Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu Dąbrówki dziękujemy za wsparcie i wasze dobre serca. Kotka powoli dochodzi do siebie w domu tymczasowym, czuje się coraz lepiej. Mamy nadzieję, że niedługo wróci do pełni sił i znajdzie nowych kochający dom.
Tego dnia od 3 różnych osób otrzymaliśmy to samo zgłoszenie: Pod gościńcem w jednej z ustronnych dzielnic Rzeszowa od co najmniej kilkunastu dniu pojawia się kotka. Kicia jest miła i ufna, zaczepia gości hotelu i restauracji i prosi o odrobinę uwagi i smakołyk.
Z relacji pracowników zajazdu, zaalarmowane sprawą kotki miejskie schronisko nie podjęło jednak interwencji, sugerując, że kotka na pewno przychodzi, bo ludzie ją dokarmiają, a jak przestaną to sobie może pójdzie. Kotka jednak nigdzie nie poszła, kolejne dni koczowała przy gościńcu. Słowa osób z 3 różnych zgłoszeń pokrywały się. Razem ze zgłoszeniami otrzymaliśmy także zdjęcia ślicznej trikolorki z ogromnym pękatym brzuchem.
Wiedzieliśmy, że musimy działać, choć od początku wakacji borykamy się z problemem braku miejsc w naszych domach tymczasowych. Na dodatek jak to w wakacyjnych miesiącach bywa spadło także zainteresowanie adopcją. Na szczęście dosłownie 2 dni wcześniej jednej z kotek udało się znaleźć nowy dom, a wolontariuszka zgodziła się na jej miejsce przyjąć kolejną. Z kolei jeden z wolontariuszy zaoferował, że następnego dnia po pracy, po godzinie 17 może pojechać po kotkę pod wskazany gościniec. Nieoczekiwanie sprawy przybrały jedna nieco inny obrót… Dlaczego? Przeczytajcie relację jednej z naszych wolontariuszek.
Tego wieczoru byłam w pracy. Zmiana była wyjątkowo spokojna. Siedzieliśmy i wyczekiwaliśmy na klientów. Na mój telefon przyszła wiadomość od Ewy – wolontariuszki z którą się przyjaźnię. - Słyszałaś już o tej kici spod gościńca? - Jakiej kici, nic nie wiem? - Trikolorka, chyba w ciąży, kręci się tam od jakiegoś czasu. Jutro Przemek ma jej szukać po pracy. Powiedziałam, że ją wezmę na tymczas. Pod wiadomością pojawiły się zdjęcia kotki, z ogromnym brzuszkiem, koczującej na ponad 30-stopniowym upale. Te zdjęcia od razu podziałały na moją wyobraźnię. Usiadłam i zaczęłam rozmyślać. A co, jeśli to faktycznie ciąża i zacznie rodzić? Do jutra, do wieczora to niemal doba, wszystko może się wydarzyć.
Co jeśli odejdzie z miejsca w poszukiwaniu „porodówki” i już jej nie znajdziemy? Nie dawało mi to spokoju. Intuicja podpowiadała mi, że ta pomoc nie powinna czekać do jutra… że jutro może być już za późno. W moim samochodzie obok gaśnicy, trójkąta i apteczki, transporter i karma od dawna są elementami obowiązkowego wyposażenia. Niejednokrotnie już zdarzały mi się kocie sytuacje awaryjne, nauczyłam się więc być na nie zawsze gotowa. Nic nie stało na przeszkodzie, by po pracy podjechać we wskazane miejsce i poszukać kotki. Napisałam do Ewy: - Ewa, co Ty na to, żeby zgarnąć ją dziś? Kończę o 22, z centrum to 10 min drogi. Boję się, że jutro może być za późno… - Nie boisz się tak w nocy kręcić w obcym miejscu? - Wiesz, że ja się niczego nie boję. Nie pierwszy i nie ostatni raz. - To jedź, będę czekała. Oby udało Ci się ją znaleźć.
Wychodząc z pracy zadzwoniłam do Ewy potwierdzić, że jadę po kotkę. Dojechałam pod wskazany adres gościńca, wysiadłam z auta i zaczęłam się rozglądać. Wołałam kotkę, ale nigdzie jej nie było. Przy stoliku przed hotelem siedziało dwóch mężczyzn, palili papierosy. Zapytałam ich o kotkę, a ci od razu wskazali mi miejsce pod dużym dostawczym samochodem. Poświeciłam latarką. Była tam, na mój widok ziewnęła i zwinęła się z kłębek, układając się do snu. Zagrzechotałam karmą i nasypałam jej garstkę chrupek. Podniosła głowę i ochoczo podeszła do jedzenia. Pogłaskałam ją delikatnie. Zamruczała. Chwilę później miałam ją już w transporterze – nareszcie bezpieczną.
Odwiozłam kotkę do Ewy i wróciłam do domu. W końcu mogłam zasnąć spokojnie, a myśli przestały kłębić się w mojej głowie…
Kotka, nazwana Dąbrówką spokojnie zniosła noc. Poranek rozpoczęliśmy od telefonów do lecznic. W sezonie urlopowym czas oczekiwania na wizytę jest dłuższy. Na szczęście pani doktor z jednej z lecznic zgodziła się przyjąć kicię w trybie pilnym. Dąbrówka pojechała na wizytę. Pani doktor przyłożyła USG do wielkiego kociego brzuszka, a to, co zobaczyła w środku dosłownie ją zmroziło. Okazało się, że kotka jest w ciąży częściowo pozamacicznej – natychmiast trafiła na stół operacyjny. 3 martwe płody były „przyczepione” do jelit, 2 znajdowały się w macicy. Wszystkie zostały usunięte, oczyszczono także jelita i wykonano kastrację. Zabieg był bardzo skomplikowany, a rokowania nadal są ostrożne. Intuicja nie zawiodła naszej wolontariuszki, miała rację – jutro mogło być już za późno. Jak stwierdziła pani doktor, ciąża była bardzo wysoka, a poród byłby dla kotki niemal równoznaczny ze śmiercią.
Dąbrówka cały czas pozostaje pod ścisłą kontrolą weterynaryjną. Przyjmuje antybiotyki oraz leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Mocno wierzymy jednak, że pomoc przyszła na czas i wszystko dobrze się skończy. Was drodzy Przyjaciele, ten kolejny raz ogromnie prosimy o wsparcie. Obok braku miejsc, coraz bardziej doskwiera nam także brak funduszy na leczenie i opiekę. Dlatego dziś, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebujemy waszej pomocy. Prosimy o grosik do kociej skarbonki.
Ładuję...