Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Maleńki Piotruś jest już z nami, całkowicie bezpieczny. Wciąż jest nieco przestraszony, jednak wiemy, że już wkrótce przekona się, że dzięki Wam dostał drugie, zupełnie nowe życie. Życie pełne beztroski, pachnącego siana, najtroskliwszej opieki i soczystych marchewek – po prostu wszystkiego, co potrzeba takim małym kucykom! Najpierw jeszcze kwarantanna, dokładne zbadanie przez lekarza weterynarii i pedicure zapewniony przez naszego kowala, a później już tylko towarzystwo innych kucyków i wygrzewanie grzbietu w słońcu. W imieniu Piotrusia – Dziękujemy Wam!
Dojechaliśmy na miejsce, gdy dzień chylił się ku końcowi, a styczniowe słońce znikało za horyzontem. Było tam dziwnie, wręcz odstraszająco. Te krótkie, zimowe dni i szare niebo nie wypełniają optymizmem, ale to miejsce o tej porze na pewno omijałbyś z daleka.
Stare podwórze pełne dawno zapomnianych sprzętów, porośnięte mchem wilgotne mury, które czas owleka w szarości i łyse konary drzew stojące na baczność. Weszliśmy przez niewielkie drzwi, skrzypnęliśmy zawiasami, wciągnęliśmy w nozdrza trochę fetoru obornika wymieszanego z zapachem śmierci. Konie stąd jeżdżą tylko w jednym kierunku. Gospodarz od lat para się hodowlą i handlem z ubojniami. Biznes jak każdy inny, tak się mawia. Ale gdybyś tu stał obok mnie, miałbyś inne wrażenie..
Nazwałam go Piotruś. Bez powodu. Musiał dostać jakieś imię. A swojego własnego nie miał. Takim jak on imion się nie nadaje. Tabliczek na boksy też się nie robi. Wiadomo. I tak by tych ich imion nikt nie pamiętał i nikt nie wymawiał. Ale od początku.Tego dnia poznałam Piotrusia. Karego jak węgiel, z ogromnymi białymi oczyma, które świeciły w ciemności. Piotrusia, który podobno miał niedawno dom, ale pojawiły się inne wydatki i rodzina pozbyła się kucyka bez zbędnych komplikacji. Jeden telefon i malucha ktoś zabrał. Dzieci i tak od dawna do niego nie zaglądały. Takie czasy. Kucyk nie wygra z ofertą współczesnego świata. A przynajmniej Piotruś nie wygrał..
Handlarz nie chciał mnie wpuścić do głównej obory, trochę poirytowany kazał czekać. Ciszę rozrywał jedynie wiatr wyrywający co chwila stare, połamane okiennice. Pustki dopełniało kilka pustych zagród po zwierzętach, których już dawno nie ma. Kilka sznurów leżących w rogu i kilka kup gruzu. Nikt tu nie dba o nic ponad pieniądze.
Już z daleka usłyszałam szarpaninę, ale nam nie wolno reagować. Bo zwyczajnie nas się wtedy wyrzuca. Piotruś chyba nie wiedział, że ważą się jego losy. Nie ułatwiał. Gdyby wiedział, jak niewielu tu jest po jego stronie, może szedłby spokojniej. Handlarz szarpał go i trzaskał końcem liny jego zad. Przerażone oczy pędziły przed siebie i zatrzymały się tuż przede mną. Ostatnie, mocne szarpnięcie prawie Piotrusia przewróciło. Handlarz nie zamierzał tracić czasu, uwiązał małego kucyka do drewnianego kołka i dał mi kilka minut wskazując na zegarek na ręce. Piotruś w swej bezsilności stał już pokornie, wtulony w swój drewniany słupek i wpatrzony w ścianę. Czasem, gdy zerkał w moim kierunku, robiłam kilka ujęć. Ale jego przeraźliwego rżenia nie byłam w stanie zatrzymać dla Ciebie w kadrze. Jego małe kopytka co chwila uderzały o klepisko. Jakby miał nadzieję, że to coś zmieni. Jakby gdzieś w nim było przekonanie, że to jakiś ponury żart. Jakby wierzył, że zaraz zapali się światło, aktorzy opuszczą scenę, a po niego przyjdą Ci, którzy przychodzili przez tyle lat.
Piotruś nie wie, że oni nigdy nie przychodzą. Kiedy już raz oddadzą swojego kucyka w ręce handlarza, by ten dokonał tego, do czego oni nie chcą przyłożyć ręki, odwracają wzrok i idą swoją drogą. I nigdy nie oglądają się za siebie. I za Piotrusiem też nikt się nie ogląda.
Mężczyzna kończy palić papierosa, wciska go butem w obornik. Przepycha mnie ramieniem i wymierza kopniaka Piotrusiowi, tak na wszelki wypadek. Rzuca, jak w powietrze, że to na wszelki wypadek. Kucykowe uszy robią się ogromne, a małe ciałko sztywnieje. Ocieram szybko łzy, zaciskam pięści na obiektywie. Mogę tylko stać i patrzeć. Inaczej więcej Piotrusia nie zobaczę.
Dostaję umowę, daję zadatek i pod czarnym niebem wracam do samochodu. Wkoło tylko lasy i rozległe pola, które są niemym świadkiem przerażenia Piotrusia i mijaniem jego świata. Bo najgorsze w tym wszystkim jest właśnie to przemijanie i to, że nic się nie zmieni, gdy go zabraknie. Świat się nie zatrzyma, nikt o tym nie napisze, a rano słońce wzejdzie jak zwykle. Tylko jego świata już nie będzie. I dla niego słońce już nigdy nie zabłyśnie na niebie.
Wyjeżdżam na drogę, przed nami mnóstwo kilometrów. Handlarz dał nam niewiele dodatkowego czasu. Zaledwie do wtorku, 8 lutego. Życie i transport Piotrusia to 3900 zł. Drugie tyle to diagnostyka, weterynarz, kowal, utrzymanie. Bo ratowanie trwa do samego końca, do ostatniego tchu. Ale tylko możesz sprawić, aby Piotruś wiódł godne życie. Tylko dzięki Tobie styczniowe słońce może zaświecić dla niego wśród setek już uratowanych kucyków, w największym azylu dla koni w Europie. Twój gest ma ogromną moc. Liczy się każdy grosz. I każda sekunda.
--------------------------------
Fundacja Centaurus działa w imieniu zwierząt od 2006 roku. Jest organizacją non profit. Centaurus to ponad 1500 ocalonych koni, 100 osiołków, kilkaset psów i kotów, liczne zwierzęta gospodarskie. One wszystkie żyją dzięki takim osobom jak Ty. Bez tego wsparcia, ratowanie nie byłoby możliwe.
Z całego serca dziękujemy Ci za pomoc.
Masz pytania? Zadzwoń 518 569 487 - Karolina
Ładuję...