Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Zebrana kwota została przeznaczona na pokrycie kosztów leczenia Cynamonka, niezbędnych badań, na zakup dobrej jakości karmy oraz opiekę weterynaryjną. Gorąco dziękujemy wszystkim Darczyńcom :)
Urodziłem się parę miesięcy temu. Na początku dbała o mnie moja mamusia. Gdy podrosłem powiedziała, że teraz będę miał swój dom. Że będą ludzie, którzy tak, jak ona będą mnie kochać, dbać o mnie i nie pozwolą, aby stało mi się coś złego. Uwierzyłem jej i zaufałem ludziom oraz ofiarowałem im jedyne, co miałem - swoją bezwarunkową miłość.
Jakiś czas temu stało się coś strasznego, choć nie potrafię sobie przypomnieć, co dokładnie. A może po prostu nie chcę pamiętać? Wiem tylko, że straciłem swój dom i znalazłem się na mokrej i zimnej ulicy. Wszystko mnie bolało, ledwo chodziłem i bardzo źle widziałem, wtedy nie wiedziałem dlaczego... Byłem głodny, tak strasznie głodny... Przyszły mrozy, więc zebrałem resztę sił i poszedłem ogrzać się pod samochodem na parkingu. Wiedziałem, że to już moja ostania noc na tym świecie... Na więcej nie miałem już siły. Zamknąłem oczy i powoli odpływałem, gdy podszedł jakiś anioł i ciepłymi, delikatnymi dłońmi zapakował mnie do samochodu.
Kiedy dojechaliśmy do dziwnego miejsca, jakaś pani w fartuchu z przerażeniem cmokała nade mną, że co oni mi zrobili... Wiedziałem, że jest źle... Nasłuchiwałem, jak wypełniała moją kartę. Zostałem brutalnie pobity, szczególnie w głowę (może dlatego nie pamiętam). Strzelano do mnie z wiatrówki - w głowie utknął mi śrut, na pamiątkę czego Pani Doktor zrobiła mi zdjęcie RTG. Powyrywali mi wąsy, wygolili sierść po bokach. Moje piękne wąsy! Mam uszkodzoną łapkę (pewnie to utrudniało mi chodzenie). Najgrosze jednak, że straciłem jedno oko, bo ktoś wcisnął mi je do środka.... Pani Dr przyłożyła swój kciuk do bolącej dziury w oczodole i ze smutkiem westchnęła, że prawdopodobnie tak właśnie to zrobili...
O, takie pamiątkowe zdjęcie mi zrobili nawet, choć na żywo jestem chyba ładniejszy... Tam te śrutki widać nawet, idealnie po obu stronach mej główki.
Boli czy nie, musiałem wykorzystać okazję do miziania..... mrrruuu
Myślałem, że to koniec. Brudny, śmierdzący i wybrakowany... kto by mnie wziął.... Ale Pani Doktor wzięła mnie do siebie i obiecała, że tacy jedni postawią mnie na nogi i znajdą mi dom. Wierzę im. Wiecie czemu? Codziennie mnie karmią, wożą do lecznicy, podają leki i nawet wykąpali mnie! Przecież gdybym miał iść na stracenie to by tego nie robili prawda?
Zaszczepili mnie. Odrobaczyli. Zrobili jakiś test Fiv/Felv, który na szczęście wyszedł ujemny. Teraz wspominają coś o jakiejś kastracji i usunięciu tego śrutu. Chcą też mnie dalej badać, żeby móc mi bardziej pomóc. Tyle rzeczy dla jednego kota? Aż nie wierzę! Ale wiem już dziś, że za darmo nie ma nic. Za darmo to można wylądować na ulicy jedynie.
Mam nawet nowe przyjaciółki - one podobno też przeszły tragedię. Białoczarna Panna Migotka nie ma obu oczków, więc ja tym swoim jednym jej pomagam troszkę, a czarnobiała Kasjopeja to ciotka mówi, że w dzieciństwie straciła chyba 6 z 9ciu żyć, ale ciotka jej nie pozwoliła odejść i ma się dobrze. Kurcze, ta ciotka to czarownica jakaś!
Mam też nowe zabawki. Na przykład ta tutaj zabawka nigdy się nie kończy! Co ją zużyję to dokłada ciotka nową! Perpetum mobile zapewne!
Moje leczenie kosztuje - zaległe i przyszłe. Muszę też jeść, bo jestem tak strasznie wygłodniały, że śmiali się ze mnie, jak piłem barszcz na Wigilii.
Pomóżcie mi stanąć na nogi, żebym mógł znaleźć dom, o którym zapewniała mnie moja mama. Za to z góry wam dziękuję. Z całego serca. Bo tylko tyle dziś mam.
Cynamon
Laden...