Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Mały Fernando jest bezpieczny!
I już skradł wszystkie serca na naszym folwarku, gdzie obecnie odpoczywa po tych wszystkich wrażeniach w swoim własnym, prywatnym, pachnącym świeżym sianem boksie. Jeszcze nie do końca ufa człowiekowi, ale chyba już czuje, że tutaj, w naszym azylu, nie spotka go już nigdy nic złego. Fernando odwiedził już kowal i zadbał o jego kopytka, które były w bardzo złym stanie – i to był pierwszy, cudowny krok do nowego, spokojnego życia!
Dziękujemy Wam w imieniu Fernando!
Prosimy! Pomóż Lusi - zostały tylko 2 dni!
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/centaurus-lusia4
Słyszę jego ciężki oddech, coraz szybszy im bardziej się zbliżam. Wysuwam rękę, chce choć otrzeć się o jego ciepłe chrapy. Chcę dobrze, ale on tego nie wie. Przez całe życie wszyscy, którzy się do niego zbliżali, powodowali tylko ból. Już wystarczy. Niech będzie śmierć. Byle podeszła jako ostatnia.
Za mną, zaledwie kilka kroków, oparty o drewniany słup stoi handlarz. Z rękoma w kieszeniach i wielkih gumowcach też ciężko oddycha. Z nerwów. Chciałby, żebym już sobie poszła. Po co te zdjęcia? I po co ma czekać? Rzeźnia bierze od ręki. Nie marudzi, nie biega z aparatem. Tylko żona marudzi, że szkoda. To ona zadzwoniła. Bo zazwyczaj handlują krowami...
Fernando był maskotką w jakimś mini zoo. Handlarz niechętnie opowiada. Za dużo pytań. Mini zoo potrzebowało kucyka dla dzieci, a Fernando się nie nadawał. Był zbyt porywczy. Zbytnio się stawiał. Spętali mu więc nogi, ale ludzie zadawali za dużo pytań. „Pani, to diabeł wcielony! Na bata nie reaguje, a dostał tyle batów że powinien się położyć i kwiczeć jak świnia, a tu nic, drań mały!” narzeka na Fernanda handlarz i wyjmuje zza słupa bat. Oczy Fernando robią się okrągłe z przerażenia. Chcę coś powiedzieć, ale wiem że mężczyzna mnie natychmiast wyrzuci za bramę. Łzy lecą, tak mi jak koniowi. Bat świsnął jednak w powietrzu tylko raz, bo weszła nagle żona handlarza. I jakby wszystko zamarło.
Popatrzyła oparta o wrota, chwilę milczała. Zapytała w końcu krótko czy biorę. Spojrzałam na małego, hardego kucyka, który gotowy był na śmierć, z uniesioną głową. Ale nigdy nie położy się pod batem, choćby ciął skórę wiele razy, choćby dusza zalewała się łzami.
„Biorę!” Bo cóż innego mogłam rzec. Ale termin mnie zaskoczył. „Pani przyjedzie w piątek wieczorem po to diable, potem ubijam, żona już mu nie pomoże” dodał zniecierpliwiony handlarz ostrym tonem i pokazał mi ręką wyjście. Zrozumiałam, że koniec zdjęć.
Wyszłam z obory. Wiał ciepły, prawie letni wiatr. Sylwetka Fernando ginęła mi powoli w głębi stodoły. Aż wrota zupełnie się zatrzasnęły. Usłyszałam tylko ciche rżenie. I oczyma duszy zobaczyłam przerażone oczy kucyka, który tonie w ciemnościach, którego musiałam tam zostawić. I po którego może nigdy nie wrócę.
Po lewej stronie od stodoły stała betonowa rampa do załadunku. Wiedziałam, że jeśli w piątek wieczorem nie stawię się z gotówką po Fernando, to po tej rampie go wciągną. Na nic zda się jego szarpanie, na nic jego walka. Polegnie na tym betonie. I wtedy już wrzucą go siłą, aż zamknie się trap. I wraz z nim umrze nadzieja dla małego kucyka.
Dojeżdżam. Nic tu po mnie. Muszę jechać opowiedzieć światu o małym, dzielnym Fernando, który z uniesioną głową, przy światach bata, idzie na śmierć.
Bo tylko wtedy może po niego wrócę. Choć to jedynie 48 godzin. Tylko tyle, by zebrać 4200 zł i go ocalić. 10 czerwca wybije dla niego ostatnia godzina. Będziesz jego nadzieją? Liczy się każdy grosik.
--------------------------------
Fundacja Centaurus działa w imieniu zwierząt od 2006 roku. Jest organizacją non profit. Centaurus to ponad 1500 ocalonych koni, 100 osiołków, kilkaset psów i kotów, liczne zwierzęta gospodarskie. One wszystkie żyją dzięki takim osobom jak Ty. Bez tego wsparcia, ratowanie nie byłoby możliwe.
Z całego serca dziękujemy Ci za pomoc.
Masz pytania? Zadzwoń 518 569 487 - Karolina
Ładuję...