Chory kot z Obornik Śląskich

Kilka dziewczynek z Obornik Śląskich udostępniło na lokalnych grupach post z prośbą o pomoc dla bezdomnego kota.

Same nie potrafiły pomóc, ale zadziałały tak, jak mogły najlepiej, poinformowały innych o problemie, dzięki czemu ktoś do nas napisał, a kocurek od wczoraj jest już bezpieczny w domu tymczasowym.

"Dzień dobry proszę o pilną pomoc dla kota w typie rasy munchkin. Wczoraj zobaczyłam post o kocie, który ma koci katar być może świerzb uszny. Jest czarno biały na bardzo krótkich łapkach z zaropiałymi oczami. Osoby, które go zauważyły, nie odpowiadają na telefon, ale podały w poście, że kot przebywa w Obornikach Śląskich. Ja niestety nie mogę pomóc, mieszkam w Dąbrowie Górniczej. W moim mieście robiłam już dużo dobrych rzeczy dla kotów - sterylizowałam, leczyłam. Czy dadzą Państwo radę zabezpieczyć tego biedaka?" (pisownia oryginalna)

Dostaliśmy taką wiadomość na skrzynkę ze zdjęciami całkowicie zasmarkanego malucha. Z munchinem nie ma co prawda za wiele wspólnego, a jego krótkie łapki wynikają raczej z otyłości niż z tego, że rzeczywiście są krótsze niż u przeciętnego kota. Nie zmienia to faktu, że rzeczywiście potrzebował pomocy i ją oczywiście dostał. Nadaliśmy mu też imię na nową drogę życia - poznajcie Cheddara, gdy przyjechał, dosyć intensywnie pachniał.

Teraz te gorsze wiadomości. Cheddar niesamowicie charczy przy każdym oddechu, jego drogi oddechowe są zapchane żółtymi smarkami. Dostał więc na starcie masę antybiotyków i leków na świerzb uszny. Ktoś go musiał ewidentnie dokarmiać, kot jest zwyczajnie gruby, ale na pewno nikt go nie leczył, a tego wymaga na już. Ma wysoką gorączkę (40,5 stopni), chodziły też po nim pasożyty, więc na wstępie dostał preparat na pchły i robaki wewnętrzne.