Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Halo! Jesteś tam, po drugiej stronie monitora? Robimy tu najwiekszą zbiórkę na świecie, tak mi się przynajmniej wydaje.. Jestem tylko małym kucykiem, ale jestem za to częścią największego azylu dla koni w Europie, tu w południowej Polsce, w Szczedrzykowicach. Zbieramy pół miliona... Dla staruszków różnych gatunków. Tu u nas jest 1000 koni pod opieką i setki innych zwierząt. Dołaczysz?
70 km od Wrocławia na północny zachód. Gdy już zjedziesz z autostrady, mijasz kilka zapomnianych wsi, mijasz stare blokowiska z czasów PGR i mijasz granicę trochę innego świata. Zza ogrodzenia możesz zobaczyć kilka puchatych ogonów, kilka burków, szczyty czerwono łysawych drzew, a jeśli zrobisz głęboki wdech listopadowym powietrzem, poczujesz zapach bułek pieczonych przez Panią Zosię. Bo teraz, gdy zimno, piecze je częściej chłopakom, żeby mieli na śniadanie na wynos. Bo ręce już o 5 rano grabieją z zimna przy mieszaniu paszy i noszeniu siana.
Bo największy azyl dla koni w Europie słynie też z najlepszych wypieków Pani Zosi...
Powita Cię niewidomy Dodo, przysojniak jak sie patrzy..
Wejdź śmiało w bramę, oprowadzę Cię. Bułek może juz nie być, to tu gorący towar wśród tylu ludzi. Ale będzie za to coś, czego nie zapomnisz.
Po prawej jest duża wyremontowana po latach zbiórek stajnia, daje ciepło zimą, i chłód latem. Obok kilka mniejszych wybiegów dla koni. Tych starszych. Kilka drewnianych paśników i dużych automatycznych poideł, żeby woda była zawsze świeża. Z głośników lecą spokojne tony, trochę Bacha, trochę Mozarta, potem jakaś violonczela. Bo tu chcemy dawać więcej, niż trzeba zgodnie z przepisami. A muzyka nie tylko łagodzi obyczaje.. Przy drewnianej furtce na padok stoi siwy Emil i wyciąga szyję do Ciebie:
Mieszka tu już prawie 10 lat. Patrzy na Ciebie tymi swoimi wielkimi, niewidomymi oczyma i ciepłymi chrapami dotyka Twoich dłoni. Nie chowaj dłoni, to jego jedyna forma kontaktu z człowiekiem. Kiedyś, gdy byliśmy po owies, niewidomy źrebak złapał mnie za kaptur. Miał za moment wyjechać na ubój. Chodził i obijał się po stodole. Tamtego dnia wyjechał z nami. Dziś Zwierzęcy Folwark to jego dom. Jedyny jaki ma. Takie jak on innych domów nie miewają.
Zresztą, nie tylko Emil. Centaurus to mnóstwo innych zwierząt. Są świnie, kozy, owce, lamy, barany..
(Nasz aktywista Illia, weterynarz, opiekujący się między innymi zwierzętami gospodarskimi)
(Nasza Mini farma daje schronienie setkom zwierząt gospodarskich)
(Uratowana Świnka Halinka)
(Odchowaliśmy wiele kurowatych, bo życie należy się wszystkim gatunkom, i mimo, że znajmujemy się głównie końmi, schornienie znalazło u nas mnóstwo zwierząt gospodarskich)
Po lewej kolejny wybieg, dla młodszych, ale nadal niechcianych. Niechcianych i przez ich ludzi, i trochę przez ten świat. Ten utyka, tamten ma chore serce, ten za nim udusi sie bez leków, a ten na końcu chodzi na trzech nogach. I tak można wymieniać bez końca. Te chciane, kochane, piękne i wycenione jak złoto - tu nie trafiają. No, chyba że coś sie zmienia. A wierz mi, często się zmienia. Połowa, albo więcej, z koni które tu spotykasz dziś, to konie które kogoś kiedyś miały. Dom też miały.. Coś jednak poszło nie tak. Zużyły się. Na wskroś. Albo zachorowały. Na amen.
(Diana, nasz weterynarz na etacie, zajmuje się głównie rehabilitacją koni starszych i chorych na Zwierzęcym Folwarku)
(Z życia folwarku)
(Pomoc wojska, dostawy siana)
(Ekipa stajenna na folwarku)
(Nasz Walery, z nami już 8 lat, wraz z ekipą montuje ogrodzenia na rezrwacie dla koni)
Albo leczenie było za drogie. Albo były za mało pokorne i zbyt mało posłuszne, a to obowiązkowe przymioty chcianych koni. Albo klacze, co nie mogły już rodzić źrebaków, wiadomo że przestały się opłacać. No albo konie odpięte od bryczek, bo przypięte i tak nie mogły już pracować gdy nogi same kładły się ze starości na ziemię. Albo konie posezonowe, czyli te które uczyły kogoś jazdy konnej, czyli pozwalały komuś szarpać się za pysk i klepać po kręgosłupie. Są te leśne konie również, co wchodzą w głąb lasu tam, gdzie sprzęty nie wjadą. Są te orne, co w błocie i słońcu, pełne oddania, oddały swoje służbie człowiekowi serce. Bo życie to one oddały juz dawno.. a raczej człowiek je sobie wziął, bez pytania. Bo gdzieś tam zapomniał, że jest tu tylko gościem. I się zapędził.
(Ikariusz, który do dziś mieszka z nami na Folwarku)
I w tym pędzie gdzieś się zgubił. I traktuje inne stworzenia jak swoją własność. Mnoży, handluje, wydaje wyroki, ubija kiedy chce. I w tym świecie, jaki stworzył, koń to zwierzę użytkowe. Aby mieć prawo żyć, musi „sie nadawać”. I musi to robić przez całe swoje życie. Jeśli nie wytrzyma i nie dociągnie do mety w pełni sił i zdrowia, zazwyczaj wydarza się tzw nieprzewidziana sytuacja. Stajnie rekreacyjne wysyłają takie konie na wczasy do handlarza, a rolnicy na emeryturę do skupu żywca. Nikt nigdy o nic ich nie pyta. Gdyby nawet pytał, są czyści. Posprzątali rękoma tych „przeklętych handlarzy”. To nie oni wysłali do rzeźni. No wiadomo przecież, grunt to zachować twarz. Sumienie łatwiej gdzieś wcisnąć, żeby milczało.
I tak oto trafiły prawie pod nóż (zdjęcia koni, które kupiliśmy dzięki ludziom dobrej woli, gdy jeszcze były u handlarza):
(Czesia, która była z nami chwilę..)
(Amazonka i Łatka uratowane dzięki Wam)
(Malwinka z deformacją szczęki, zdjęcie jeszcze u handlarza)
(Słomka z maleństwem, zdjęcie jeszcze u handlarza)
Ale na kogo ta zbiórka? Na te, które są już bliżej mety niż dalej. W sumie ludzka rzecz. Wszyscy do mety sie zbliżamy. Tylko, że zwierzęta mają mniejsze szanse do niej dotrzeć godnie. A czasem ich życie wygląda i boli tak bardzo, że handlarze śmierć w rzeźni nazywają wybawieniem.
Na stałym utrzymaniu mamy 1000 koni. Wszystkie ocalone. Od człowieka. Miesięcznie zjadają prawie 150 ton owsa. Tona owsa to 700-900 zł. Dziennie kilkadziesiąt beli siana. Bela to 75-120 zł. Co godzinę do któregoś konia jest weterynarz. Kwota zależy od powagi zabiegu. Czasem to kosmetyka, czasem kilkanaście tysięcy. Bywa, że kilkadziesiąt. Bo większość z nich to stali rezydenci. Czyli tacy, którzy raczej nigdy stąd nie odejdą. A nawet gdyby mogli, to prawda jest taka, że nikt sie o nich nie bije i nikt na nich nie czeka przy bramie. Nim zapytasz - nie, za bramą też.. one stoją tutaj, i tu mają ten trochę inny świat. Świat w którym się liczą, w którym ważne jest czy same mogą wstać, czy trzeba im pomóc. Świat w którym ważne jest, czy bolą je plecy, czy ich oczy widzą, czy ich serce ma siłę bić. A czasem po prostu trzeba im trochę pomóc. Tu nie ma naturalnej selekcji.
Oprócz tych koni są też osły, acz te zdrowe szaleją w rezerwacie. Te stare, chore, słabiej widzące i nielepiej słyszące - mieszkają tutaj. Tu mają swoje poranki i swoje zachody słońca. Tu mają towarzyszy życia i samotność, gdy jej potrzebują.
Osłów jest razem prawie 150. Czyli prawie 150 powodów, by osła ubić. I tyle samo powodów, które wraz z Wami znaleźliśmy by je uratować. Ale kluczowy powód był zawsze jeden i ten. Po prostu: mogliśmy to zrobić. Mogliśmy sprawić, że wydarzy się cud. I nigdy sami. Bo bez Was, bez takich ludzi jak Ty, nawet pół cudu by się nie wydarzyło. Tak to jest z cudami. Niby dzieją się same, a za kurtyną stoi szara eminencja tego cudu.
Bądź taką szarą eminencją. Bądź cudem dla nich. Dla tych, po które nikt tu nie zagląda. Dla tych, o które nikt nigdy nie pyta, których nikt nie wspomina. Takie, które dawno zastąpiono kolejnymi.
Ta zbiórka nie jest po ten owies. Ani po to siano. Nie. My to jesteśmy w stanie zapewnić. Inaczej bylibyśmy niepoważni pisząc Ci tutaj, że nie mamy czym nakarmić koni. Tylko że to nie chodzi o minimum. Starość wymaga więcej. Bo już ma swoje deficyty, które człowiek wypisał latami pracy. Stare konie to inny świat.
Bo nasi emeryci, by żyć godnie, potrzebują więcej. I nie, naszymi końmi nie zajmują się wolontariusze. Mamy na etacie 3 weterynarzy, 3 kowali i kilka klinik, również poza które z nami współpracują. Prowadzimy rezerwat, który obejmuje 400 hektarów w Przemkowskim Parku Krajobrazowym. Tam emeryci wyjeżdżają na wakacje jedynie późną wiosną i wracają do nas pod koniec lata. A i tak nie wszyscy się kwalifikują, bo na rezerwacie konie sa w ruchu przez większość czasu. A temuu nie każdy starszy czy chory koń jest w stanie podołać:
Każdego dnia zapewniamy tym starszym i schorowanym godne życie, każdego dnia zapalamy w ich oczach nowe iskry nadziei. Każdego dnia prowadzimy kolejne zbiórki, aby zapewnić im maksymalny komfort życia, funkcjonowania i najlepszą diagnostykę oraz leczenie. Od zawsze najważniejsza była dla nas jakość, nie ilość. I nawet jeśli 1000 koni to dużo, uwierz mi, że moglibyśmy dziś mieć 5000 koni. Tylko, że wykupić to jedno. Bo ratowanie to nie tylko ten słynny dzień wykupu. Ratowanie zaczyna się każdego dnia, gdy idziesz, patrzysz mu w oczy, zmieniasz opatrunek, wmasowujesz maści, podajesz leki, robisz kroplówki, a także gdy wyrzucasz obornik, myjesz poidła, zamiatasz, gnieciesz owies, zawalasz dla nich dzień i noc. Nie, to nie heroizm. Zawalasz, bo lubisz. Jedni zawalają przy piwie, inni przy książce, a Ty zawalasz, bo czujesz dzięki temu, że żyjesz.
I to dla nich dziś zawaliłam noc, żeby Ci o nich opowiedzieć. Bo o nich rzadko się mówi. Często nie mają jakiejś niezwykłej historii. Ot, zwyczajnie się zestarzały. Minęły przynależne im wiosny, minęły zimy. Przyszła kolejna jesień, o którą są starsze.
I stoją dziś przed Tobą. Setkami. Nie zawracałyby Ci głowy, gdyby ludzie, którym oddały swoje serce, siły i najlepsze lata życia - dali im chociaż cień szansy na normalną starość. Nie full exclusive, tylko po prostu emeryturę. Więc ta zbiórka to dla nich: na diagnostykę, na leczenie, na rehabilitację, na niezbędne pasze dla staruszków, na suplementy i witaminy, na maści i opatrunki, na leki na zmęczone stawy i jeszcze bijące serca, na ciepłe derki które ogrzeją zimą sterczące czasem kości. Na lepsze dziś, lepsze jutro.
Zbieramy, bo wydzierżawiliśmy tę ziemię z jej przybytkiem od przyszłych pokoleń, na moment. I kiedy ten moment minie, a minie kiedyś, mulo byłoby popatrzeć za siebie z radością.
Mimo, iż specjalizujemy się od zawsze w koniach, pomagamy dzięki Waszemu wsparciu wszędzie tam, gdzie ta pomoc jest wypatrywana. Oto jedne z setek naszych interwencji na przestrzeni lat:
No i temat ważny, nasze rachunki, czyli ile to wszystko kosztuje?
Nie pytajcie! Najpierw usiądźcie. Bo to kwoty milionowe. Ale po kolei.
Miesięcznie utrzymanie wszystkich zwierząt to około 1 000 000 zł. Utrzymanie 1 starszego lub chorego konia wraz z leczeniem to kwota pomiędzy 500 zł a 2000 zł. Kowal to 80 zł za 1 konia. Hotel dla 1 psa to 600 zł plus weterynarz. Transport konia to 1.8-2 zł za kilometr. Załączamy rachunki poniżej.
Jak na to zbieramy? Sami zastanawiamy się każdego dnia. Gdy zakładałam fundację, prawie 16 lat temu, mieliśmy 20 koni, mieszkalismy w kilka osób w garażu, owies woziliśmy rowerem, siano kosiliśmy sami i zwoziliśmy sankami zrobionymi ze zjeżdżalni, a gdy przyjedżał weterynarz - chowałam się za balotem słomy, bo było mi wstyd, że nie mam 200 zł za rachunek.
Dziś, po wielu latach, zwozimy owies już nie rowerem, a tirami. Jest nas tylu, że w garażu się nie mieścimy. Sama już też nie obrabiam koni, jak kiedyś, bo jest ich 1000, a nie 20 - więc ściągamy ludzi do pracy i na wolontariat z całego świata. Nie wiem kiedy i jak to się stało - ale już nie chowam się za słomą, gdy przyjeżdża weterynarz. Choć poza 3 weterynarzami na etacie, mamy również 6 współpracujących klinik dla koni i kilku weterynarzy, którzy dojeżdżają.
I tak, to kosztuje ogromne pieniądze. I nie, nie mamy żadnych dofinansowań. Wszystko co robimy, każdy najmniejszy gest wobec zwierząt jest możliwy wyłącznie dzięki Wam, dzięki ludziom takim jak Ty.
Ale oto kilka efektów:
Fundacja Centaurus, Międzynarodowa Organizacja na rzecz zwierząt i ekologii, działa w imieniu braci mniejszych od 2006 roku. W tym czasie ocaliła prawie 1500 koni, setki osłów, psów, kotów, zwierząt gospodarskich i dzikich. Tu, w Polsce, tworzymy największy na starym kontynencie azyl dla kopytnych. Nasze zdrowe konie przebywają w adopcjach na terenie całej Europy pod naszym czujnym okiem, a około 1000 koni pozostaje pod naszymi skrzydłami na codzień. Nasze działania wsparło blisko 600 000 osób w przeciągu prawie 16 lat. Jesteśmy autorem prawie 4000 kampanii społecznych i licznych petycji ws poprawy warunków bytowych i losu zwierząt na całym świecie. Dołączając do naszej inicjatywy stajesz się fundatorem zmian dla milionów zwierząt i ich przyszłych pokoleń.
Abyś trochę mógł nas poznać..
Oto nasz rezerwat dla koni, który prowadzimy od kilku już lat, gdzie kilkaset koni wypasamy latem na 400 ha:
Niżej nasz Norbert na klinice z uratowanym kilka dni temu Jenotem Edem, który teraz walczy o życie. Wyciągneliśmy go z krzaków, nie miał nawet siły uciekać, kolejnego wschodu by nie dożył:
Rezerwat u schyłku tej jesieni:
No i trochę nas samych, oczywiście wybiórczo, bo działa nas tu blisko 100 osób na codzień, ale jesteśmy tak zgraną ekipą działaczy i tyle czasu razem spędzamy, że .. zaczęlismy wygladać wszyscy podobnie ;)
(Rusłan, szefu Zwierzęcego Folwarku w Szczedrzykowicach od prawie 10 lat)
(Fethi, nasz aktywista, który promuje działania Centaurusa i adopcje zwierząt na Francję)
(Omar, działa z nami już 10 lat)
(Mirek kieruje Klubem Centaurusa i wspiera wszelkie działania terenowe na rezerwacie)
(Maria prowadzi nasze projekty na terenie Niemiec i Szwajcarii, szuka tam domów adopcyjnych i dba o relacje z już obecnymi adopcjami)
Nasz rezerwat:
Za każde wsparcie, każde odmówienie sobie dziś kawy aby wesprzeć nasze Dziadki wszelkiego gatunku - serdecznie Ci dziękuję, Drogi Internauto. Jesli kiedyś będziesz miał chwilę, koniecznie zajrzyj do nas. Może akurat Pani Zosia będzie piekła bułki..
Laden...