Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Pożegnaliśmy Bubu😞❤️ Był z nami tylko chwilę. W ten długi weekend, o 4 nad ranem odszedł nasz ukochany już maluszek. I nie wiemy, co Wam napisać.
Wiemy jak bardzo trzymaliście za niego kciuki. Bubu był w bardzo słabej kondycji, gdy do nas przyjechał, ale mieliśmy ogromną nadzieję, że wydobrzeje. Niestety, Bubu zaplanował być tu znacznie krócej niż byśmy chcieli. I choć wierzymy, że każde zwierzę tak naprawdę ma jakiś plan i swoj określony czas, gdy tu przychodzi, to niewiele to ujmuje żalu jaki czujemy. 🥺
Bubu odszedł w wyniku zapalenia płuc, choć tak naprawdę wszystkie jego organy były osłabione i zapewne zastrajkowały wszystkie narządy. Kochany Bubu, nigdy tego nie robiliśmy - ale chcielibyśmy tu stworzyć dla Ciebie listę życzeń. I choć mówią, że tam, gdzie teraz jesteś, nie brak niczego - to mamy nadzieje, że przygarniesz maluchu garść dobrej energii i słów. 🥺
I zaczekasz tam na nas, bo nadejdzie dzień, kiedy dołączymy do Ciebie. I zobaczymy wtedy, jak galopujesz i brykasz po bezkresnych pastwiskach. Żegnaj, Bubu. Do zobaczenia ❤️
To był wrzesień. Piękny, słoneczny wrzesień. Gdy przyjechałam, Balbina i Bubu grzali się już na samochodzie, którego silnik na chwilę zgasł. Nagraliśmy to na wideo:
Mieli właśnie jechać. W ostatnią ze swoich podróży. Pachniało łanami zbóż. Pachniało jesiennymi liśćmi. Pachniało latem, które przed chwilą minęło. Zrobiłam im wtedy zdjęcia. Mnóstwo zdjęć. Bubu wchodził mi w obiektyw. Wtulał małe chrapki to we mnie, to w mamę. Patrzył tymi wielkimi, migdałowymi oczyma. Patrzył przez kraty, gdy wychodziłam z podwórza.
I wyjechałam. Jechałam wśród tych dzikich pól i złotych drzew. Miałam koktajl rozpaczy i nadziei. Przejrzałam w domu zdjęcia. Zaczęłam pisać. Już cieszyłam się na myśl, że u szczytu jesieni będą u nas. Bezpieczni. Cudownie bezpieczni.
I wtedy zadzwonił handlarz. Rozmyślił się. Nie sprzeda ich.
Balbina ma rodzić dalej. A Bubu? Bubu niech stoi i nabiera wagi. Rozłączył się. Koniec rozmowy.
Poczułam, jak lecą mi łzy. Tak bywa. Ale łzy tego nie wiedzą... Byliśmy wstrząśnięci. Nawet nie wiedziałam, czy mówi prawdę. Czy one w ogóle żyją. Ale to prawo własności. Człowiek decyduje. Człowiek daje życie. I je odbiera. Nie mogłam nic zrobić.
Szczyt jesieni nadszedł bez nich. Spadały suche liście, a gdy już wszystkie spadły, świat zasypał śnieg. Minęło kilka miesięcy. Potem ten śnieg stopniał. Przyszły święta. Świat rozbłysnął tysiącami światełek.
I święta też minęły...
Przestałam o nich myśleć.
Tylko czasem, gdy oglądałam zdjęcia, ale wiedziałam, że nie mogę sobie pozwolić na te emocje. Nie ma czasu, jest tyle do zrobienia. I wczoraj wieczorem zadzwonił telefon. "Pani je dalej chce, Pani? Bo kobyła leży od kilku dni, nie wstaje i nie je, a to małe z nią leży i głowy nie podnosi, ja wywiozę dziś na ubój albo Pani weźmie i se leczyć będzie jak Pani pieniędzy nie żal” - wykrztusił zachrypniętym głosem handlarz. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Tu Nowy Rok przecież. Jak ja mam je dziś zadatkować. Skąd wziąć pieniądze, gdy świat wkoło szykuje się do fetowania, do Sylwestra.
Dzięki Wam wpłaciliśmy zadatek. Całą kwotę musimy wpłacić do wtorku, 3 grudnia.
Ładuję...