Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy Wam za pomoc dla Borki.
Bora pobiegła za tęczowy most.
Pożegnaliśmy ją, bo tylko tyle mogliśmy dla niej zrobić. Opiekunka Borki była z nią do ostatniej chwili. Nasze serca rozpadły się na milion kawałków.
Sunia nie miała fajnego życia. Trafiła do nas praktycznie w ostatniej chwili, taka ledwo żywa chudzina. Bora nie wiedziała i nie rozumiała, że to jest jej tymczasowy dom.
Dla niej to był ten DOM. Jedyna i prawdziwa rodzina.
Gdzie była bezpieczna i bardzo kochana przez swoich opiekunów Anię i Jacka.
Miała swoich własnych Gości, którzy odwiedzali ją i zabierali na spacery. Miała psich i kocich kumpli, miała ogród w którym mogła cieszyć się słońcem, wiatrem i czasem błotem w sierści.
Wszyscy którzy ją poznali wiedzą jakim była cudownym i radosnym psem. Bora była po prostu szczęśliwa. Cieszymy się, że choć tyle mogliśmy jej dać. Te kilka lat dobrego i godnego życia.
Żegnaj kochanie.
Na zawsze będziesz w naszych sercach i w sercach wszystkich, którzy Cię spotkali na swojej drodze.
Kochan,i nasza Bora potrzebuje Waszej pomocy, jej 12-letnie życie jest zagrożone. Nagle wczoraj o 8 rano dostała ataku padaczki, opiekunka zawiozła ją do kliniki. Po drodze w samochodzie Bora miala drugi atak. 🙁
Pomimo podawanych leków w klinice nastąpiła fala napadów co dwie godziny, następnie co godzinę. Zapadła decyzja o przewiezieniu Bory do kliniki całodobowej, bo nie mogła zostać w miejscu w którym nie ma takiej opieki. Została wprowadzona śpiączka farmakologiczna, po to by ja wyciszyć, bo każdy atak potęgował następne i było coraz gorzej. Nie wiemy, co się stało i dlaczego pojawiły się tak silne i tak częste ataki. Lekarze też nie wiedzą co się stało i szukają przyczyn. Dzisiaj ma być wybudzona i mimo wszystko liczymy, że będzie poprawa.
W nocy ani od rana nie miała ataków padaczkowych. Ma bardzo wysoką gorączkę, nad ranem lekarze trochę ją zbili, ale teraz znów wróciła. Jest powyżej 40 stopni. To bardzo niedobrze. Nie wiadomo, jaka jest tego przyczyna, ale przez te gromadne ataki padaczkowe wczoraj mogły się uszkodzić struktury mózgu, które odpowiadają za termoregulację ciała. Weterynarze próbują zbijać różnymi metodami, ale nie bardzo to wszystko pomaga - leki, okłady chłodzące i wentylacja nie dają zupełnie skutku. Była cewnikowana, ale wyjęli cewnik, żeby mieć sytuację pod kontrolą i widzieć czy sama się załatwia.
Bora nie je, nie przełyka, leży taka dość otępiała, ma też ograniczone reakcje na bodźce wzrokowe. USG brzucha pokazało guz na śledzionie. Ale dopiero dalsza diagnostyka by więcej dała odpowiedzi i ma sens. A dopóki jest tak wysoka temperatura, która jest niebezpieczna plus brak diagnozy dotyczącej ataków to i tak ważniejsze jest to opanować. Bo rokowania są i tak ostrożne do bardzo złych...
Nie wiemy, co dalej. I liczymy się z tym, że konieczne będzie podjęcie najgorszej z możliwych decyzji. I po prostu pozwolić jej odejść... Trzymajcie mocno kciuki. Opiekunka Bory jedzie do kliniki, by z nią być. Jeśli do wieczora nie będzie poprawy, a jest naprawdę źle... lekarze zrobią wszystko by pomoc jej pobiec za tęczowy most. By nie cierpiała. Przepraszamy, że tak chaotycznie piszemy, ale znamy Borę od kilku lat i to wspaniały, mądry i kochany pies i jesteśmy zszokowani tym nagłym pogorszeniem i tym, co się z nią teraz dzieje. Bardzo prosimy o dobre myśli dla niej! I o wsparcie. Koszty pobytu w klinice i zabiegi jakimi jest w tej chwili poddawana są bardzo kosztowne. Musimy spróbować jej pomóc, dopóki to ma sens.
W załącznikach dodajemy to, co dostaliśmy z kliniki. Nie mamy zdjęć, bo nie było na to czasu i najważniejsze byłoby Bora znalazła się jak najszybciej w klinice, by jej pomóc. Tu Bora jeszcze z domu tymczasowego. Nasza cudna łagodna Borka...
Laden...