Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Mały Antoś jest bezpieczny!
Dziękujemy Wam z całego serca za podarowanie szansy Antosiowi. Przyjechał już do naszego rezerwatu, gdzie z lekką niecierpliwością przygląda się spacerującym po zielonych łąkach innym zwierzętom. Gdy tylko zakończy kwarantannę, od razu do nich dołączy, by skorzystać ze wspaniałej, letniej pogody i soczystej trawy. Dzięki Wam Antoś ma zapewnioną godną, szczęśliwą emeryturę, dzięki Wam już nic mu nie grozi. Dziękujemy Wam w imieniu Antosia!
„Weź mnie nie denerwuj, staruchu, odsuń się, idź do kuchni i siedź już cicho!” młody, rumiany mężczyzna wydarł się do swego ojca popychając go na schodach, gdy ten opierając się o drewnianą laseczkę - zmierzał w naszą stronę.
„Odbiło mu na starość, żeby mi do mojego gospodarstwa zielonych ściągać” burknął, gdy Norbert pomagał staruszkowi wstać z kolan na tych schodach, z których do nas schodził. Staruszek był wyraźnie zawstydzony. Zawstydzony swoją starością, zawstydzony swoim upadkiem, zawstydzony brudnymi spodniami i poranionymi od pracy rękoma.
Syn przejął gospodarstwo kilka tygodni temu. Jak przejął, tak postanowił wyprzedać zwierzęta.
Wiele ich nie było.
Staruszek ledwo mógł sobie pozwolić na kilka kur, krowę i kucyka. Wszystkie miały imiona. Cieszyły jego umęczone serce.
Myślę, że łatwiej było my chyba brnąć przez samotną starość.
Antoś był z nim prawie 17 lat.
Pamięta czasy, gdy staruszek po schodach zbiegał i wyprowadzał go daleko, daleko w trawy za jeziorem..
Ale czas mija.
Mija życie.
Schyłek kolejnego lata przyjdzie do każdego z nas.
Staruszek garbi się nad stołem w kuchni.
Dziurawa cerata, roztrzęsione dłonie pełne plam i okraszone milionem zmarszczek.
Stoję, spisujemy umowę.
„Dwa tysiące tu mi stary pisz zadatku, dzisiaj. To nie schronisko, żebym tu trzymał Ciebie i to bydło darmo” mężczyzna wypalając kolejnego papierosa wdusza niedopałek w stary, barwny niegdyś dywan.
Staruszek trzęsie się coraz bardziej. Ale milczy. Pisze umowę.
W końcu unosi brwi, zerka na mnie i z ogromnym wysiłkiem szepcze „Weźcie go, kochaniutka, to dobry kuń, najlepszy jakiego miałem, ja na niego zaczekam tam jak mnie zabiorą niedługo, na niego jeszcze nie pora, kochaniutka, odejdę spokojny..” i widzę, jak po pomarszczonych policzkach płyną łzy, a srebrzyste brwi opadają. Staruszek ściska moje ramie, bierze laskę i kuśtyka do izby obok.
Widzę kątem oka jak przez kolejne 5 minut próbuje usiąść na kanapie, a potem owija się kocem i siedzi tak wpatrzony w przestrzeń.
„Stary zwariował już. Pora umierać” zaśmiał się syn, a ja poczułam, jak ściska mnie serce.
Wychodzimy z domu. Mijamy drzwi obory. Norbert bierze linkę i wyprowadza Antosia tam, gdzie wskazuje młody gospodarz.
„Byle szybko, obowiązki wzywają. I dziś macie dać kasę” warknął i zniknął za kotarą sieni.
Robię kilka zdjęć.
Antoś zamyka oczy i zwiesza głowę ku ziemi.
Lekko i czułością targam jego gęstą grzywę i szepczę mu, że jego Pan tu zostanie jeszcze trochę, ale niedługo się zobaczą.
Jak my wszyscy.
Kiedyś...
Oglądam się za siebie.
Na schodach stoi z kolejnym papierosem młody mężczyzna.
A w oknie stoi stary, stary mężczyzna któremu - przysięgłabym - na moment pojawił się uśmiech na twarzy.
I przez ułamek sekundy wydawało mi się, że nam pomachał.
Ale może to było tylko złudzenie... może nie wstał z tej starej kanapy... może czeka tylko i pilnuje, aż kucyk Antoś będzie bezpieczny, by on mógł odejść z tego świata w spokoju ducha?
Tego nie wiem.
Gdy mijaliśmy furtkę, jeszcze raz spojrzałam w okno.
Nikogo w nim nie było.
A może to wszystko mi się wydawało?
Wsiadam do auta.
Otwieram jeszcze raz umowę.
Zerkam na kwotę.
2000zł zadatku.
4300 złotych całość.
2000 zł zadatku wpłaciliśmy już pierwszego dnia.
Nie udałoby się to, gdyby nie Wy.
Najmocniej dziękujemy.
Teraz walka o pozostałe 2300 złotych.
Walka o życie, do przyszłego poniedziałku.
Zrobisz z nami ten cud?
Wszyscy razem mamy moc zebrać nawet tyle.
Dla Pana staruszka.
Ładuję...