Bo nadzieja umiera ostatnia...

Nie zgłosił się nikt z ofertą domu tymczasowego dla chłopaków z lasu. My nie umiemy już im pomóc. Jeśli ich wypuszczać na... "wolność", to tylko w okolicę, jaką znają.

Podejmujemy jeszcze ostatnią próbę znalezienia funduszy na 3-miesięczny (na początek) pobyt w hoteliku. Może w ciągu tych 3 miesięcy znajdzie się dom stały, tymczasowy lub trochę odkoci przytulisko. Musimy zaś uzbierać chociaż na 3 miesiące, aby za miesiąc nie stanąć w punkcie wyjścia...

Koszt 3 miesięcy hotelowania 2 kotów to 1800 zł.

Prosimy! Błagamy! Pomóżcie... Już nie mamy pomysłów, brakuje nam sił i czasu, aby wszystkim pomóc... Brakuje kasy i rąk do pracy. A one chcą żyć. Potrzebują pomocy. Potrzebują dobrych ludzi wokół. My nawet nie szukamy informacji o potrzebujących zwierzętach - same się znajdują, zgłaszają ludzie, sami widzimy... I co - powiedzieć, że to koniec? Przestać odbierać telefony? Odwracać wzrok? Udawać, że jest ok?

Nie jest ok... Nie umiemy nie widzieć. Tych dwóch ostatnich kotów też nie umieliśmy zostawić w lesie. Teraz przyjdzie nam je tam zawieźć. Chyba że uzbieramy na hotelik... Czy jest jeszcze nadzieja?