Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Jula jest bezpieczna!
Dziękujemy Wam z całego serca za ocalenie Juli! To dzięki Wam mogła przyjechać do nas, zostawić wszystko, co złe za sobą, a my możemy stworzyć dla niej nowy, kochający dom. Teraz, objęta troskliwą opieką, w wygodnym, przygotowanym specjalnie dla niej boksie, może spokojnie oczekiwać narodzin swojego dziecka. Oczywiście, będziemy przekazywać Wam radosne wieści! I dziękujemy raz jeszcze, w imieniu Juli. Teraz, dzięki Wam, może spokojnie odetchnąć.
Wschód Polski.
Prawie granica.
Inny świat tak trochę.
Strasznie tu zimno w sobotni poranek.
Trochę jakbyśmy cofnęli się w czasie.
Norbert zapina kurtkę i zakłada rękawiczki.
Jest 5 nad ranem i jeszcze zupełnie ciemno, gdy to piszę.
Tylko nieliczne latarnie na głównej ulicy dają trochę światła.
Mała wioska z kolorowymi domkami. Takie drewniane okiennice i szpiczaste płoty ze starej deski.
Przyjechaliśmy, bo tu na miejscu odbywa się dziś nielegalny spęd. Spęd koni, no i innych zwierząt.
Nielegalny, acz trochę legalny.
Nikt tego nie uregulował.
Nie ma takiego pojęcia w prawie.
Tu nikt niczego w ogóle nie reguluje.
Ludzie robią, co chcą na prywatnym, ogromnym podwórzu.
Ktoś sprzedaje bułki, takie z tacki, wszyscy biorą rękoma, przebierają. Pomarszczona babuleńka tylko dokłada, pewnie piekła całą noc.
Obok niej grill się dopiero rozpada, mężczyzna włącza magnetofon. Kiełbasy wrzucone na ruszt, z głośników leci cicho disco polo.
Rozgrzewam dłonie, wdycham zimne powietrze i strach. Mnóstwo zwierząt stłoczonych w różnych miejscach z oczami wypełnionymi przerażeniem. Od tych małych, po te wielkie.
Rozdzielamy się z Norbertem i z Saszą.
Kury, kaczki, króliki.
Powciskane gdzie się da.
Oglądamy to na tylu targach, jakby wszyscy założyli, że one nie czują.
Bo niby jak..
Mijam dwie rosłe krowy i mężczyznę ze starymi, skórzanymi pamiątkami.
Co kilka metrów ktoś pijany przeciska się i coś krzyczy.
Nagle dostrzegam zbiegowisko i Norberta, jak stoi nieco wyżej na jakimś wzniesieniu i dyskutuje z drugim mężczyzną.
Wywiązała się szarpanina, ktoś poznał naszego Norbiego...
Podchodzę bliżej i obserwuję z dystansu.
To prywatny teren, mogą wyrzucić nas wszystkich w minutę.
„Co Pan tak szarpie tego konia!” krzyczy Norbert i odpycha rumianego, zarośniętego gospodarza w puchowej czapce od starego żuka.
Z żuka drugi mężczyzna wyciąga na siłę klacz, trochę większą niż kuc.
Ta z szeroko otwartymi zapiera się z całej swojej mocy, ale dwóch na jednego - i mała w końcu się poddaje.
Wypada na bruk, przednie nogi tracą równowagę i kucynka uderza głową o beton.
Tak rzadko słyszę, jak koń kwiczy...
Norbert robi się czerwony, już wiem, że to na tyle dla nas.
Kilku mężczyzn dołącza do awantury.
Klacz leży i nie wstaje.
Podchodzę do niej, ale gospodarz trzyma ją na grubej linie.
„Źrebna? I kopiesz? Ty gnoju!” słyszę co drugie słowo, jakie wykrzykuje Norbert.
„Ile za nią?” przerywam gospodarzowi stos wyzwisk, udając, że z Norbertem nie mam nic wspólnego.
5000 zł.
Tyle żąda mężczyzna.
Szukam po kieszeniach.
„Dam Panu co mam, i te 5000 zł” mówię i podaję 300 zł, wszystko, co miałam w kieszeni i ze sobą.
Gospodarz spluwa na ziemię.
Patrzy na Norberta i rzuca „widzi Pan?! Tak się robi interesy, jak ta Pani”.
Ustalam z handlarzem czas do kolejnego poniedziałku.
Błagam, by schował klacz.
Jest w 7 miesiącu.
Za moment urodzi.
Gospodarz szarpie za linę, dwóch innych pomaga mu podnieść konia.
Wciągają ją na żuka.
Wiem, że gdybym nie dała tych 300, wciągnęliby ją gdzie indziej.
Patrzę kątem oka, jak dwóch mężczyzn wyprowadza Norberta z targu.
On tylko delikatnie dla niepoznaki unosi dłoń.
I staje przy drewnianym płocie.
Umawiam się z handlarzem, że pojadę za nim. I że dziś dam mu 1000 zł.
A resztę do końca tygodnia.
Żuk wytacza się przez bramę.
Norbert kładzie się na tylnym siedzeniu, aby nikt go nie widział.
Nie widzę Saszy i nie odbiera telefonu, więc jedziemy bez niego.
Mijamy kilka wsi.
Już dawno świta.
Myślę nad imieniem.
No bo przecież nie odpuścimy teraz tej małej.
Jula.
Nazywam ją Jula.
Naciskam hamulec.
Parkuje przed chyba średniowieczną oborą z czerwonej cegły.
Gdy wchodzę na podwórze, Jula schodzi po trapie i rozgląda się wkoło swoimi wielkimi oczyma.
Gospodarz zdejmuje grube rękawice i uwiązuje ją do baniaka na wodę.
„Robi Pani sobie te zdjęcia, te dla znajomych, co kuca szukają, bo ja robotę mam” rzuca do mnie krótko.
Witaj więc, mój znajomy, który szukasz kuca.
Musiałam Cię w to wkręcić.
Musiałam wymyślić historię.
Gdy robię kilka ujęć, podchmielony pracownik przychodzi i mówiąc „panienka się odsunie, co?! Zabieram to ścierwo, pan kazał” odwiązuje Julkę i szarpiąc bez potrzeby prowadzi ją do obory.
Podchodzę do samochodu, gdzie Norbert nakryty kocem siedzi na tylnym fotelu.
Gdyby go zobaczyli, nikt by ze mną tu nie rozmawiał.
Rozgrzewam dłonie, bo chociaż jest już całkiem jasno, to zimę czuć w powietrzu.
Klikam.
Załączam zdjęcie Julki.
I proszę, jeśli tylko możesz, puść to w świat w ten listopadowy, chłodny dzień.
I ubiją.
I ją, i tego malucha, którego nosi pod sercem.
Zobacz codziennie życie i przygody naszych zwierząt, naszą walkę, sukcesy i te mniej piękne chwile - codzienne publikacje na Instagramie:
https://www.instagram.com/f_centaurus/
---------------------------------------------
Dlaczego kwota wykupu różni się od docelowej? Dzięki Waszej pomocy zbieramy nie tylko na ocalenie życia, ale też na późniejszy transport, badania i pierwszą opiekę weterynaryjną oraz kowala.
Fundacja Centaurus działa w imieniu zwierząt od 2006 roku. Jest organizacją non profit. Centaurus to prawie 3000 ocalonych koni, w tym ponad 200 osiołków, parę tysięcy psów i kotów, liczne zwierzęta gospodarskie. One wszystkie żyją dzięki takim osobom jak Ty. Bez tego wsparcia, ratowanie nie byłoby możliwe.
Ładuję...