Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani dziękujemy za wsparcie :) Bambo nie ma końskiego ogona, a dodatkowy kręg. Do końca życia trzeba będzie mu wycierać pupkę, ale nie wymaga operacji :)
Poniżej wstawiam FV za wizytę u neruologa :)
Pozostałą kwotą dofinansujemy leczenie koteczki Dosi z nicieniami płucnymi, które juz przekroczyło 1000zł.
Boli mnie, tak bardzo boli, że czasem nie mam ochoty żyć. Ale moi opiekunowie nie pozwalają mi się poddać. Walczą o mnie każdego dnia. Pomóż im sfinansować badania, które pomogą postawić diagnozę i ulżyć mi w cierpieniu.
Jestem Bambo, w Radysach dostałem dożywocie, ale trafiłem do Sosnowca, który dał mi nadzieję na nowe, lepsze życie u boku kochającego człowieka. Ale zacznijmy od początku....
Urodziłem się nieopodal Częstochowy. Gdzie to dokładnie było - nie wiem, tyle lat już minęło, a ja byłem w tak wielu miejscach... Przez pierwszy rok było mi chyba nieźle, bo nie pamiętam nic szczególnego z tamtego okresu. Potem coś się zmieniło. Przyjechał hycel i zabrał mnie do schroniska. Byłem młodym, ładnym psem. Nie posiedziałem w nim zbyt długo. Szybko znalazła się osoba, której wpadłem w oko i zabrała mnie do domu. Tam też nie pamiętam, aby było mi źle. Ale nie spędziłem tu zbyt wiele czasu. Chyba wyszedłem przez otwartą bramę. Znów przyjechał hycel i przewiózł mnie setki kilometrów do Radys. Nie martwiłem się tym zbytnio - miałem chipa, który wszczepiono mi w poprzednim schronisku, chip miał w sobie dane mojego właściciela - wierzyłem, że ktoś do niego zadzwoni i wrócę szybko do domu. Niestety, jak bardzo wtedy się myliłem! Nikt nie zadzwonił, nikt nie poinformował mojego właściciela, że siedzę w schronisku tak oddalonym od mojego domu i czekam z utęsknieniem na mojego człowieka. I tak siedziałem 6 albo 7 lat - nikt już nie pamięta.
Któregoś dnia do schroniska w Radysach wpadła Organizacja Pozarządowa, powiedziała - zabieramy was! I tak, 11 lipca 2020 roku trafiłem do schroniska dla bezdomnych zwierząt w Sosnowcu, pod opiekę Stowarzyszenia Nadzieja Na Dom. W międzyczasie okazało się, że zaraz po moim zniknięciu mój właściciel szukał mnie, ale teraz po tylu latach ma inne psy i nie może mnie do siebie zabrać. Nie mam do niego żalu.
W Sosnowcu rozkwitłem. Pracownicy Schroniska i wolontariusze Stowarzyszenia zadbali o mój pełny brzuszek i dobre samopoczucie. Zabierali mnie na spacerki, karmili smakołykami. Byłem w małym psim raju! Brakowało mi tylko człowieka, który pokocha mnie tak jak oni i zabierze do swojego domu. Ale gdy już taki się pojawił - dostałem ataku padaczki. Człowiek się wystraszył i zniknął. Nie postępiam go za to.
Nadzieja Na Dom po tym incydencie wysłała mnie do hotelu, za co jestem im bardzo wdzięczny. Właścicielka hotelu jest wspaniała. Wypuszcza mnie na ogromny wybieg, pozwala bawić się z innymi psiakami i często zabiera mnie do lasu na długie spacery. Czuję się prawie jak w domu!
Niestety kilka dni temu poczułem się gorzej, nie chciałem iść na spacer, a przy próbie wyjścia z boksu - wyłem z bólu. Mój ogonek przestał merdać u góry, jedynie zwisa smętnie tuż przy ziemi, każdy jego większy ruch powoduje ból i odbiera mi chęć życia.
Po konsultacji z weterynarzem powiedziano nam, że mam problem z kręgosłupem. Prawdopodobnie coś uciska mi na rdzeń kręgowy, stąd ten okropny ból. Moi opiekunowie potrzebują pomocy w sfinansowaniu diagnostyki, która jest bardzo droga. W najbliższy poniedziałek mam konsultację we Wrocławiu. Koszt spotkania z neurochirurgiem to 150 zł, koszt rezonansu magnetycznego lub tomografii komputerowej to od 600 do 1800 zł. Pomożecie?
Laden...