moja siłka walki jest tak samo wielka jak tych, o które walczę! Uczymy się od siebie wzajemnej siły i wsparcia, obopólnie się potrzebując.
Podczas mojego „wrócę bądź nie” dzięki wsparciu tysięcy ludzi udało się pospłacać zobowiązania za utrzymanie koni, a jednocześnie zabezpieczyć je do czerwca, za co jestem ogromnie wdzięczna.
Przed nami faktura za lipiec płatna do 10- tego lipca. Zabezpieczenia już nie ma… Błagamy o pomoc!
Ładuję...