Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Czasem coś udaje się lepiej, niż byśmy to sami wymyślili. A czasem mimo tysięcy pomysłów, modlitw i kilogramów nadziei, ucieka nam coś, czego tak kurczowo się trzymamy.
Tak, próbuję Wam powiedzieć, że Biały pogalopował za Tęczowy Most. Pogalopował sam, otoczony kilkorgiem z nas. Nie zdążyliśmy z pomocą, spóźniliśmy się o kilka dni, a może miesięcy. A może lat? Próbuję Wam powiedzieć, że mimo, iż byśmy chcieli, to nie mamy władzy nad życiem i śmiercią. Chcielibyśmy móc sprawić, by Biały wyjechał z nami ze skupu, w którym go znaleźliśmy. Ale właśnie tam, w tym fetorze obornika i poczuciu wszechpanującej nicości, musieliśmy go pożegnać.
Zanim jednak pomyślicie, że to nieudana akcja, zanim wpadniecie w poczucie winy, że nie udało się nic zrobić, nim pomyślicie, że takie akcje są bez sensu, chciałabym Wam coś napisać.
Było zimno i mgliście, gdy tam jechaliśmy. Ruszyliśmy, gdy tylko dostaliśmy telefon, że Biały się położył i nie chce wstać. Natychmiast wezwany był weterynarz, natychmiast wezwaliśmy transport, choć nie mieliśmy pełnej kwoty za Białego i Czesię. Jechaliśmy pełni nadziei, że mimo iż trochę nam brakuje, wyjedziemy tego dnia z nim, jakimś cud. Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce, i zobaczyliśmy Białego, wiedzieliśmy, że z tym cudem będzie trudno. Z Białym spędziliśmy cały dzień. Poprosiliśmy o pomoc zaprzyjaźnioną Przystań Ocalenie, bo byli niedaleko – Dominik próbował reanimować Białego, przywiózł ze sobą specjalistyczny pas do podnośnika. Biały dwukrotnie wstał, ale wisiał bezwładnie. Położyliśmy go na słomie i wygłaskaliśmy. Dwóch weterynarzy walczyło na miejscu o jego życie. Ale on się poddał. On poddał się, zanim dojechaliśmy.
Ustaliliśmy, że Biały miał prawie 30 lat. Ponieważ wiemy, że pracował w lesie szokiem było dla nas zobaczyć, że był świeżo okuty. Czyli – nikt nie kuje konia, żeby stał. Biały musiał jeszcze chwilę temu pracować dla swego Pana. A jeszcze chwilę temu wyglądał dokładnie jak teraz. Kto zatem miał w ogóle pomysł użytkować tak zniszczonego konia, skoro ten koń był zachudzony, dramatycznie wyeksploatowany i miał chore serce i problemy z oddychaniem? My modliliśmy się, aby Biały doczekał ratunku, aby zaczekał te kilka dni. A zaledwie kilka tygodni temu, pod tym samym niebem, Biały pracował w lesie.
Ale to nie koniec. Posłuchajcie dalej. Gdy zapadła decyzja o tym, aby humanitarnie pozwolić mu odejść, byliśmy w tej decyzji zgodni, choć czuliśmy niesprawiedliwość całej sytuacji. Ale to już nie było istotne. Biały z trudem łapał hausty powietrza i trawił go ogromny ból. Nie byliśmy w stanie mu w żaden sposób pomóc żyć. Dlatego chcieliśmy pomóc mu godnie odejść.
Nie będę Wam pisać, jak to wyglądało. Mimo, iż zdarza nam się poddać konia eutanazji, bo bywa że to jedyne wyjście, jednak za każdym razem to bardzo głębokie przeżycie, do którego przyzwyczaić się nie sposób. Gdy Biały wreszcie odczuł spokój, gdy wreszcie zamknął oczy i przestał odczuwać ból – pogalopował tam, gdzie stare, spracowane konie odżywają na nowo. Gdy otarliśmy łzy i zrozumieliśmy, że to już koniec, i żaden cud się już nie wydarzy, a Białego już nie ma wśród nas – naszła nas refleksja, że przecież mamy zebrane fundusze i moglibyśmy wyciągnąć ze skupu innego konia. Bo nasza rozpacz nikomu już nie pomoże.
Znaleźliśmy tam 22 letniego kasztana, który stał uwiązany w szopie, tuż obok Białego i Czesi. Zaproponowaliśmy gospodarzowi, że skoro Biały nie dotrwał do wykupu, uregulujemy wszelkie opłaty za weterynarza oraz utylizację, natomiast chcielibyśmy jednak ocalić jakiegoś innego konia, jeśli mamy taką możliwość.
I teraz zmierzam do sedna. Gospodarz obruszył się bardzo i powiedział nam jasno. Koń był dla nas trzymany. Koń był przez nas zadatkowany. Koń musi być zapłacony. Amen. Na nic zdały się negocjacje, finalnie gospodarz wybuchnął, że gdyby wiedział, że będziemy prowadzić takie rozmowy, wywiózłby Białego już wcześnie rano, gdy tylko zauważył, że ten nie może się podnieść. I nie, to nie tak, że my nie mogliśmy go podnieść, a on by dał radę. Nikt nie zamierzał go tam podnosić. Takie konie wśród handlarzy nazywane są „leżakami”. Czyli wciąga się je na leżąco na samochód, wiezie na leżąco, a na miejscu ściąga się je za głowę i nogi i wciąga do ubojni. Tak, masz rację. Tak robić nie wolno. Ale myślisz, że ktoś tego pilnuje?
Dlatego chciałam Ci podziękować. Bo choć Biały z nami nie wrócił z tego wyjazdu, to dzięki Tobie i Twemu wsparciu ocaliliśmy go u samej mety. Niewyobrażalny jest dla mnie ogrom bólu i cierpienia jaki musiałby przejść, gdyby rano gospodarz rzeczywiście go wciągnął po trapie i wywiózł.
Jaki jest więc finał, zapytasz?
Zadatkowaliśmy dwa konie, które stały w tej szopie. Dostaliśmy 2 tygodnie na ich spłatę. Stary, kaleki kucyk i 22 letnie staruszek kasztan. Kumple niedoli Białego i Czesi. Czesia została przez nas tego dnia zapłacona i zabrana, Dominik z Przystani postanowił zabrać ją do siebie. Za co serdecznie dziękujemy. Nasze dwa boksy czekają teraz na Kasztana i kalekiego kucyka. I tym razem mamy nadzieję dojechać po nie w porę. Nim ktoś tam wyżej zawoła je do siebie. Ale dajcie mi chwilę, napiszę Wam o nich jutro..
Nie zamykaj oczu. Proszę, popatrz. Popatrz na mnie. Nie bój się. Nie odwracaj wzroku. Nie zarazisz się starością... Nie powiem Ci, jak mam na imię. Mówią do mnie „ten Biały”. Dawno nikt nie nazywał mnie jakimś imieniem. W ogóle nikt dawno do mnie nie mówił. Do takich jak my się nie mówi...
Wstyd wypełnia moje oczy, skronie i sterczące uszy, gdy tak patrzysz. Schylam pokornie łeb. Czasem chciałbym zniknąć. Wybacz. Moja starość jakoś nie jest piękna. Wystające jak struny żebra, te kości co stoją jak maszty, no i mój kręgosłup jak rozpięta drewniana sztacheta. No nie dałem rady, wiesz? Moje nogi, dziś krzywe i popuchnięte, niosły mnie przez życie i jego zakręty. Doszedłem tu, gdzie dziś stoję. Dalej nie pójdę. Choćbyś mnie uwolnił, ja nigdzie nie ucieknę. Nie dla mnie już ucieczki. Ja ledwo idę. Starość... Matuzalem ze mnie, a nieporadny jestem jak dziecko. Trzęsę się nie ze strachu, jakoś moje ciało dziwnie się zachowuje w ostatnich miesiącach. I wiesz co? Gdy dochodzi się tutaj, strach mija. Ja już niczego się nie boję. Ale nie przestawaj patrzeć. Twój wzrok trzyma mnie przy życiu. Nie odejdę, dopóki jesteś tam, po drugiej stronie. Głupio by było tak umrzeć przy Tobie...
Jestem tu, gdzie jestem. Nie będę Cię zapraszał w moje skromne progi. Stoję w skupie koni z Czesią. Ja całe życie w lesie pracowałem, taki leśny dziadek ze mnie. Czesia też się nie oszczędzała. A raczej ludzie jej nie oszczędzali. Dziś ledwo oddycha, stoi obok i słyszę jak z trudem łapie każdy oddech. Wierz mi, że jej żebra też możesz liczyć z kilometra. Z dwóch kilometrów mogłabyś jej nie natomiast zauważyć...
Nie zaproszę Cię więc. Sam rozumiesz. Zresztą, nie chciałbyś tu być. Trochę zmęczony jestem, niewyjściowy trochę... Długa jest droga za mną. Ale nie martw się, przede mną już wiele tej drogi nie ma. To tylko trzyma mnie na moich powykrzywianych nogach. Aby wytrwać do końca, z podniesioną głową.
Nie zamykaj oczu. Witaj w moim świecie. Usiądź na skraju stodoły, mogłeś się zmęczyć tą moją opowieścią, opowieścią starego konia. Usiądź i popatrz na nas.
Wiesz co? Ja jestem gotowy. Gotowy wejść po trapie, stanąć na jego szczycie z uniesioną głową i po raz ostatni popatrzeć na świat. Gotowy jestem potem iść tym słynnym, wąskim korytarzem. Gotowy schylić łeb i zamknąć oczy. Gotowy na to, że potem nie ma już nic.
Ale chciałbym Cię prosić o życie dla niej, mojej Czesi. Ona może tam nie dojechać. Te z trudem łapane oddechy mogą zabić ją przy huku trapu, załadunku a w wąskim korytarzu może się przewrócić.
Ona się boi. Całe życie musiała się bać. Teraz zaś bardziej niż kiedykolwiek. Gdybym mógł ją ukryć, zabrać stąd, zrobiłbym to. Ale jestem tylko starym koniem. Niewiele mogę. Mogę się wstydzić. I mogę błagać Cię o pomoc.
Biały stoi w skupie koni na Śląsku. Czesia u jego boku. Mają niewiele czasu. I życia.
Musimy zebrać 8000 zł, aby spłacić ich życie i opłacić transport. Mamy czas do 29 października. Bo przecież nie zostawimy tam Białego. Jak zabieramy, to obydwa.
———
Zbiórka obejmuje wykup, transport, diagnostykę weterynaryjną oraz wizytę kowala, pasze, dalsze pierwsze utrzymanie, kolejne wizyty kowala, weterynarza, szczepienia oraz odrobaczenia, a także budowę kolejnego boksu.
Fundacja Centaurus działa w imieniu zwierząt od 2006 roku. Jest organizacją non profit. Centaurus to prawie 1500 ocalonych koni, 100 osiołków, kilkaset psów i kotów, liczne zwierzęta gospodarskie. One wszystkie żyją dzięki takim osobom jak Ty. Bez tego wsparcia, ratowanie nie byłoby możliwe.
Z całego serca dziękujemy Ci za pomoc.
Masz pytania? Zadzwoń 518 569 487 - Karolina
Laden...