Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dali odszedł parę dni temu
Tylko rok cieszył się domem.
Nie wiem, jak mam pisać o kolejnym odejściu dobrego psa. Jak oddać wielki żal i ból po stracie przyjaciela. Ból tym większy, że nie można go ukoić miłymi wspomnieniami. Wspomnieniami o tym, jak cudowne miał życie, jak radośnie biegał po łąkach, jak wesoło węszył spacerując i merdając z uciechy ogonkiem. Jak czujnie strzygł uszami, słysząc nieznane dźwięki. Nie mam takich wspomnień. Bo Dali prawie nie miał ogona, tylko urwany kikut. Bo Dali nie miał ucha, tylko jakiś szczątek po odgryzieniu. Bo Dali przede wszystkim miał zdeformowane łapy, na których ledwo się poruszał. Ktoś mu odebrał wszystko to, czym powinien cieszyć się pies. W takim stanie Dali trafił do schroniska, gdzie przeleżał rok w boksie bez żadnej pomocy, kiedy była jeszcze szansa na ratunek. Gdy trafił do mnie, jedynie w czym można mu było pomóc, to łagodzić zaawansowane wewnętrzne choroby i zapewnić jak najlepszy komfort życia. Szanse na pełne wyzdrowienie zmarnowano bezpowrotnie. A Dali był psem o wspaniałym charakterze. Łagodny, poczciwy, mądry, całym sercem oddany człowiekowi. Wdzięczny za wszystko, za najdrobniejszy gest dobroci. Szkoda, że dany był mu tylko rok normalnego życia. W ciepłym domu, na miękkim posłaniu, z dobrym jedzeniem i smakołykami. I z miłością. Bo Dali był kochany, bardzo. Nie tylko przeze mnie. Dziewczyny z fundacji Psom Na Pomoc otoczyły go największą troską, dzięki której Dali mógł być leczony w najlepszych klinikach i nigdy niczego potrzebnego mu nie zabrakło. Ale ani ja, ani fundacja nie dałybyśmy rady bez miłości Was, wspaniałych darczyńców. Jest Was tak wielu że nie sposób wymienić tu wszystkich, bo post nie miałby końca. Każdy Wasz dar był na wagę złota i jest doceniony. Wszystkim Wam z całego serca za to dziękuję! Ale o trzech osobach nie mogę nie wspomnieć. O Monice, która pojechała po Daliego do schroniska i na własny koszt woziła go do ortopedów w Łodzi i Warszawie. O Panu Krzysztofie, który w ostatnim czasie służył samochodem i własnym silnym ramieniem przy podnoszeniu Daliego zawsze, kiedy kiedy trzeba było jechać do kliniki. I o Panu Michale, który zaopatrzył nas w specjalistyczną karmę i "tonę" podkładów i jeszcze dziś pytał, czego nam potrzeba. Los Daliego poruszył wiele szlachetnych serc. To dla nas, ratujących te najbardziej skrzywdzone, psie seniorki, bardzo ważne, bo podnosi na duchu i daje siły do dalszego pomagania. Dali to czuł, wiedział, jak jest kochany, być może przez ten jedyny rok w całym swoim życiu. I odchodził niesamotnie, otoczony miłością. Moją i Was wszystkich. Żegnaj, kochany piesku, dzielny, cichy bohaterze. Czekaj na mnie, serduszko, wierzę, że kiedyś się jeszcze spotkamy.
Dali jest coraz słabszy, lecz nie poddaje się. Ciężko się mu już chodzi. Otrzymuje librelle, która pomaga walczyć z bólem. Jedna jego noga jest dłuższa po wypadku, ale to starsza sprawa i już nic nie można zrobić. Zostały tylko p. bólowe.
Dali przesiedział prawię 10 lat w schronisku obecnie ma ok 13 lat. Ma duże problemy z poruszaniem się 😔 Praktycznie ból go nie opuszcza. Nikt się nie pochylił nad jego losem. Nie otrzymał tam pomocy. Teraz jest bezpieczny w domu tymczasowym. Prosimy o pomoc w zakupie karmy oraz podkładów oraz leków Tel 609 212 748.
Ładuję...