Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Luna jest już zdrowa!
Było ciężko, naprawdę ciężko! Ale się udało!
Codzienne kroplówki i leki, ciągłe spadki temperatury do 35 st., dogrzewanie malutkiej Luny poduszką elektryczną, spadek masy ciała z 600 g do 420 g (to bardzo mało jak na 8-tyg. kociaka), karmienie strzykawką co 2-3 h (tak jak oseska jakim była gdy ją znalazłysmy), zarwane noce - wszystko po to, żeby Luna miała siłę i aby pokonała chorobę, której nikt nie potrafił tak naprawdę nazwać - słabła i wychładzała się mimo "chuchania" na nią, dokarmiania i nawadniania - tak bez konkretnej przyczyny...
Ale udało się! Dziś już waży prawie 900 g! Sama je, bryka i zaczepia do zabawy swoje kocie przyszywane, starsze rodzeństwo i psa
Ze względu na codzienne wizyty w lecznicy, podawanie kroplówek i leków koszt leczenia Luny wzrósł do prawie 400 zł
To dla nas kwota nie to dźwignięcia w tej chwili...
Jeśli możecie to pomóżcie nam uzbierać tę sumę na opłacenie całego kosztu jej leczenia!
Tylko z Waszą pomocą możemy pomagać tym malutkim, bezbronnym i porzuconym kociakom - w Was nasza moc i siła!
Od paru dni utrzymuje się niska temperatura ciała, musimy ją dogrzewać termoforem. Jest osowiała, osłabiona i nie chce jeść, musimy dokarmiać ją strzykawką.
Gdy mamy pod opieką oseski to drżymy o nie podwójnie, a nawet po stokroć, szczególnie gdy są wychowywane bez mamy, na "butelce". Nasza malutka podopieczna, Luna, nagle zachorowała. Wydawać by się mogło, że najtrudniejsze będą pierwsze dni życia Luny (miała zaledwie 5 dni gdy ją znalazłyśmy, jej rodzeństwo było już za tęczowym mostem, a ona sama podążała już po tęczy w stronę światła, później pojawił się koci katar), ale mając skończone już 6 tygodni, równie mocno potrafiła nam napędzić stracha! To jest jednak nadal kocie dziecko...
Wczoraj ok. 22.00 na sygnale pojechałyśmy z Luną do całodobowej lecznicy, ponieważ zaczęła słaniać się na nóżkach i przelewać nam przez ręce, nie chciała się bawić z nami ani innymi kotami, była ospała i apatyczna. Dosłownie gasła w oczach.
Bałyśmy się, że ona również może być chora na panleukopenię. Ta choroba potrafi zaatakować znienacka! A jeden z naszych kociaków ostatnio na to zachorował... Okazało się, że Luna miała wysoką gorączkę - 40 stopni i powiększone węzły chłonne, a z oczu i noska leciała już wydzielina, dodatkowo ciężko oddychała... Od razu zrobiliśmy test na panleukopenię i odetchnęliśmy z ulgą - wynik był ujemny - na szczęście.
Luna dostała antybiotyk i lek przeciwzapalny. Dziś już widzimy dużą poprawę - wraca do zdrowia, zaczyna biegać i dokazywać. I to jest dla nas najważniejsze! Dziś jedziemy na kolejną wizytę i mamy nadzieję, że usłyszymy tylko dobre wieści! Że najgorsze za nami.
Niestety takie nieoczekiwane wydatki to dla nas powód do zmartwień. Lecząc naszych podopiecznych, odrobaczając ich i szczepiąc, plus sterylizując i kastrując dorosłe koty, stale toniemy w długach w lecznicach... Po raz kolejny zwracamy się do Was o pomoc, o nawet najmniejsze wpłaty, bo dzięki Wam możemy ratować ten "mały koci świat". Prosimy, pomóżcie nam wyleczyć Lunę!
P.S. Trochę śmiechu też było - bo jak to się mówi? "Diabeł boi się święconej wody" - Luna mimo swojego stanu miała dość siły, aby wbić w swoich "oprawców" swoje kiełki, i uwierzcie na słowo, ma w nich moc!
Ładuję...