Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Drodzy Darczyńcy!
Jesteście wspaniali! Udało się zebrać ponad 100% zakładanej kwoty! To niesamowite!
Dzięki Waszemu wsparciu mogliśmy zadbać o naszego Berneńczyka. Zebrane środki finansowe zostały przeznaczone na zabezpieczenie psa, wizyty w lecznicy, leki, kroplówki wzmacniające wyniszczony organizm, specjalistyczne jedzenie, transport. Najważniesze jest to, że mogliśmy uśmierzyć jego okropny ból całego ciała.
Jedna faktura za leczenie Maxa wyniosła 4669 zł, kolejna za rehabilitację - 700 zł (faktury w załącznikach w opisie zbiórki), koszt wózka umożliwiającego porusza się psa, to ok. 1000 zł.
Dzięki Waszemu wielkiemu wspaciu, reszta kwoty mogła być przeznaczona na ratowanie innych zwierząt (opłaciliśmy zaległe faktury za leczenie, pobyty w szpitalu, zabezpieczyliśmy zwierzęta w hotelikach).
Uratowany przez nas i Was(!) pies doświadczył dobrego życia. Czasu bez bólu, samotności, zimna i beznajdziei. Naszego podopiecznego dopadła mielopatia - choroba śmiertelna prowadząca do zaniku mięśni. Niestety, choroba odebrała mu władzę w łapach, miał duże problemy z oddychaniem.
Niestety, nasz Berneńczyk odszedł.
Odszedł, ale szczęśliwy - zaznał miłości, opieki, troski. Udało nam się zapewnić mu spokój i szczęście na koniec życia - bez brudu, bez bólu, bez cieprnia.
Odejście w kochających ramionach, w spokoju i godności bez strachu - to tak ważne. Obyś biegał za Tęczowym Mostem z resztą czworonożnych przyjaciół, którzy odeszli przed Tobą.
Przedostatni dzień 2020 roku, mała lubuska miejscowość, otrzymujemy zgłoszenie o psie, który porusza się z ogromnym trudem, całe życie spędza w kojcu. Na miejscu zastajemy właścicieli psa, którzy prowadzą nas do kojca. Na widok naszych ludzi pies podnosi się z trudem i z bólem pokonuje kilka kroków do siatki kojca. Pies leży we własnych odchodach, moczu, resztkach kiepskiego jedzenia. Buda to tak naprawdę gołe deski. Psiak nie doczekał od swoich właścicieli choćby koca czy słomy.
Pies ciągnie za sobą tylne kończyny, przy każdym kroku skomli z bólu. Rozpaczliwie pije wodę, która ma ochłodzić trawiony gorączką i stanem zapalnym organizm. Właściciele oczywiście nie zauważyli niczego niepokojącego. Przecież jest stary. Nie leczyli go. Dlaczego? Bo nie trzeba. Pies nie ma nawet książeczki, aktualnych szczepień, odrobaczenia… Zamknięty w swoim więzieniu. Wchodzimy do kojca. Od psa czuć niewyobrażalny smród moczu i odchodów. Okolice odbytu są oklejone warstwą odchodów, pies jest brudny, śmierdzący, odparzony. Jest wobec nas ostrożny, chwilę zajmuje nam zdobycie jego zaufania, boli go każdy ruch. Praktycznie nie zna dotyku ludzkiej ręki. Nie wie, co go czeka. Nie zna świata za kratami, nie zna świata bez bólu. Właściciele psa stoją niewzruszeni cierpieniem psa, na które nam, ludzi, którzy widzieli już wiele, łzy napływają do oczu. Zabieramy go!
Ostrożnie przenosimy psiaka do służbowego samochodu. Piesek piszczy przy każdym dotyku i najmniejszym ruchu. Boli go każdy centymetr ciała. Kiedyś piękny, dostojny, szczęśliwy pies dziś jest upodlonym do granic możliwości niepotrzebnym nikomu kundlem. Nie wiemy, co mu dolega. Z cierpiącym zwierzakiem gnamy co sił do całodobowej, świetnie wyposażonej kliniki weterynaryjnej, gdzie na naszego nowego podopiecznego już czekają lekarze. Przed nami kilkadziesiąt kilometrów. Psiak dzielnie znosi podróż do lecznicy.
Lekarze weterynarii są przerażeni i zbulwersowani stanem psa, pies jest straszliwie zaniedbany. Praktycznie nie porusza się, w tylnych kończynach brak mięśni, pies nigdy nie był na spacerze, nie miał możliwości wybiegania się, kilka ostatnich lat spędził w małym kojcu. Co takiego zrobił, że spotkała go taka kara? Wyrok? Dożywocie we własnych odchodach i w bólu. Mimo że nigdy nie widział lekarzy, psiak dał sobie pomóc i spokojnie poddawał się wszystkim zabiegom. Chyba w końcu uwierzył, że chcemy mu pomóc.
Otrzymał natychmiast silne leki przeciwbólowe i przeciwzapalne, które chwilowo uśmierzyły jego cierpienie i pozwoliły pierwszy raz od kilku lat zasnąć bez bólu. Wdrożono diagnostykę całego organizmu, w tym serca. Wczoraj psiak miał badanie rezonansem magnetycznym. Stwierdzono przerost prostaty, bardzo bolesny i powodujący bezwiedne oddawanie moczu. Psiak jest codziennie kąpany, aby złagodzić odparzenia pachwin, wycięto wszystkie kołtuny, wygolono posklejaną kałem i moczem sierść. Piesek dostaje kroplówki, odpowiednie jedzenie i leki. Lekarze wzmacniają osłabiony latami zaniedbań organizm. Rokowania są bardzo ostrożne. Jedynym sposobem usunięcia przerostu prostaty jest operacja, do tego czasu trzeba wzmocnić ogólne parametry psa i wydolność serca.
Wiemy, że to, co najgorsze już za nim. Jest w rękach najlepszych lekarzy, techników, pielęgniarzy i opiekunów. Wierzymy, że zrobią wszystko, co w ich mocy, aby przywrócić mu sprawność i zdrowie. Historia i widok berneńczyka bardzo ich wszystkich poruszyła. Dziękujemy im, że zawsze mają czas dla naszych podopiecznych. Nie wiemy jeszcze dokładnie, ile będzie kosztować całkowite leczenie psa. Dotychczasowe leczenie i diagnostyka to wydatek ponad dwóch tysięcy złotych. Dlatego liczymy na Waszą pomoc. Możemy nieść pomoc tylko dzięki Waszemu wsparciu.
Laden...