Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Musiał gdzieś ją wsadzić, a potem nie mógł wyjąć, szarpał mocno, ze aż zdarł skórę i pozrywał ścięgna. Podobno, przybłąkał się 2 tygodnie wcześniej do tych ludzi. A 3 dni temu zobaczyli, że ma poszarpaną łapkę, która już śmierdzi.
Pojechali do weterynarza. Kazał uśpić (!). Zadzwonili do mnie po pomoc, ale z góry zastrzegli, że nigdzie więcej jeździć nie będą i płacić też nie, bo nie mają pieniędzy. Najwyżej zostawią go, aż zdechnie sam...
Pojechałam po kota. Na miejscu mowę mi odebrało na widok nie tyle domu, co nowiutkich budynków gospodarczych o olbrzymiej powierzchni i kubaturze oraz wyglądających zza uchylonych drzwi nowych maszyn rolniczych. Grube miliony. Ale na kota pieniędzy nie mają i NIC nie zapłacą. Oczywiście chcą kota z powrotem. Ale nie dadzą ani złotówki.
I co było robić? Zostawić im kota, żeby zszedł na sepsę? Kocurek jest dość młody, ufny, widać, ze cały czas przebywał z ludźmi. Trafił do mojej pani weterynarz, która ulokowała go w szpitalu. Rana jest oczyszczona, założone skomplikowane opatrunki, kot na silnym antybiotyku.
Pobyt szpitalny będzie kosztował kilkaset złotych. Ale skoro właściciele nie chcą zapłacić, to może zrobią to obcy ludzie, żeby ich zawstydzić. Będę wdzięczna za każdą złotówkę. Kocurek będzie szukał nowego domu po wyleczeniu.
Ładuję...