Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie.
21 stycznia psy trafiły do domu tymczasowego, gdzie czekają na dom stały.
Uczą się miejskiego życia, czyli dostawania jedenia w tym samym czasie, wychodzenia na spacery (ładnie chodzą na smyczy), jeżdżenia windą, zostawania samemu w domu, człowieka, który jest dobry itd.
Aby ułatwić psom przejscie do normalnego życia umówiliśmy spotkanie z behawiorystą (koszt 300 zł po stronie fundacji).
Pani Kinga pokazała tymczasowym opiekunom metody postepowania, by Im i psom było łatwiej.
Każdego dnia psy robią postępy!
Będziemy wdzięczne za pomoc w utrzymaniu piesków.
Psiaki trafiły awaryjnie do domu tymczasowego - na czas nieobecności rezydentów.
Pierwsza noc nie należała do spokojnych. Zdezorientowane i zestresowane psy nie mogły znaleźć sobie miejsca. Daisy adaptacja idzie łatwiej, Demonowi ostatecznie przypadło do gustu miejsce na parapecie - było mu gorąco, pomimo, iż opiekun z domu tymczasowego zakręcił kaloryfery i otworzył okna.
Każdego dnia jest lepiej. Ogólnie psy są bardzo grzeczne i mało wybredne.
Daisy & Demon szukają domu, najchętniej wspólnego!
A my dziękując za wsparcie prosimy o grosiki na Ich utrzymanie.
Dziękujemy! :)
Staramy się rozumieć, rozmawiać, rezygnować w ostateczności...
Mówimy sobie, warunki nie są najważniejsze, bo nie o pałace nam chodzi, a o serca otwarte... Ale nawet nam czasami brakuje argumentów dla zrozumienia postępowania właścicieli. Tak było ostatnim razem.
Tym samym na naszym pokładzie pojawili się rodzice szczeniąt z Sochaczewa. Daisy (sunia) około 2 lat oraz Demon, 2-letni samiec. Prawdopodobnie rodzeństwo. Szczęścia psiaki w życiu nie zaznały... Jedynie podwórko bez porządnej budy, pomyje zamiast karmy oraz obojętność ze strony właścicieli.
Na naszą prośbę, sunię, która jest w trakcie antybiotykoterapii wpuszczali do domu na noc. A na pytanie, gdzie spał samiec, usłyszałyśmy: na podwórku, pod drzwiami wejściowymi do budynku mieszkalnego (na betonie przy odczuwalnej temperaturze dochodzącej do -20 stopni). Co nam się w głowach nie mieści, dla innych jest całkowicie normalne... Nie widziałyśmy już sensu prowadzenia rozmów z właścicielami i dawania im kolejnych szans. Czy latem, czy zimą - nie brali odpowiedzialności za zwierzęta, na których podobno im zależało...
W czerwcu, po burzy na portalu społecznościowym, pojechałyśmy na miejsce i objęliśmy opieką dwa szczeniaki - siostry... dziś szczęśliwie żyjące pod jednym dachem Jednocześnie umówiłyśmy zabieg sterylizacji dla Suni-Rodzicielki (deklarując jego opłacenie), właściciele mieli tylko dopilnować daty. Nie zależało im. Na początku odbierali telefony, obiecywali, że już za chwilę, że za tydzień, by w końcu całkowicie urwać kontakt.
Pojechałyśmy sprawdzić sytuację... Na miejscu zastałyśmy sunię w złej kondycji zdrowotnej, wyglądała na ciężarną lub mocno zarobaczoną. Oba psy zabrałyśmy do przychodni weterynaryjnej, gdzie podano im tabletki na odrobaczenie, krople przeciwko pchłom i kleszczom, pobrano krew na morfologię z biochemią. Suni dodatkowo wykonano badanie USG, które wykazało, że około dwóch miesięcy temu urodziła szczeniaki.
Dopiero w lecznicy właściciele przestali kłamać...
Sunia urodziła trzy szczeniaki, jak się później okazało dwie Sunie i jednego Rodzynka, które zostały bez mrugnięcia okiem oddane na wieś. Wymusiłyśmy na ludziach przywiezienie szczeniaków. Maluchy przeszły komplet badań w lecznicy i pojechały z nami do stolicy po nowe życie (wszystkie trafiły do domów tymczasowych).
Od tego momentu miało być lepiej... Właściciele mieli dostać od nas ocieplaną budę, kontynuację leczenia psów oraz opłacenie zabiegu sterylizacji suni. Lepiej nie było...
Psy szukają domu tymczasowego lub stałego!
Naszym marzeniem jest, aby trafiły do jednego miejsca, są ze sobą bardzo zżyte. Wychowują się razem od urodzenia. Prosimy o wsparcie... Nie mogłyśmy ich tam zostawić.
Ładuję...