Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy Wam za pomoc! Opłaciliśmy wszystkie faktury za leczenie suni, dzięki czemu mogła ona wejść w nowe życie wolna od długów :).
A nowe życie czekało na nią, bo została adoptowana przez pracownika kliniki, której specjaliści walczyli o nią pazurami.
Dziewczynka nawet nie wróciła do Fundacji :).
To się nazywa Happy End!
DZIĘKUJEMY!!
Ile warte jest psie życie? Czy są granice oddania, miłości, wysiłku... wydanych pieniędzy? Czy wolność od bólu, szansa na powrót do zdrowia, szczęście czującej istoty mają cenę?
Tosia trafiła do nas 1,5 roku temu. Była wtedy psim dzieckiem. Niepełnosprawnym, cierpiącym tak potwornie, że trudno to sobie wyobrazić! Powyginane ciało, zwichnięcie rzepek kolanowych IV stopnia, zdeformowane, powykrzywiane kości. Każdy ruch sprawiał ból, rozrywający od środka, dojmujący, paraliżujący. Każda minuta życia tej dzieciny była gehenną.
Ale Tosia chciała żyć. Łaknęła bliskości człowieka. Nie schowała się w skorupkę, nie oddzieliła od świata. Całą sobą chłonęła to, co oferowali jej ludzie. Karmiła się ich troską o nią. Walczyła.
Baczyliśmy i my, gotowi zrobić wszystko, by stanęła na łapki. Walczyli lekarze, fizjoterapeuci, cały personel dwóch klinik, w których Tosia spędziła ROK!
Kilka operacji, przeprowadzanych w dużych odstępach czasu. Intensywna rehabilitacja. Tak zaawansowane wady wrodzone to nie to samo, co poskładanie psa po wypadku. Tosia nie miała przerw. Święta spędzała pod opieką personelu medycznego, bo jeden fałszywy ruch mógł zniweczyć wielomiesięczny wysiłek.
Nieustannie pod kontrolą. Bez ustanku sprawdzana, ćwicząca, wychuchana i wydmuchana. Współpracowała - jakby wiedziała, że wszystko jest po coś. Że jeszcze trochę pracy i będzie żyć bez bólu - jak każdy normalny pies!
I tak się stało! Dziś Tosia to już młoda psia panna. Piękna, radosna, wpatrzona w człowieka. Chodzi! Wyprostowana, wolna od cierpienia, sprawna. Lekko utyka, a tylne łapki są może nieco sztywniejsze niż u zdrowego psa. Ale nie boli! Ale może cieszyć się życiem! Biegać za zabawkami, węszyć, poznawać świat, kochać i być kochaną!
Ponad rok zaciętej walki, tytanicznej pracy oraz ogromnego zaangażowania wybitnych specjalistów i stałej opieki kosztowały ponad 58 tysięcy złotych.
58 tys., pot, znój, łzy i nadzieja. To szaleństwo - powiesz. Ilu psom można pomóc za takie pieniądze! Odpowiadamy - wielu, bardzo wielu. Ale każdego dla każdego z nich zrobilibyśmy to samo. Bo gdy jest szansa na powrót do sprawności - wykorzystujemy ją bez względu na wszystko. Bo dla każdego z naszych podopiecznych gotowi jesteśmy na to samo, co zrobilibyśmy dla naszych prywatnych psów - członków naszych rodzin.
Na pierwszej zbiórce dla dziewczynki udało nam się zebrać ponad 12 tys. zł TUTAJ. Do opłacenia pełnych kosztów leczenia suni brakuje jeszcze 46745,21 zł.
Tak! Tosia to najdroższy pies, jakiego mieliśmy pod opieką. Możesz się z tym nie zgadzać. Szanujemy to. Ale jeśli uważasz, że psie życie nie ma ceny - prosimy, pomóż nam zapłacić za ocalenie Tosi, która dostała jedyną szansę i wykorzystała ją!
----------
Faktury za leczenie małej:
Ładuję...