Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
\
Nie wiemy już czy bardziej jesteśmy wściekli czy smutni! Wiemy jednak, że najbardziej na świecie chce nam się płakać!
Od tej pory miało już być dobrze, miała być szansa na wyzdrowienie, nowe życie, nowy cudowny dom.
Tak wiele osób wsparło nas w walce o tego psa, którego zaniedbali właściciele. Właściciele, których nie obchodził ich pies nawet jak widać było, że jest już bardzo chory.
Niestety nie udało się. Mimo operacji, kosztownego leczenia, zaangażowania osoby, która powiadomiła nas o tym, że sunia bardzo potrzebuje pomocy i któara przywiozła ją do lecznicy.
Mimo wsparcia wszystkich cudownych osób, które dołożyły cegiełkę finansową do ratowania tej wspaniałej suni.
Sunia miała zaledwie 6 lat i jeszcze połowę życia przed sobą. I nigdy już nie dowiemy się, czy gdyby właściciele wcześniej pojechali z nią do lecznicy udałoby się ją uratować.
Mamy przekonanie, że tak. Tak niewiele brakowało... Wydawało się, że jej stan się poprawił. Zaczęłą pić wodę i nie wymiotowała. Zaczęła reagować na swoje imię a wołana zaczęła już merdać ogonem.
A później nastąpiło zatrzymanie akcji serca... Tak bardzo żałujemy Sziro, że nie udało nam się ci pomóc.
Sunia walczy o życie w klinice Braci Mniejszych w Konstantynowie. Nowa podopieczna. Cała obolała. Każdy dotyk sprawia jej ból.
Sunia bernardynka to skóra i kości, bardzo zaniedbana, najprawdopodobniej od wielu dni nie jadła. Wcześniej była dokarmiana przez sąsiadów, którym zawdzięcza ratunek. Najprawdopodobniej w wyniku nieleczonego ropomacicza, które powoduje też uszkodzenia innych organów i bardzo ciężkiego stanu, kompletnie wysiadły jej nerki. Jak tylko otrzymaliśmy zgłoszenie o psie w tragicznym stanie, została ona przewieziona do kliniki Braci Mniejszych, gdzie na cito, natychmiast przeszła operację ratującą życie. Jej stan jest nadal bardzo ciężki, wręcz tragiczny: po wielu godzinach ogrzewania, podawania ciepłych kroplówek ma temperaturę zaledwie 37 stopni (normalna to 38,5 stopnia), śmierdzi moczem, gnijącym ciałem, na ciele ma tysiące odchodów pcheł.
Jednak najgorsze i najbardziej wyniszczające było ropomacicze. Gdyby nie natychmiastowa operacja, robiona w środku nocy, pies najprawdopodobniej by już nie żył. Jej życie nadal wisi na włosku, decydujące będą najbliższe dni. Mamy nadzieję, że będzie walczyć i jej słabiutki organizm podejmie walkę o życie, a nerki zaczną pracować. Aby to było możliwe, sunia musi jeszcze przez wiele dni przebywać w szpitalu - pies w takim stanie nie może przecież trafić do boksu.
Bardzo potrzebujemy pomocy w sfinansowaniu pomocy dla tego psa, na którego cierpienie i powolne konanie spokojnie patrzył właściciel. Życie zawdzięcza czujności ludzi, którzy dosłownie w ostatniej chwili zawalczyli o jej życie. Przecież pies w takim stanie nie przeżyłby najbliższej doby, szczególnie przy tak ogromnym mrozie. W tej chwili rachunek za jej leczenie to 1526 zł, a przed nami kolejne dni... Błagamy o każde wsparcie!
Laden...