Czarna dziura, wielka rozpacz

Są takie miejsca, o których zapomniał świat - ukryte w lesie, na odludziu... W tym przypadku to miejsce skrywa ludzko-zwierzęcy dramat. Pewien człowiek pomaga na swój własny sposób - przynajmniej tak mu się wydaje... Tym "pomaganiem" zgromadził kilkadziesiąt kotów i kilka psów.

Liczba zwierząt ciągle się zmienia. Czasem rośnie - ktoś podrzuci kolejnego kota. Nierzadko jednak maleje - jakieś zwierzę umiera. Czasem jest to jeden pies, czasem całe mioty... Ten rok zabrał wiele kotów.

To miejsce, do którego nie dociera weterynarz, mogą tam trafić jedynie przypadkowi grzybiarze. Gmina twierdzi, że problem nie istnieje, a policja podziela ich zdanie. Mimo naszych sygnałów NIKT nie podjął próby jakiejkolwiek pomocy dla stada zwierząt. Inne organizacje umywają ręce, za dużo zwierząt. Znów wpakowaliśmy się w bagno - koty, koty, dużo kotów. Rozpoczęliśmy ich kastrację. Studnia bez dna. Do tej pory udało nam się umieścić w klinikach cztery kocice.

Kolejne muszą czekać - pomoc niestety kosztuje, a my przecież nie wyczarujemy funduszy z niczego... Chcemy w tym tygodniu odłowić kolejne koty. Pomocy nie ułatwia fakt, że miejsce to znajduje się blisko kilometrów od nas. Sam wyjazd to duże koszty paliwa i ogrom czasu.

Zaopatrzyliśmy zwierzaki w zapas karmy mokrej i suchej dla psów i kotów.

Psy zostały zabezpieczone od kleszczy. Dla dwóch psów pilnie potrzebujemy znaleźć domy. Mogą to być nawet domy tymczasowe - ważne, aby zabezpieczyć je przed zimą, zanim zamarzną w ciszy...

Suka wymaga ważnej operacji - kastracji i usunięcia zmian z listwy mlecznej. Sytuacja jest poważna, a my nie mamy jej gdzie zabrać.

Dwa psy nie mają nawet imion – to je chcemy zabrać.

I znów koty, musimy wykastrować wszystkie - im szybciej, tym lepiej. Czy damy radę to zależy od Was! Konkretne deklaracje pomocy - zarówno wsparcia finansowego, jak i w postaci domu tymczasowego, to jedyna szansa na pomoc dla tych zwierząt.

Liczymy na Was - ich los jest w Waszych rękach.