Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Z całego serca DZIĘKUJEMY za NIESAMOWITE wsparcie, jakiego udzieliliście naszym podopiecznym. To piękne i budujące.
Z Waszą pomocą udało nam się spłacić wszystkie długi ciągnące się za nami z ubiegłego roku (który zakończyliśmy ze stratą 20 087,78 zł., poniżej wstawiam część CIT-8 z rubryką "strata") oraz należności narastające w pierwszym półroczu po tym, jak nastąpił lockdown, wycofała się znaczna część naszych darczyńców i sponsorów.
Dzięki Wam udało się nam zamknąć pierwsze półrocze obecnego roku i to jest PIĘKNE!
Walczymy dalej, dla nich, nie poddajemy się. Prosimy- nie zapominajcie o nas, nasza walka trwa. Robimy wszystko, by sytuacja się nie powtórzyła, ale wciąż jest bardzo ciężko, dlatego będziemy ogromnie wdzęczni za udostępnianie naszych obecnych zbiórek, drobne wsparcie jednorazowe, ale przede wszystkim- stałą, comiesięczną pomoc. Drobna, stałą darowiznę możecie ustawić wchodząch w poniższy link: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/zwierzpomorskie
Tylko razem uda nam się wciąż tworzyć to miejsce. Dziękujemy, że jesteście i wspieracie nas w misji ratowania najsłabszych!
Wchodzę do kociarni i widzę ich wzrok. Chcą jeść, pić, ale przede wszystkim ŻYĆ! Setka istnień i znak zapytania nad ich losem. Kalekie, chore, opuszczone przez człowieka, mają tylko nas. Co będzie z nimi, kiedy nas zabraknie?
Stanęliśmy pod ścianą. Ta zbiórka to nasze być czy nie być... W ten rok weszliśmy ze stratą na ponad 20 000 zł. Ale i nadzieją, że jakoś to będzie... Wtedy przyszło najgorsze: koronawirus, kwarantanna, dług powiększał się z każdym miesiącem, aż osiągnął moment krytyczny. Na już potrzebujemy gigantycznej sumy ponad 85 000 zł. Wycofali się sponsorzy, bo ich firmy same stały pod znakiem zapytania. Spora część darczyńców w związku z problemami zawodowymi także wycofała swoje stałe wsparcie. Od początku roku walczymy o przetrwanie, ale to już koniec. Chyba że... Chyba że znajdą się jeszcze ludzie, którzy zechcą pomóc.
Pod naszą opieką znajduje się niemal setka kotów. Są to w zdecydowanej większości koty po ogromnych, zdrowotnych przejściach, często heroiczną walką wyciągnięte z łap śmierci. Choroba zostawia po sobie ślad i tym sposobem są koty bez oczu, łap, z chorymi nerkami, po wylewie, z FIV. Dla takich kotów ciężko o dom, zwłaszcza teraz, gdy adopcje stoją. Co z nimi będzie, gdy zabraknie nas? Dla nich to koniec życia...
Każde potrzebujące zwierzę dostawało u nas azyl. Mamy pod opieką nie tylko chore, starsze, niepełnosprawne koty. Są też niesamodzielne kocięta, koty oczekujące na dom, dokarmiamy stado kilkudziesięciu dzikusów. Opiekę znalazło u nas też kilka psów, ale i zwierzęta ocalone przed ubojem. Dla tych ostatnich koniec naszych działań to wyrok...
Skończyły nam się już możliwości. Kwota do zebrania jest duża, ale jeśli jej nie uzbieramy, będziemy musieli definitywnie zakończyć nasze działania. Tyle potrzeba, byśmy stanęli na nogi, by zwierzaki miały co jeść, a lekarze nie odmówili dalszego leczenia. To bardzo dużo, ale jeśli wszyscy się zmobilizujemy, to może jeszcze jest jakaś szansa?
Nie chcemy, żeby ta pomoc była anonimowa. Poznajcie choć część naszych podopiecznych i pokrótce ich historie. To ich los jest teraz w waszych rękach.
Szarusia i Guliwer. Ona- seniorka, trafiła do nas skatowana, z pogruchotaną łapką i wybitymi zębami. Łapy nie dało się uratować. On- kilkunastoletni dziadek po wylewie, musi nieprzerwanie przyjmować leki i niekontrolowanie wydala kał. Połączyła ich niesamowita kocia przyjaźń i miłość. Żadne z nich, zwłaszcza Guliwer, nie ma szans na adopcję. U nas mogą żyć razem i choć na starość cieszyć się życiem.
Kora. Miała być rozmnażana, ale okazała się chora, więc podjęto decyzję - eutanazja. Lekarz uprosił, by oddać kotkę do fundacji. Kora jest kotem paliatywnym, ma mastocytomę, eozynofilowe zapalenie jamy nosowo gardłowej, alergię wziewną i pokarmową, ale dzięki przyjmowanym lekom może żyć. Niestety, zaprzestanie leczenia to dla niej wyrok... U nas ma opiekę, badania, leki, wszystko, czego potrzebuje. Pierwsze zdjęcie pokazuje jak ciężko było, drugie - jak jest teraz.
Totoro. Starszy kot, przyjechał do nas wymęczony życiem, cały w ranach, kleszczach, wyłysiały i z niedziałającą wątrobą i tak chorym pęcherzem, że sikał samą krwią. Teraz dochodzi do siebie, jest już niemal zdrowy, choć brakuje mu kilku zębów, a wątroba i pęcherz dają o sobie znać. Pierwsze dwa zdjęcia pokazują jak było, ostatnie jak jest teraz.
Malina i Milka. Nasz niesamowity duet ocalony przed ubojem. Od ponad 3 lat żyją jak siostry. Zobaczcie, jak wspaniałe wiodą życie. Co z nimi będzie?
Dzikuski. Dokarmiamy je i dbamy o nie jak możemy. Są zadbane, wykastrowane i szczęśliwe. Bez Waszej pomocy nie jesteśmy w stanie dokarmiać kilkudziesięciu wiejskich kotów i zapewniać im opieki.
Żmijka. W wyniku choroby straciła oczko, ma chory pęcherz wymagający specjalnej diety i podawania leków. Jest niestety półdzika, nie daje się dotykać i przez chory pęcherz siusia na wszystko, co miękkie (kocyk, legowisko, kanapa, łóżko). Choć piękna, nie ma szans na dom. Na zdjęciu z Szarusią bez łapki.
Sierotka. Kotka bez ogonka, za to z charakterkiem. Od lat bezskutecznie szuka domu...
Pierwsze zdjęcie pokazuje jak było, drugie jak jest obecnie.
Króliki. Uratowane przed nożem, u nas mają zdrowe i szczęśliwe życie.
Brawurka. Kotka z zespołem przedsionkowym. Bez leków i specjalistycznej opieki przestanie chodzić.
Pulpecik. Mały wojownik, który stracił oczko, ale dzielnie walczy o zdrowie i życie.
Marcel. Piękny, uczuciowy kocur porzucony po śmierci swojej opiekunki.
Kobi. Ciężko przechorował kokcydiozę. Choroba pozostawiła po sobie ślady, kocurek ma nawracające problemy jelitowe. Wymaga stałej opieki.
Bajzel. Cudowny, uczuciowy pies porzucony, gdy jego "rodzina" kupiła "rasowego" szczeniaczka. Przeszedł niedawno zabieg usunięcia piątych pazurów (były zdeformowane i ciągle je nadrywał i był obolały). Czeka na własny dom.
Nala. Mała, porzucona koteczka, która czeka na własny, ciepły dom.
Zosia. Wyrzucona w lesie. Ma poważne problemy behawioralne, ale żyje, ma u nas swoją ostoję.
Trzy kocie dzieciaki porzucone pod sklepem. Nie mają jeszcze nawet imion.
To tylko mała garstka spośród wszystkich naszych podopiecznych. Toczymy właśnie walkę o przetrwanie. Musimy wygrzebać się z długów, uzupełnić zapas siana i paszy, karmy dla psów i kotów, ale przede wszystkim mieć środki na leczenie. Już nie prosimy, a BŁAGAMY - Wasza pomoc jest dla nas jedyną szansą na przetrwanie.
Jesteśmy jedyną organizacją ratującą koty w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Jeśli nas zabraknie to wyrok dla tych już będących pod naszą opieką, ale i dla tych, które nie otrzymają pomocy w przyszłości. Bardzo Was teraz potrzebujemy!
Ładuję...