Edek

"- Mam go w samochodzie i nie wiem co z nim zrobić..."

Dzwoni do nas telefon. "Dzień dobry, pod auto wybiegł mi straszy pies, trochę kuleje, jest brudny i zakołtuniony. Pytałam w okolicy ale nikt się do niego nie przyznaje! Wzięłam go do auta i tak siedzimy i szukamy pomocy ale nikt nie chce go przyjąć a ja muszę jechać dalej w trasę!".

Szybka analiza w głowie. U nas też miejsc brakuje ale dziewczyna siedzi z psem w weekend w aucie. Do gminy zgłosić może go w poniedziałek a do tego czasu psa pewnie coś rozjedzie.

Decyzja; proszę przyjeżdżać. Nie minęło wiele czasu jak pod naszą bramę przyjechał samochód. Z fotela pasażera wyglądał na nas niewielki pies.

Wygląda na jakieś 7-8 lat. Okazał się przyjazny ale troszkę wystraszony.... ale przede wszystkim głodny i zmarznięty.

Jest już po pierwszych badaniach, z których wyszły podwyższone próby wątrobowe. Oprócz tego na szczęście nic poważnego mu nie dolega a łapka okazała się jedynie trochę nadwrężona.

Teraz Edek, bo tak go nazwałyśmy, musi zostać odrobaczony, odpchlony, zaszczepiony, zaczipowany i wykastrowany. 

Nie ukrywamy, że jest to dla nas kolejne zmartwienie. Nie planowałyśmy przyjmować nowych podopiecznych bo raz, że nie mamy miejsc a dwa - funduszy.

Jednak czasem zamiast rozumu decyduje serce... a ostatnio u nas decyduje głównie serce o czym przekonacie się w nadchodzącym tygodniu.

BARDZO WAS PROSIMY O WSPARCIE DLA EDZIA

BEZ WAS NIE DAMY RADY!