Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani, za każdy grosik wpłacony na zbiórkę bardzo dziękujemy. Dzięki Waszej pomocy cały czas jesteśmy. DZIĘKUJEMY.
Zbiórka trwa od listopada a mimo to nie udało się uzbierać całej kwoty. Tymczasem koszty utrzymania i leczenia zwierząt stale rosną a pieniądze ze zbiórki ledwo starczają na pokrycie podstawowych potrzeb. Niestety miesiąc luty stał się krytyczny. Zabrakło na opłaty za utrzymanie koni. Pani Dorota coraz bardziej załamana i jak sama mówi " Już nie daję rady". Nie chce się poddać, bo wie dla kogo walczy. Dla takich jak Ksenia skrzywdzonych zwierząt. Prosi tylko o pomoc w dokończeniu zbiórki aby mogła wraz z nimi odbić się od dna...
Fundacja Przyjaciele Zwierząt dla Zwierząt działa od 2013r i jest prowadzona przez panią Dorotę Puchalską. Na początku w zamyśle fundacji była pomoc bezdomnym i porzuconym kotom, do momentu, kiedy w 2018 roku pani Dorota pojechała na targ koni w Skaryszewie. Ogrom cierpienia, który ujrzała tak nią wstrząsnął, że postanowiła ratować skazane na rzeź konie. Tym samym pani Dorota ma pod opieką 60 kotów oraz 15 koni.
Niestety bez środków finansowych fundacja nie da rady utrzymać wszystkich zwierząt, nie wspominając o leczeniu chorych, które jeżeli tak dalej pójdzie czeka śmierć. Pandemia mocno odbiła się na finansach fundacji, a wybuch wojny na Ukrainie i rosnąca inflacja tylko ten kryzys spotęgowały. Pani Dorota i jej uratowane zwierzęta znalazły się w dramatycznej sytuacji. Kryzys odebrał im niemal wszystko. Tylko uzbieranie całej kwoty zbiórki pozwoli im odbić się od dna. Ta empatyczna kobieta załamuje ręce, ponieważ wszelkie apele odbijają się echem, pomimo tego że jest w nich wręcz desperacki krzyk o pomoc. Poniżej treść jednego z wielu postów na Facebooku:
"Zastanawiam się jak to dalej będzie. Czy będzie jakieś dalej, bo sytuacja naprawdę mnie przerosła. Zbiórka miała nam pomóc wyjść z kryzysu. I w pewnym momencie naprawdę wierzyłam, że najgorsze kłopoty już za nami. Ale to, co się stało w ciągu ostatniego półtora miesiąca dobiło ten przysłowiowy gwóźdź do trumny. To wszystko, co udało się zebrać i zaoszczędzić musiałam wydać na walkę o życie naszych kotków. Maluszki z Panleukopenią, koszty walki o nie były ogromne. Zakup surowicy, badania, kroplówki i dodatkowe leki. Diagnostyka Arturka, Krysi Skórki Kitki i Kseni, zakup strasznie drogiego leku. Diagnostyka Maniusia to wszystko koszty w tysiącach zł. I zamiast poprawy sytuacji, przed nami znowu widmo głodu. Mamy też kolejnego chorego koteczka. Udało mi się jeszcze zrobić mu badania krwi, które na szczęście raczej nie wskazują na FIP, ale tak naprawdę nie wiadomo co mu jest. Niestety na dalszą diagnostykę już mnie nie stać. Chłopaczek dostaje leki a ja modle się, żeby mu pomogły. I najważniejsza rzecz, a mianowicie kontynuacja leczenia Kseni. Zapasu leku mamy na 9 dni. Teraz to już tylko cud może nas uratować. Zastanawiam się co robić? Czy jeszcze raz poprosić o pomoc, czy się poddać? Tylko co ze zwierzętami? Dla koników zbliża się trudny czas... Nie wiem, co robić?! Potrzebni są sponsorzy, potrzebne są stałe wpłaty, bo na samych zbiórkach daleko nie dojdziemy, tym bardziej, żeby te zbiórki szły, trzeba je reklamować, a to kolejne, duże koszty. Albo stanie się cud i jakoś z tego wyjdziemy, albo wszyscy poumieramy z głodu i chorób. Najbardziej martwię się o Ksenię, żeby chociaż jej się udało. Ale w momencie, gdy przerwę leczenia, choroba wróci a Ksenia umrze. Może choć dla niej jest szansa. W ciągu tygodnia muszę zebrać dla niej kolejne 3 tyć zł. Wtedy kupię jej kolejnych kilka dni życia. Czy chociaż o to mogę Was prosić nasze kocinki z Kociej Chatki, tak naprawdę trzymają mnie przy życiu. Może jeszcze dla nich spróbuję. Może w końcu ten mur rozbiję..."
Największe wsparcie Pani Dorota otrzymała od ludzi, którzy codziennie śledzili losy dwójki kociąt z chowu wsobnego – Feli i Leosia. Były to kotki, które zmagały się z szeregiem chorób genetycznych i odeszły w wieku 10 miesięcy, mając budowę 2-miesięcznych kociąt. Tak było w 2015.
Pod opieką fundacji jest między innymi kotek Białołapek, o którego pani Dorota walczyła jak nikt inny. Białołapek trafił pod opiekę fundacji po tym jak pani Dorota otrzymała informację, że kot został otruty. Wtedy zaczęła się prawdziwa walka o zdrowie i życie kotka. Białołapek był w stanie krytycznym, nie jadł, miał drgawki co doprowadziło do niewydolności nerek. Kotek był praktycznie na krawędzi życia i śmierci. Miał poparzoną krtań, przez co nie mógł sam jeść i musiał mieć założoną sondę. Był codziennie pod kroplówką, na specjalnych lekach przeciwbólowych. Obecnie Białołapek żyje i ma się dobrze.
Kolejnym przypadkiem był kot Stefan, potrącony przez samochód. Kotek trafił do fundacji z połamaną miednicą, która przez niedopatrzenie weterynarzy źle się zrosła, doprowadzając do zatkania kanału odbytniczego, co wywołało poważne problemy z wypróżnieniem. Jedynym wyjściem była operacja, jednak Stefanowi nie dawano większych szans na przeżycie i zalecano eutanazję. Pani Dorota jednak się nie poddała i uparcie dążyła do tego żeby operacja została wykonana. Stefan operację przeżył, jednak musiał mieć amputowany ogon poprzez martwicę, która się do niego wdarła. Obecnie Stefan żyje i ma się dobrze.
W 2018 roku Pani Dorota spotkała się z prośbą o pomoc w wykupie zagłodzonego konia, którego matka padła z głodu, natomiast on sam żywił się tym co znalazł. Tak zaczęła się historia z końmi. Obecnie fundacja ma pod opieką 15 koni, które zostały uratowane z podobnych lub nawet gorszych warunków.
Na zdjęciu uratowana klacz Lady, która dostała się pod skrzydła fundacji z przykurczem prawej nogi. Lady została poddana operacji, dzięki czemu może brykać z innymi uratowanymi końmi.
Miesięczny koszt utrzymania jednego konia wynosi 640 zł, natomiast kota 90 zł tylko i wyłącznie wtedy, kiedy nie choruje.
Niestety w ostatnich miesiącach Fundacja musiała wydać kwoty liczące w tysiącach na diagnostykę kotów chorych panleukopenię i na FiP. Niestety wszystkie kotki chore na panleukopenię przegrały walkę z chorobą, a trzy kotki zostały pokonane przez FiP. Jedynie Ksenia walczy jeszcze z chorobą. Jest już po 3-miesięcznej terapii, teraz przez kolejne 3 miesiące będzie na obserwacji. Jednak koszty leków zrujnowały Panią Dorotę i jej fundację.
Mimo wszystko pani Dorota nie chce się poddać i cały czas walczy. To pełna empatii dla zwierząt osoba, która nie boi się trudnych wyzwań. Świadczy o tym ten filmik, który pokazuje jak pani Dorota, nie zważając na niebezpieczeństwo, ratuje malutkiego kotka, który spadł na samo dno ogromnej sterty śmieci i sam nie potrafił się wydostać.
Fundacja pani Doroty nie posiada dotacji, sponsorów czy ogromnych zasięgów. Swoją działalność opiera na datkach dobrych ludzi, którym los zwierząt nie jest obojętny. W imieniu fundacji prosimy o wsparcie finansowe. Bezpośredni kontakt do fundacji pod nr tel. 509 974 175.
Ładuję...