Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kocio w końcu doczekał się imienia - został Szejkiem. Choć nie o pokładach takiej ropy marzyliśmy... ;-)
Poza tym Szejk zaliczył niedawno kolejną wizytę u weterynarza, bowiem zatkany nos wciąż utrudniał mu egzystencję. Tym razem wróciliśmy wyposażeni w serię antybiotyku i leki do nebulizacji. Szejki był bardzo grzecznym kotkiem i sam wchodził do transportera - zazwyczaj zachęcony smaczkami - a następnie dzielnie czekał, aż inhalacje skończymy. Obecnie kocio trochę mniej kicha i charczy. Następna dobra wieść to zażegnany problem ze świerzbem, stanem zapalnym skóry na głowie i z oddawaniem moczu. Szejki siusia już regularnie, ilość moczu też jest bardzo zadowalająca.
Bardzo dziękujemy Wam za wsparcie Szejka w dochodzeniu do zdrowia - co prawda to nie koniec drogi kocurka, ale spory kawał udało się mu, za Waszą sprawą, już pokonać!
Po wizycie kontrolnej wieści takie sobie - kocur nadal smarka ropą i krwią. Kończymy antybiotyk i wdrażamy lek przeciwzapalny. Poza tym ponieważ opiekująca się nim wolontariuszka zauważyła, że kawaler bardzo często odwiedza kuwetę i często wychodzi z niej po dłuższej chwili, bez oddania moczu, zrobiliśmy też USG - obraz nerek jest w porządku, jednak śledziona i trzustka są mocno powiększone. Przy okazji pobraliśmy także mocz do badania - latające w próbce "paprochy" było widać z daleka... Do serii leków dorzucamy zatem kolejne, ale nasz grzeczny kocio i tak tego nie zauważa - łyka wszystko w karmie.
Z uszami chłopaka jest już nieco lepiej, jednak drapanie nadal nie ustaje, a w dodatku skóra na głowie jest mocno podrażniona i zaczerwieniona.
Walczymy więc dalej!
Tymczasem dotarła do nas faktura z kliniki, w której kocurek spędził pierwsze dni - 1700 zł... Bez leków i suplementów oraz zaliczonej teraz wizyty kontrolnej (z kolejnymi badaniami)...
Kocur z niedzielnego zgłoszenia jest już po zabiegu gruntownego remontu paszczęki Okazało się, że nie miał jednak w pyszczku przetoki - zalewająca kota ropa pochodziła w całości z zębów, których w ostatecznym rozrachunku usunięto aż osiem. Kawalera przy okazji udało się też wykastrować. Zabieg przebiegł bez komplikacji.
Pacjent został wypisany z kliniki z baterią leków i suplementów za ok. 150 zł oraz zaleceniem kontroli za kilka dni. Przed kocurem jeszcze na pewno odrobaczenie oraz powtórka testów - póki co mamy bowiem dwa "plusy"...
Zgłoszenie z ostatniej niedzieli – kot ubrudzony (oblany?) smolistą substancją. Przy bliższych oględzinach okazuje się, że owa substancja to… lejąca się z pyszczka ropa!
Zapach powala, widać, że zwierzak jest w bardzo złej formie ogólnej, zatem nasza wolontariuszka pędzi z nim do całodobowej kliniki. Na miejscu weterynarze dokonują wstępnych oględzin: zęby są w fatalnym stanie, a w jamie ustnej utworzyła się przetoka…; poza tym kocurek jest odwodniony, ma gorączkę i powiększony brzuch, a w uszach świerzb.
Zatem najpierw płynoterapia, a w planach oprócz badań krwi i koniecznej na cito sanacji paszczy – testy FIV/FeLV (oba wychodzą dodatnie) oraz USG (na szczęście nie znaleziono nic niepokojącego). Kot zostaje na hospitalizacji. Ze względu na odwodnienie krew ostatecznie udaje się pobrać we wtorek – wyniki są na tyle przyzwoite, że lekarze dają zielone światło w kwestii sedacji, by ogarnąć zęby i przetokę. Zabieg umówiono na środę i jeśli będzie to możliwe, nasz biedaczek zostanie od razu także wykastrowany.
Kocurek dzisiaj zdaje się czuć odrobinę lepiej – choć wciąż jest obolały, pierwszy raz samodzielnie coś zjadł (wcześniej wymagał dokarmiania). Liczymy, że jutro wszystko przebiegnie zgodnie z planem, a przed tym kocim nieszczęściem już tylko krótka droga do pełni zdrowia!
Wcześniej jednak musimy pokryć spore koszty „weekendowej” wizyty, kilku dni hospitalizacji i leczenia oraz jutrzejszej operacji. Rachunek na dziś to 741 zł: do tego dojdzie kolejna doba hospitalizacji oraz środowy zabieg, którego koszt klinika szacuje na ok. 500 zł. To dla nas naprawdę duży, zupełnie nieplanowany wydatek i nie poradzimy sobie bez Waszego wsparcia…