Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kot Bazyl dziękuje każdemu, kto wrzucił grosik do jego skarbonki i udostępniał zbiórkę. Udało się spłacić zaległe faktury. Jedyne co pozostaje, to znaleźć dla kocurka nowy, kochający dom.
Czasami są takie chwile, kiedy człowiek zastanawia się ile zwierzę musi wycierpieć, zanim otrzyma realną pomoc. Takich chwil jest coraz więcej, a świadomość, że ludzie w "biegu" nie zauważają niczego jest przerażająca. Tym bardziej jest przerażająca kiedy sytuacje mają miejsce w miasteczkach, gdzie istnieją schroniska i fundacje.
Sytuacja ma miejsce w małym miasteczku na Podkarpaciu (Celowo nie podajemy miejscowości, gdyż informacje, które posiadamy nie zostały zweryfikowane. Jednak to nie pierwsza taka sytuacja w tym miasteczku). Wśród bezdomnych kotów jedna z karmicielek zauważa kotka z raną w okolicach odbytu. Rana była ogromna, zaropiała. Co więcej, kociak kręcił się w takiej okolicy, w której codziennie przebywa mnóstwo osób.
Według relacji karmicielki dokonane zostało zgłoszenie do Gminy. Gmina ma podpisaną umowę ze schroniskiem w tej samej miejscowości. Co więcej - jest tam również fundacja. Niestety po całej dobie od zgłoszenia nikt nie zareagował. Kociak ewidentnie cierpiał a pomocy brak. Wówczas karmicielki zaczęły szukać pomocy gdzie indziej i tak, pocztą pantoflową, zgłoszenie dotarło do nas.
Tymczasów u nas brak, te które mamy zapchane po sufit. Ale świadomość jak bardzo cierpi ten kot nie pozwoliła nam nie pomóc. W głowie kołatała tylko jedna myśl - jak mu pomóc, żeby już nie cierpiał. Na szczęście udało się ogarnąć szybko transport a niezawodna lecznica z kocim szpitalem przyjęła kociaka.
Po oględzinach okazało się, że to młodziutki kocurek podlotek. Na pewno urodził się na wolności, lub spędził mnóstwo czasu na ulicy, bo ciężko było go zbadać bez sedacji. Rana była ogromna, głęboka, szarpana, perforująca do prostnicy a w niej mnóstwo ropy. Kociak musiał zostać albo złapany zębami przez większe zwierzę, albo na coś się nabił. Otrzymał robocze imię Dziurawiec, zmienione przez nas na Bazylka.
Lekarze wdrożyli leczenie antybiotykami, rana regularnie jest oczyszczana. Przewidziany jest zabieg chirurgiczny, ale na razie rana jest zbyt zanieczyszczona, żeby można było go wykonać. Na szczęście kotek, choć dzikusek, dobrze znosi zamknięcie. Je i dzięki lekom na pewno nie cierpi. Bazylka czeka dosyć długi pobyt w lecznicy. Nie możemy przewidzieć co będzie za kilka, kilkanaście dni, ale jesteśmy dobrej myśli. Liczymy na to, że rana się zagoi, a bazylkach trochę się oswoi i już niegdy nie zazna biedy na ulicy.
Prosimy o wsparcie na leczenie, dalszą diagnostykę oraz hospitalizację. Za każdy grosik będziemy wdzięczni.
Laden...