Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy, że podarowaliście Marysiowi szansę! Dzięki Waszemu wsparciu jest już z nami, na naszym folwarku. Ma swoje własne, wygodne miejsce, pod dostatkiem siana i najlepszej paszy, która doda mu sił, bo przed nim jeszcze długa walka o zdrowie, którą, właśnie dzięki Wam, ma szansę podjąć! Marysia czeka wizyta kowala, weterynarza, a także pełna diagnostyka, leczenie i rehabilitacja. Prosimy, trzymajcie kciuki za tego dzieciaka i jego powrót do zdrowia!
„Ależ ja mam psze Pani ludzi, którzy go podniosą” rzucił z szelmowskim uśmiechem handlarz.
Wiem, że ma.
Znam milion sposobów, na jakie będą go podnosić.
Sposób na krzyk.
Ale on nie zadziała.
Maryś nie drgnie.
Sposób na bat.
Sposób na kopniaki.
Wtedy go podniosą siłowo.
Albo wrzucą na samochód.
Głaszczę Marysia, który wyciąga nogi i macha głową przewracając oczami.
Po prostu utknął w rogu obory.
Źle się położył.
A z jego kalectwem - to pewny wyrok.
No dawaj, mały!
Cały świat masz za sobą!
Dawaj, wstajemy!
Illia i Norbert wkładają pod Marysia pasy strażackie.
Na raz dwa trzy - w górę!
I nic.
Handlarz mnie przepycha.
Pani się odsunie!
Zostawcie to bydle mieszczuchy!
I świst buta w powietrzu.
Maryś się wzdryga.
Robi wielkie oczy.
Widziała to tylko obora.
Nikt nie poświadczy.
Maryś aż zakwiczał z bólu.
I choć próbuje z całych sił, jego zbyt długie, wykręcone nogi nie wstaną same.
Czuje jak łzy napływają mi do oczu.
„Błagam, niech Pan przestanie.
Spłacimy go dzisiaj, przed czasem. Spłacimy..” przez łzy szarpię handlarza za rękaw skórzanej, czarnej kurtki.
Zostawcie go..
Błagam..
Widzę, że Norbert rusza w kierunku mężczyzny czerwony i z zaciśniętymi pięściami.
„Zostaw go Pan, tknij go jeszcze raz, to..!” rzuca Norbert w powietrze.
Nie wiem czy płacze, czy krzyczy.
Robi mi się słabo.
Zaraz będzie bijatyka..
Wyciągam Norberta na bok.
„Idziemy po pieniądze, musimy jechać tylko do bankomatu, albo kilku, błagam niech go Pan zostawi..” błagalnym tonem
Wychodzimy.
Handlarz nie pozwala Illi zostać w oborze.
Każe czekać pod płotem.
Trzaska furtka.
Trzaska brama obory.
Marysia zalewa ciemność.
Odpalamy auto, udajemy że jedziemy po pieniądze.
Chociaż nie mamy gdzie jechać.
Ani po co.
Bo brakuje aż 1300 zł.
Bo zbiórka miała trwać jeszcze kilka dni.
Illia stoi tam na baczność.
Jak żołnierz na straży, w swojej koszulinie na tym mrozie, z czerwonymi oczyma, błaga tylko „wróćcie szybko, wróćcie i zabierzmy go”.
I wiesz co?
Wrócimy!
I podniesiemy go.
Nasze chłopaki zrobią magię i choćby mieli podnieść go na plecach, podniosą.
Ale to proste chłopaki.
Nie mają 1300 zł w kieszeni.
Nie mają więcej niż na kanapkę na stacji.
Dlatego muszę prosić o pomoc Ciebie.
Bo żaden bankomat nam nic nie wypłaci.
A wieczorem przyjdą po Marysia.
Przyjdą, a nas tam nie będzie, by go ocalić.
Na kopnięciach wyrzucą go z obory, a potem poczołgają go na trap, i wciągną po trapie jak worek ziemniaków. Bo Marysia nogi nie wejdą same..
Ja wiem, że weekend zaraz.
Wiem, że mnóstwo innych spraw. A tu co chwila coś.
Ale błagam.
Z całego serca błagam Cię dziś, byś opowiedział światu o dzielnym Marysiu, który umiera dziś w tej oborze.
Stańmy murem za Marysiem!
Tylko dziś!
Stańmy..
Bo on sam nie stanie..
Niepotrzebny.
A nawet niechciany.
Inny do granic, ze swoimi wygiętymi nogami.
„Wiejskie monstrum, po co Wam to?” handlarz zerka z pogardą.
Maryś wygląda nas przez swoje okienko w oborze. Cicho rży, gdy idziemy przez zabłocone, zagracone podwórze.
Czeka.
Czeka nas jak swoich najlepszych gości.
Innych nie miewa.
Ta obora jest jego światem.
Skryty tu czeka na śmierć.
A śmierć idzie po Marysia.
Codziennie jest bliżej.
Czuć ją w powietrzu, słychać w szumie wiatru i przewija się przez ciemne chmury nad Marysiową oborą.
Maryś nie wie, że jest inny, że zaraz umrze przez swoją inność.
Gdy uchylam drzwi obory, Maryś spogląda na mnie z iskrą dziecka.
Jest koniem, ale nadal dzieckiem. Ma niecały rok. To tylko kwestia gatunku. Serce ma takie samo jak ja i Ty.
Handlarz strzela batem w chmury. Maryś wypada ze swojej obory. Niezdarnym, chwiejnym krokiem, z głową przy ziemi, pędzi przez zabłocone podwórze.
Pędzi swoim tempem.
Pędzi z żarem życia w oczach.
Bo choć spisali go na straty, w oczach Marysia płonie wola życia.
Nim zrozumie, że śmierć stoi już pod bramą, będzie za późno.
Odbiorą mu ten żar, odbiorą bicie serca i ostatni oddech. Odbiorą mu świat, w którym on wierzy że „pędzi”, gdy wolno, podnosząc nogi jak w jakimś dziwnym tańcu, niezdarnie kroczy przez podwórze.
Robię kilka zdjęć.
Nim odbiorą mu wiarę. I życie.
Nim handlarz każe nam iść.
6300 złotych.
Tyle Maryś zbiera.
Zbiera by przeżyć.
Po wpłaceniu zadatku mamy niespełna 2 tygodnie by się po niego zjawić. Do 9 marca...
Jego leczenie, terapia, rehabilitacja to już marzenia na przyszłość. Ale musimy wierzyć
On znika w ciemnościach obory.
Wracamy przez błoto.
Norbert odpala silnik, i gdy już silnik ryczy, on wybucha płaczem.
Życie Marysia w rękach świata..
---------------------------------------------
Dlaczego kwota wykupu różni się od docelowej? Dzięki Waszej pomocy zbieramy nie tylko na ocalenie życia, ale też na późniejszy transport, badania i opiekę weterynaryjną oraz kowalską.
Fundacja Centaurus działa w imieniu zwierząt od 2006 roku. Jest organizacją non profit. Centaurus to prawie 2500 ocalonych koni, w tym ponad 200 osiołków, parę tysięcy psów i kotów, liczne zwierzęta gospodarskie. One wszystkie żyją dzięki takim osobom jak Ty. Bez tego wsparcia, ratowanie nie byłoby możliwe.
Z całego serca dziękujemy Ci za pomoc.
Masz pytania? Zadzwoń +48518569487 - Karolina
Ładuję...